Miałam dłuższą przerwę od świata Nocnych Łowców (bo i przeczytałam już wszystko, co dotychczas było do przeczytania) i chociaż oczywiście tym razem nie dotrwałam, aż pierwszy tom najnowszej serii pojawi się w bibliotekach, to jednak książka musiała trochę odleżeć na mojej szafce nocnej, zanim na poważnie wzięłam się za lekturę.
„Łańcuch ze złota” otwiera nową trylogię „Ostatnie godziny” poświęconą Jamesowi i Lucie Herondale’om – dzieciom Willa i Tessy oraz Cordelii Carstairs – kuzynce Jema z „Diabelskich Maszyn”. Nie ukrywam, że chociaż jak zawsze przy książkach tej autorki i przy tych dobrze się bawiłam, to jednak DM nie jest moim ulubionym cyklem o Nocnych Łowcach, dlatego też byłą trochę zaskoczona, jak szybko wsiąkłam w tą zupełnie nową historię.

Szczególnie, że choć akcja wciąż toczy się na przełomie XIX i XX wieku, a bohaterowie żyją w klimacie ciężkich sukien, wymyślnych fryzur, literatury i sztywnych konwenansów epoki wiktoriańskiej, to jednak nie mamy tu już tak bardzo charakterystycznych dla trylogii Willa, Tessy i Jema steampunkowych klimatów, czego trochę mi brakowało. Niemniej jednak maszyny zostały zniszczone i nie wracają, młodszemu pokoleniu zostało więc mierzyć się „zaledwie” ze starymi dobrymi demonami. A dokładniej z knowaniami jednego z Książąt Piekła.
Lata spokoju rozleniwiły Londyńskich Nocnych Łowców i sprawiły, że ci wyszli nieco z wprawy w bijatyce oddając się głównie modowym nowinkom i życiu towarzyskiemu. Kiedy więc demoniczna aktywność nagle gwałtownie wzrasta i pojawia się nieznany dotąd przeciwnik – nie tylko atakujący za dnia, ale i roznoszący śmiertelną chorobę – młodsze pokolenie otrzymuje poważny chrzest bojowy.
Tak się też składa, że Lucie i James nie są najzwyklejszymi Łowcami. Poza krążącą w ich żyłach anielską krwią, mają w genach również całkiem odmienny spadek – po matce czarownicy. A przecież niespodziewany kryzys to idealny moment, by odkrywać nowe przerażające moce. Dorzućmy jeszcze do tego emocjonalny galimatias pierwszych miłości i otrzymamy to, co w książkach Clare lubimy najbardziej.
Mimo odejścia od tematu nawiedzonej mechaniki mamy tu bardzo fajny klimat – od podejrzanych spotkań nadprzyrodzonej artystycznej bohemy z czarownikami na czele, przez bardziej lub mniej planowane podróże do demonicznego wymiaru aż po ufryzowaną i wyperfumowaną ciężką wodą kolońską rzeczywistość przełomu epok. Z prawami kobiet w powijakach oraz masą przykazów i nakazów dla cnotliwej damy i eleganckiego dżentelmena. Których nie jest łatwo przestrzegać ani podczas walki ze stworami z piekła rodem, ani podczas skomplikowanych nastoletnich układów o charakterze uczuciowo-politycznym.
Są świetne sukienki, wyraziści bohaterowie, których nie sposób nie polubić, demoniczny dziadek, młodzież biorąca sprawy w swoje ręce, girl power, mnóstwo błyskotliwego poczucia humoru, wartka akcja, fajna przygoda i Magnus Bane w brokatowych kamizelkach.
Już wypatruję kolejnego tomu.
Cassandra Clare, Łańcuch ze złota, Warszawa: Wydawnictwo MAG, 2021, 672 s.