Czas na czytanie: „Golden Boys” Phil Stamper

Bardzo pozytywna ale nie stroniąca od nastoletnich problemów historia czterech queerowych nastolatków.

Sportowiec, artysta, aktywista ekologiczny i przyszły polityk – zupełnie różne charaktery i zainteresowania. Łączy ich szkoła w niewielkiej mieścinie w Ohio i przyjaźń od dzieciństwa. Przed nimi lato, które przyjdzie spędzić im osobno – na pierwszych próbach dorosłego życia, w pogoni za marzeniami i setki kilometrów od siebie. Czy takie doświadczenie będzie wyzwaniem dla ich przyjaźni, czy może wzmocni łączące ich więzi?

O spełnianiu marzeń, szukaniu własnej drogi, podejmowaniu wyzwań, pierwszych wielkich sukcesach i równie dużych rozczarowaniach, o wychodzeniu ze swojej strefy komfortu i o stawianiu granic. O rodzinach – tych wielkich i tych malutkich, tych wspierających i tych narzucających swoją wizję świata, bardziej i mniej standardowych, szczęśliwych i przechodzących kryzys. O wspieraniu się wzajemnie, nawet kiedy czasem trzeba być osobno. O wyjątkowej przyjaźni i o pierwszych zauroczeniach.

Podnosząca na duchu, momentami zabawna, momentami urocza w lekki sposób podejmująca całkiem poważne tematy. Pełna nadmorskiego słońca, wielkomiejskiego zgiełku i zapachu świeżych croissantów. Świetnie się czytało, a bohaterów nie sposób nie polubić. Na wakacje i na poprawę humoru w środku zimy, comfortbook idealny.

Ta historia podobała mi się bardziej, niż „The Gravity of Us” tego samego autora, fabuła była dla mnie jakoś bardziej autentyczna, z przyjemnością przeczytałabym drugą część.

Phil Stamper, Golden Boys, Warszawa: Wydawnictwo Jaguar, 2023, 352 s.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Jaguar.

Bajki Leona i Majki: „Wycieczki Śmieciareczki” Marcin Przewoźniak, Marta Anna Jollant

Auta, pojazdy specjalne i maszyny budowlane to chyba standardowy repertuar zainteresowań każdego przedszkolaka, niezależnie od płci. Dobrze pamiętam te czasy, kiedy drugie śniadanie jadła tylko na ławce z widokiem na tramwaje, a każdy spacer w okolicach budowy był lepszą atrakcją, niż plac zabaw. Jeszcze całkiem niedawno moja córka wstawała rano i czatowała na przyjazd śmieciarki, żeby poobserwować przez okno jak ta podnosi i opróżnia śmietniki. Aktualnie mam chwilę oddechu, bo Maja już wyrosła, a Leon jeszcze nie dorósł do manii na pojazdy, ale ja pilnie śledzę fajne nowości w tym temacie, bo już lada moment znowu będą na tapecie.

„Wycieczki Śmieciareczki” to bardzo fajna i całkiem wyjątkowa pojazdowa seria skierowana do maluchów, które nie potrzebują już kartonówek i są w stanie wysiedzieć na dłuższym czytaniu, ale wciąż jeszcze są mocno przywiązane do ilustracji, a rymowany tekst jest dla nich bardziej przystępny, bo i cała historia jest tu opowiedziana przy pomocy wpadającego w ucho wierszyka. Do tego z bardzo sympatyczną bohaterką, nieskomplikowaną, ale całkiem emocjonującą fabułą i zacięciem ekologiczno-edukacyjnym.

„Ludzie kupują, jedzą i śmiecą. A śmieci lecą, lecą i lecą… Lecą do kubłów, koszy, śmietniczek, czasem na chodnik lub na trawniczek. Chyba już śmieci tych nie policzę…! Kto nam podpowie, kto nas nauczy, gdzie prawidłowo śmieci wyrzucić? Pani w przedszkolu? Mama czy tata? Jak nie zaśmiecać naszego świata?”

Pierwsza część – „Cześć Śmieciareczko!” – wprowadza małego czytelnika w tematykę segregacji odpadów, pomaga zapamiętać poszczególne frakcje i objaśnia co dzieje się ze śmieciami po odebraniu przez śmieciarkę. Nie brakuje też emocjonującej pogoni za podstępną, uciekającą na skrzydłach wiatru foliową torebką, wielkomiejskiego klimatu zatłoczonych ulic, dużej ilości kotów (a to u nas bardzo istotna zaleta) oraz gościnnych wystąpień innych superpojazdów – Dźwigu i Radiowozu. Fabuła kończy się wraz z nastaniem wieczoru, myciem po pracy i udaniem się do garażu na spoczynek, jest to więc mocna kandydatka na piętnastominutowe czytanie przed snem.

Marcin Przewoźniak, Marta Anna Jollant, Wycieczki Śmieciareczki. Cześć, Śmieciareczko!, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2023, 32 s.

„Spotkania i sprzeczki małej Śmieciareczki” prezentują cały wachlarz przyjaciół naszej bohaterki – pojazdów dbających o porządek w mieście – Szambiarkę, Polewaczkę, Cysternę, Wóz Ogrodniczy czy Kontener na elektrośmieci wprowadzający kolejną bardzo ważną frakcję odpadów do zapamiętania. Jest tu nawet ciężarówka dowożąca świeże pieczywo z piekarni.

„Każda niejedno powie ci słówko, jak bardzo fajnie być ciężarówką”.

Jednak po części edukacyjnej nadchodzi pora na dawkę emocji, bo co to za dzień bez pościgu – kiedy jedna z Ciężarówek podczas jazdy gubi ładunek, przyda się pomoc Radiowozu!

Marcin Przewoźniak, Marta Anna Jollant, Wycieczki Śmieciareczki. Spotkania i sprzeczki małej Śmieciareczki, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2023, 32 s.

Jeśli mogłabym coś zmienić, to tylko wolałabym zaokrąglone rogi, żeby bezpiecznie czytać i z nie do końca jeszcze skoordynowanymi ruchowo bajclami. Poza tym jest super, zostawiam Leonowi na przyszłość.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Wilga.

Czas na czytanie: „Heartstopper. Książka pełna twoich kolorów” Alice Oseman

Czy jest ktoś, kogo ani razu nie świerzbiły place, by pokolorować choć kilka stron czarno-białych komiksów? Mnie zawsze strasznie korci, choć na co dzień rzadko piszę czy cokolwiek zaznaczam w książkach.

Dla wszystkich, którzy czytając „Heartstoppera” nie raz i nie dwa mieli ochotę sięgnąć po kredki powstała właśnie ta książka – zbiór kadrów z komiksu i fragmentów historii oraz dodatkowych ilustracji ze świata Heartstoppera wybranych tak, by ich kolorowanie sprawiło jak najwięcej frajdy. Mało tego! Choć część stron zostało przeniesionych w całości z komiksu, inne zostały przedrukowane z pustymi dymkami, dzięki czemu można uzupełnić je własnymi dialogami.

Znajdziecie tu i ulubione sceny i nowe, tematyczne ilustracje z życia Nicka i Charliego oraz ich przyjaciół (część z nich pojawiła się już w dodatku „Yearbook” w kolorze, można więc poszukać tam inspiracji), na przykład ze świętowania Halloween czy Pride.

Bardzo sympatyczny sposób na powrót do pełnego słodkich buziaków i spadających liści, rozgrzewającego serducho klimatu Heartstoppera, gdzie tym razem możemy również dodać co nieco od siebie albo zmienić ciąg zdarzeń wedle własnego uznania. Albo po prostu zrelaksować się przy uroczej historii i kolorowaniu.

Alice Oseman, Heartstopper. Książka pełna twoich kolorów, Warszawa: Wydawnictwo Jaguar, 2023, 90 s.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Jaguar.

Bajki Leona i Majki: „Pucio rośnie zdrowo” Marta Galewska Kustra, Joanna Kłos + Misia do tulenia

W tej interaktywnej książeczce dla najmłodszych mały czytelnik wraz z Puciem rozrusza swoje ciało poranną gimnastyką – pomacha rączkami, potupie, pogłaszcze się po brzuchu. Następnie dopasuje odpowiednie ubranka do pogody za oknem i na biegowym rowerku ruszy do parku (oczywiście w ochraniaczach i kasku), gdzie czeka go niejeden zdrowy wybór do dokonania. Woda, słodki napój, a może sok? A na przekąskę świeże owoce ze straganu.

Książeczka fajnie utrwala domową rutynę i rytuały – przypomina o włożeniu kapci i dokładnym umyciu rąk po powrocie z dworu, promuje zdrowie jedzeniowe wybory, niespieszne jedzenie i gruntowne pucowanie ciała wieczorem. Poza dawaniem dobrego przykładu angażuje malucha we wszystkie czynności – trzeba przecież pomóc Puciowi i w ważnych codziennych czynnościach – w myciu zębów i w znalezieniu mydła w zabałaganionej łazience.

A na koniec czeka skrót dobrych zwyczajów, których wdrożenie w codzienność małego człowieka pomaga mu zdrowo rosnąć i mieć mnóstwo energii do poznawania świata.

Marta Galewska-Kustra, Joanna Kłos, Pucio rośnie zdrowo, Warszawa: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2023, 28 s.

Książeczce towarzyszy kolejna nowość – wyczekiwana od dawna Misia do tulenia – z pluszową głową pełną pomysłów, oczkami wypatrującymi przygód i jagód w lesie, rączkami do głaskania kotka i nóżkami, które rzadko stoją w miejscu. Dołącza do pluszowego Pucia i razem czekają na równie pluszową Mimi, mocno wierzę, że kiedyś się pojawi!

Misia do tulenia
na podstawie ilustracji Joanny Kłos
z książek Marty Galewskiej-Kustry
Sugerowany wiek: 3+
Wydawnictwo Nasza Księgarnia

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Nasza Księgarnia.


W serii o Puciu pojawiły się między innymi

Książki:
seria o Puciu
„Pucio umie opowiadać”
„Pucio w mieście”
„Pucio zostaje kucharzem”, „Pucio chce siusiu”
„Pucio na wsi”
„Pucio u lekarza”

Dodatki:
„Puzzle. Pucio i Misia ubierają choinkę”,
„Pucio. Domino”, „Pucio. Gdzie to położyć?”
„Pucio do tulenia”, „Pucio. Puzzle. Co słychać?”
„Pucio. Puzzle. Przeciwieństwa”
„Pucio. Moje pierwsze układanki”
„Pucio. Plan dnia”

Czas na czytanie: „Stop prawa” Brandon Sanderson

300 lat po wydarzeniach z pierwszej trylogii Ostatniego Imperium, spodziewałam się na Scadrialu klimatów steampunkowych – szczególnie mając w pamięci urocze właściwości hemalurgii, w które obfitował „Bohater wieków”.

I w pewnym sensie nawet się na to zanosiło, bo świat akcji zrobił spory krok naprzód, prosto w epokę pary i elektryczności. Ale przy rozwoju allomancji i feruchemii, hemalurgia odeszła w zapomnienie, a wraz z rozwojem techniki społeczeństwo poszło w nieco innym kierunku, niż się spodziewałam – na Dziki Zachód. I to Dziki Zachód podrasowany wyjątkowymi umiejętnościami, jakie dają w tym świecie metale, więc klimaty „Strażnika Teksasu” mieszają się tu z galopującą urbanizacją. Mamy więc jednocześnie pojedynki rewolwerowców i pościgi na dachach pociągów, gustowne kapelusze, ratowanie dam z opresji i elegancki czar dobrych manier, obszernych sukien, lasek pojedynkowych oraz fularów, a do tego wieżowce wznoszone nad miastem na metalowych szkieletach, automobile zastępujące powolutku konne powozy i ulepszoną allomancją broń palną.

Mamy też samozwańczego stróża prawa, który po latach dbania o ład i porządek na peryferiach cywilizowanego świata – zwanych jakże wymownie Dziczą – powraca do pozornie nudnego życia metropolii stając na czele starego i szanowanego rodu. Szybko okaże się jednak, że nie sposób wyplenić starych przyzwyczajeń, a niektóre jednostki przyciągają kłopoty jak magnes.

„Istnieje związek miedzy stróżem prawa a filozofem (…). I w prawie i w filozofii chodzi o pytania. Zostałem przyciągnięty do prawa, by znaleźć odpowiedzi, których nie umiał odnaleźć nikt inny, by pojmać ludzi, których wszyscy uznawali za niemożliwych do pochwycenia. Filozofia jest podobna. Pytania, tajemnice, zagadki. Ludzki umysł i natura wszechświata to dwie wielkie zagadki wszechczasów”.

To cudownie szalony misz-masztrochę western i trochę kryminał w niepowtarzalnym, fantastycznym świecie. Nie brak tu charakternych jednostek, ironicznego poczucia humoru, potrzeby sprawiedliwości i oczywiście kwestii religii i wiary, choć teraz to bohaterowie pierwszej trylogii stali się obiektami kultu.

To zupełnie inny klimat niż „Z mgły zrodzony”, moim zdaniem znacznie lżejszy – w końcu zamiast wstrząsającej porządkiem świata rebelii i dramatycznych prób ucieczki przed apokalipsą mamy tu tylko zwykłe i codzienne wielkomiejskie zbrodnie. Niemniej jednak fajnie wrócić do tego świata, czyta się świetnie i zaskakująco łatwo przywiązać się do nowych bohaterów. Nie mogę się już doczekać kolejnej zbrodni do rozwiązania.

Brandon Sanderson, Stop prawa, Warszawa: Wydawnictwo MAG, 2016, 304 s.

Recenzja powstała w ramach wyzwania WyPożyczone 2023.

Bajki Leona i Majki: „Wodne czary-mary. Basia i Misiek Zdzisiek. Gdzie jest Małpka?” Zofia Stanecka, Marianna Oklejak

Malowanki wielokrotnego użytku z wodnym pisakiem to był zawsze nasz must have na wszelkie wyjścia – do restauracji, na rodzinne przyjęcie, czy w podróży. Poza flamastrem, do którego nalewamy wody, nie potrzeba żadnych innych akcesoriów. Można mazać, malować i smarować – również paluszkami – a nawet upuścić pisak na odświętne ubranko bez strachu na plamy. Można bezpiecznie bawić się na białej kanapie i na perskim dywanie babci. Można nawet w zamyśleniu wsadzić pisak do buzi bez strachu o konsekwencje zdrowotne. A jak obrazek wyschnie, fragmenty poodkrywane ilustracji na nowo stają się białymi plamami i można zaczynać zabawę od początku.

Super, że powstała „Basia” w tej formie! Detektywistyczna fabuła książeczki jest bardzo prosta i pomysłowa. Małpka się zgubiła, a Basia wraz z Miśkiem Zdziśkiem rozpoczynają poszukiwania, do których dołącza mały czytelnik – jego zadaniem jest – podążając za wskazówkami Basi – zamalowanie wodnym pisakiem białych pól na ilustracjach, by dowiedzieć się co się za nimi kryje i  pomóc znaleźć Małpkę. Ukryła się pod łóżkiem, w kieszeni płaszcza, pod poduszkę, a może w lodówce?

Ta wesoła kartonówka o bezpiecznie zaokrąglonych rogach świetnie nadaje się również dla bardzo początkujących maluszków, bo malując nie trzeba pilnować konturów i bez obaw można wyjeżdżać za linie nie przejmując się, że książeczka z solidnej tektury może nam rozmięknąć. Trzeba jedynie pilnować, by nie trzeć za mocno w jednym miejscu, bo można zdrapać białą powłokę z obrazka, ale wiadomo, że czytamy razem z rodzicem, który w razie czego przypilnuje.

Czysta i angażująca zabawa wspierająca rozwój motoryki małej i przygotowująca rączki do pisania i rysowania w przyszłości. Obowiązkowy element torby na wakacje albo samochodowego schowka.

Zofia Stanecka, Marianna Oklejak, Wodne czary-mary. Basia i Misiek Zdzisiek. Gdzie jest Małpka?, Warszawa: Wydawnictwo HarperKids, 2023, 10 s.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem HarperKids.

Czas na czytanie: „Date me, Bryson Keller” Kevin van Whye

„To niesprawiedliwe, że heterycy mogą kochać, śmieć się i żyć tak otwarcie, kiedy ja muszę dwa razy pomyśleć, zanim coś powiem albo zrobię. Muszę zawsze się pilnować”.

Wszystkie te pełne zachwytów polecajki z okładek zazwyczaj niewiele mają wspólnego z treścią książki, zwykle nie zwracam więc na nie większej uwagi. Ale tym razem jest w punkt – „Date me, Bryson Keller” faktycznie jest ciepła i urocza. Wzruszającą może bym jej nie nazwała, ale rozczulającą na pewno.

To licealna komedia romantyczna oparta na motywie udawanego związku. Tytułowy Bryson Keller jest jednym z „fajnych chłopaków” – sportowiec, największe ciacho w szkole, bożyszcze ogólniaka. Bożyszcze, które nie wierzy w licealne związki i ich nie praktykuje – aż do dnia, w którym podejmie rzucone mu na imprezie wyzwanie – będzie umawiał się przez okrągły tydzień, z każdą osobą, która jako pierwsza go o to poprosi poniedziałkowego poranka. Nie bierze jednak pod uwagę, że zasady wyzwania nie ograniczają się tylko do dziewczyn

Historia oparta na oklepanej kanwie mogłaby być banalna i nijaka (szczególnie, że bohaterowie spotykają się między innymi na zajęciach teatralnych, gdzie przychodzi im odgrywać sceny z „Romea i Julii”), ale jej największą siłą są charyzmatyczni, świadomi, zaskakująco dojrzali i przy tym całkiem autentyczni bohaterowie, których nie sposób nie polubić. A i poruszona tematyka potrafi dać do myślenia.

„Wielu ludziom nie chce się wierzyć, że coś takiego może nadal mieć miejsce… A jednak. Nadal istnieją osoby, z którymi musimy walczyć o prawo do istnienia, do miłości”.

Poza dość oczywistym szkolnym romansem, mamy tu poruszoną kwestię wyjścia z szafy, nie zawsze odbywającego się na swoich zasadach; odkrywania własnej tożsamości, konfliktu między miłością a dogmatami wiary katolickiej, konsekwencji coming outu zarówno w szkole, jak i w rodzinie.

„Wiem, że moja rodzina mnie kocha, ale jestem niekompletną układanką. Czy gdyby zobaczyli cały obraz, nadal traktowaliby mnie tak samo?”

Wśród powszechnych dla młodzieży problemów, jak kwestia popularności, skrywanych zauroczeń czy akceptacji przyjaciół pojawiają się również poważniejsze kwestie – poczucie niedopasowania towarzyszące bohaterowi mieszanej rasy czy ból spowodowany zdradą i rozstaniem rodziców.

Tak, to opowieść przede wszystkim o młodzieńczym zakochaniu, problemach piętrzących się przed nastolatkami o orientacji innej niż heteroseksualna i o wychodzeniu z szafy. Ale też – a dla mnie chyba przede wszystkim – o rodzinie w momencie próby, wsparciu rodzeństwa i sile prawdziwej przyjaźni.

A przy tym to słodka, podnosząca na duchu i mądra historia do połknięcia w dwa wieczory. Mocne polecanko.

Kevin van Whye, Date me, Bryson Keller, Warszawa: Wydawnictwo Jaguar, 2023, 336 s.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Jaguar.

Bajki Leona i Majki: „Wieczorynka. Dobranoc leniwcu; Dobranoc jednorożcu” Michael Buxton

Efektem wow książeczek z serii „Wieczorynka” Akademii Mądrego Dziecka, są delikatnie świecące lampeczki o różnych kształtach wkomponowane w kartonowe strony książki. Są to więc jednocześnie książeczki z dziurami!

W „Dobranoc, leniwcu” lampki mają kształt gwiazdek towarzyszących bohaterowi w jego wieczornej podróży. Bohaterowi, który – jak należy wspomnieć – nie jest ani troszkę zmęczony. Przygląda się więc przyjaciołom chrapiącym smacznie w ramionach rodziców i nawet nie zauważa, kiedy i jego samego morzy sen.

Michael Buxton, Wieczorynka. Dobranoc leniwcu, Warszawa: Wydawnictwo HarperKids, 2022, 10 s.

W „Dobranoc, jednorożcu” lampka ma kształt rozpiętej na niebie tęczy i również obserwuje przygodę swojego bohatera – jednorożec zgubił swoją ukochaną przytulankę i rozpytuje wśród zwierzątek, czy ktoś jej przypadkiem nie widział. Na szczęście poszukiwania kończą się przez zapadnięciem zmroku i kiedy na niebie pojawiają się gwiazdy, jednorożec może spokojnie zasnąć u boku mamy ze swoim  pluszakiem pod kopytkiem.

Michael Buxton, Wieczorynka. Dobranoc jednorożcu, Warszawa: Wydawnictwo HarperKids, 2022, 10 s.

Obie historyjki opowiedziane są przy pomocy niezbyt ambitnych, ale przyjemnych dla ucha i łatwych do zapamiętania rymówpo jednym zdaniu na każdej stronie. Towarzyszą im sympatyczne, bardzo kolorowe ilustracje – coraz ciemniejsze wraz z upływem historii i zapadającą nocą. Na sam koniec czytania, kiedy bohaterowie opowieści już zasnęli, możemy wyłączyć lampeczki i utulić malucha do snu.

Atrakcyjne i wyciszające rozwiązanie, super, że lampki emitują delikatne, ciepłe światło bez rozbudzającego migania ani efektów akustycznych. Ciekawa alternatywa dla standardowych książeczek na dobranoc.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem HarperKids.

Czas na czytanie: „Bohater wieków” Brandon Sanderson

Aż chciałoby się rzec – „Jaka piękna apokalipsa”, ale brzmi to trochę za bardzo w stylu Zniszczenia… Niemniej jednak trzeci tom „Ostatniego Imperium” to genialny obraz galopującej zagłady planety – motyw katastroficzny wysuwa się na prowadzenie i, przeplatając się z mistyką, zostawiają wspólnie nieznacznie w tyle wątki polityczno-batalistyczne, dominujące w poprzedniej części.

Drużyna się rozdziela i tym razem narracja prowadzona jest z perspektywy różnych bohaterów, dzięki czemu możemy obserwować nie tylko drogę, jaką przechodzą próbując poskładać świat do kupy, ale również rozwój ich osobowości. Wszelkie ambicje, pragnienia, bolączki, kryzysy i starania w kontekście nadciągającego wielkimi krokami końca świata nabierają zupełnie nowych form i znaczeń, kiedy podstawowym celem każdego dnia staje się przetrwanie. Zyskujemy więc zupełnie nowe spojrzenie na bohaterów pozostających dotychczas w cieniu – jak Spook, czy TenSoon oraz jesteśmy świadkami ewolucji rozpoczętych wcześniej wielkich przemian, jak choćby Elenda czy Sazeda, których idealizm i wiara zostały brutalnie zweryfikowane przez rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć. Bo i Sanderson swoich bohaterów nie oszczędza, oj nie.

Jeśli chodzi o magię, w tym tomie do allomancji i feruchemii dochodzi również trzecia, najbardziej niepokojąca, metoda wykorzystania mocy metali – hemalurgia, dzięki której Ostatni Imperator tworzył nadnaturalne istoty. Dowiemy się również między innymi czym tak naprawdę są mgły i jakie mają zamiary oraz oczywiście kim jest zapowiadany Bohater Wieków i jakie stoi przed nim zadanie.

Bardzo dynamiczny finisz, autor poupychał tu na mniej niż 800 stronach dosłownie wszystko – rozwój i domknięcie wszystkich rozpoczętych wcześniej tematów, konkretne rozważania na temat wiary w życiu człowieka, odpowiedzialności i moralności, historię planety, niejedną epicką bitwę, silnych i fascynujących antagonistów i wreszcie zakończenie – tak satysfakcjonujące i właściwe, jak łamiące serce.

Nie sposób się oderwać.

Nie mam pojęcia co teraz zrobić ze swoim życiem. To była świetna przygoda.

Brandon Sanderson, Bohater wieków, Warszawa: Wydawnictwo MAG, 2015, 786 s.

Recenzja powstała w ramach wyzwania WyPożyczone 2023.