Czas na czytanie: „Pucked” Helena Hunting

Chłopak spotyka dziewczynę. Chłopak zakochuje się w dziewczynie. Skutkiem złej decyzji chłopak traci dziewczynę. Chłopak tęskni i robi wszystko, żeby dziewczynę odzyskać – to kolejne powtórzenie schematu starego jak świat. A mimo to książka (a właściwie jej bohaterka) jest tak odjechana, że mimo przewidywalności fabuły, nie można się nudzić ani przez sekundę.

„Przez chwilę myślę, że mam atak serca, ale potem uświadamiam sobie, że po prostu jestem zakochana w tym facecie.”

Naprawdę nieczęsto udaje mi się polubić kobiecą postać (za sukces uznaję już samą możliwość tolerowania wszystkich tych zazwyczaj rozmemłanych i egzaltowanych bohaterek), a Violet pokochałam już od pierwszych stron. Za jej absurdalne poczucie humoru, kolekcję wibratorów, dystans do siebie i świata, unikalną zdolność przyciągania publicznych blamażów i upodobanie do chłopięcej bielizny. Kurcze, gdybym trafiła na majty z Hulkiem, to też bym je sobie kupiła, nie ważne, że nie są dostosowane do mojej anatomii!

A i jej wybranek jest niczego sobie – wysportowany przystojniak odnoszący sukcesy w sporcie, romantyk i po prostu fajny facet. Mimo głupawych męskich zachowań.

„Wzrusza ramionami i posyła mi uśmiech, który mógłby zniszczyć mi majtki, gdybym była wystarczająco głupia, aby pozwolić, by ktokolwiek miał na mnie taki wpływ. Ale nie jestem. Przeważnie.”

Każda postać w tej książce jest świetnie dopracowana. Gdyby wcześniej nie urzekła mnie Violet, autorka zdobyłaby moje serce samą trzecioplanową osobą pani Bullock – walecznej sąsiadki.

Tak naprawdę każdy element tej pozycji jest bardzo dobry – sylwetki głównych bohaterów i ich zwariowane rodziny, gorące momenty, romantyczne zaloty, kryzysy w związku i małe dramaty złamanych serc, problemy związane z brakiem prywatności celebrytów i humor, humor i humor. Nie da się ukryć, że to właśnie ten ostatni składnik czyni tą książkę wyjątkową. Jest komiczny do granic absurdu, słodki, momentami odrobinę żenujący, choć wciąż w granicach dobrego smaku.

To wspaniały przykład przełamania schematu literatury erotycznej jako pełnej westchnień, egzaltacji i delikatnych mimoz niecnie wykorzystywanych przez przystojnych zbójców. Chyba nawet częściej wywołuje na twarzy uśmiech, niż rumieńce. A i zdarza się, że jest to uśmiech przebujający się przez wypieki. Helena Hunting napisała chyba najfajniejszy erotyk, na jaki do tej pory trafiłam.

Gorąca, zmysłowa, seksowna książka. I przy tym prezentuje sobą zupełnie inny poziom literacki, niż na przykład słynna trylogia o Greyu.

Na początku drażniły mnie pewne błędy wynikające najprawdopodobniej z tłumaczenia, ale nie trwało to krótko, więc albo było ich dosłownie kilka, albo wciągnęłam się tak bardzo, ze przestałam je zauważać. Czyli w sumie dobrze.

Zakręcona, przezabawna, lekka i wciągająca jednocześnie. Dużo umięśnionych, spoconych facetów, kurierów z kwiatami i seksów na stołach. Fantastyczna lektura na chłodniejszy wakacyjny dzień – rozbawi, rozgrzeje i poprawi humor. Niecierpliwie czekam na kolejne tomy.

„- Zrobiłaś dla mojego kutasa pelerynę? – Spodziewałem się w zachowaniu Violet dziwaczności, bo szczerze mówiąc, czasami jest trochę dziwna. Albo często.
– Myślałam, ze to będzie zabawne”.

Było.

Helena Hunting, Pucked, Słupsk: Wydawnictwo Szósty Zmysł, 2018, 456 s.

Recenzja powstała dzięki urzejmości wydawnictwa Szósty Zmysł.

4 uwagi do wpisu “Czas na czytanie: „Pucked” Helena Hunting

Dodaj komentarz