Czas na czytanie: „Promyk słońca” Katarzyna Michalak

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Michalak i nie ma co ukrywać – czekałam na nie z niecierpliwością. Na temat książek tej autorki czytałam chyba tyle samo zachwytów, co bezwzględnej krytyki i dosłownie spalała mnie ciekawość jak ja odbiorę jej historie. I w końcu trafiła się okazja!

 

„Promyk słońca” to drugi tom serii Mazurskiej, co było dla mnie dodatkową zachętą, bo Mazury uwielbiam, a książki, których akcja toczy się właśnie w Krainie Tysiąca Jezior wręcz ubóstwiam. I faktycznie – Mazury jako tło historii sprawdziły się świetnie, choć mi jak zwykle było ich trochę mało.

I to by było na tyle, jeśli chodzi o pozytywy. Wszystko zaczęło się fajnie, bo czytelnik został wrzucony w sam środek akcji i miałam nadzieję, że będzie ciekawie i wciąż będzie się coś działo. Ale mocno się rozczarowałam, bo kiedy już udało mi się poznać trochę bohaterów, odniosłam wrażenie, że fabuła nagle zwolniła i zaczęła się ciągnąć niczym guma balonowa przyklejona do spodni.

Ale to i tak nic w porównaniu z bohaterami. Na pierwszy ogień idzie płomiennowłosa Oliwia o równie płomiennym charakterze, która szybko okazuje się być rozpieszczoną, pretensjonalną zołzą. I co gorsza wydaje się mieć rozdwojenie jaźni. W jednym momencie tęskni za normalnymi relacjami z matką, a już po chwili obwinia ją o całe zło tego świata. Zaczyna myśleć, że się zakochała i trafiła w końcu na księcia z bajki, by (pod wpływem jednej rozmowy!) wrócić do przekonania, że mężczyźni służą wyłącznie do uwodzenia i porzucania, a miłość nie istnieje. Chce zostać, by zaraz po chwili wyjechać. Tęskni i chce być sama. I tak w kółko. Jest niedojrzała, lekkomyślna, zmienna jak pogoda i niesamowicie wręcz męcząca. I jeszcze mogłabym uznać to za całkiem ciekawą kreację postaci niestabilnej emocjonalnie ze względu na traumę przeszłości, gdyby nie fakt, że w tej książce wszyscy tak mają!

„- Mamo, tak bardzo mi przykro – mówiła Oliwia, łykając łzy. – Tak strasznie cię przepraszam. Nie chciałam tego. Nie chciałam cię znienawidzić i tak naprawdę… kochałam cię przez cały ten straszny czas. Wybacz mi…”

Nataniel – wzór cnót wszelakich, facet ideał, o złamanym sercu i wielkim szacunku do kobiet nade wszystko pragnie miłości. A mimo to potrafi znienawidzić Oliwię w jednej chwili, by kilka dni później stwierdzić, że jednak jest piękna i ulec jej wdziękom, by na nowo ją znienawidzić, a potem na nowo ulec. Potem robi się jeszcze ciekawiej – po tym, jak zmienił się w damskiego boksera pada na kolana i prosi ją o rękę! Oczywiście kilka dni później wszystko odwołuje. Ale autorka cały czas zapewnia nas, że to taki dobry chłopiec…

„Czy to, że była dziwką cos zmieniało? Umniejszało zdradę? W jego oczach – tak. Spodziewać się po dziwce wierności, to jak wyglądać deszczu na pustyni. Ale Nataniel nie znał jej drugiego oblicza.”

Marta – stęskniona matka Oliwii – zapewnia, że zrobi wszystko, by tylko zatrzymać przy sobie córkę. Ale kiedy ta wyjeżdża, grzecznie odwozi ją na dworzec i nawet palcem nie kiwnie. Za to bez najmniejszej refleksji przerzuca swoje uczucia na pewną małą dziewczynkę. Której również nie omieszka się porzucić, gdy tylko znajdzie sobie coś ciekawszego do roboty. Złota kobieta.

Ponadto wszyscy ciągle marudzą! Licytują się kto ma w życiu gorzej, decydują się na pogodzenie z losem i nie robią dosłownie nic, by go zmienić. Nie uczą się na błędach, popełniają ciągle złe decyzje, miotają się jak ćmy w swojej własnej egzaltacji. Ja wiem, że Polacy lubią sobie ponarzekać, ale bez przesady!

I choć ich życie pełne jest małomiasteczkowych dramatów, całość wzbudza zaskakująco mało emocji. Chyba właśnie dlatego, że reakcje bohaterów zdają się sztuczne, odegrane i po prostu płytkie.

Nie pomaga również niesamowicie męczący, wszechwiedzący, przemądrzały i fatalistyczny narrator dorzucający swoje trzy grosze gdzie tylko się da. Chyba ma być czymś w rodzaju przewodnika dusz edukującego czytelnika swoimi dydaktyczno-moralizatorskimi wtrąceniami. Ta idea niestety zupełnie mi nie leży.

Irytowała mnie również toporna stylizacja języka, a szczególnie wciskane na siłę „li”, którym posługują się wszyscy bohaterowie po równo.

„Czy potrafiłby ją taką pokochać? Czy też pokochał li tylko ponętne ciało?”

„Co, jeśli sprowadził nieszczęście na ludzi, których on nazywał przyjaciółmi, nawet jeśli oni darzyli go li tylko nienawiścią?”

„Nie potrafię być li tylko wolontariuszką.”

Mimo tych wszystkich uwag, rozumiem dlaczego Katarzyna Michalak ma aż tylu fanów – książkę czytałam kiedy Bobasa była chora, po nieprzespanej nocy, wymęczona fizycznie i psychicznie. I wciąż czytało się bardzo sprawnie – cała lektura zajęła mi może ze trzy godziny. To lekka rozrywka dla zmęczonych życiem odbiorców, podobna nieco do jednego z tych przewidywanych, tak popularnych ostatnimi czasy seriali. Przywodzi mi na myśl również Sagę o Ludziach Lodu, która była podobną dłużyzną pełną kołtuniących się emocji i oszałamiających przystojniaków dręczonych poczuciem winy i niesprawiedliwości. Lektura nie wymaga najmniejszego nawet wkładu własnego – wszystko zostaje czytelnikowi podane na tacy, włącznie z refleksjami na temat bohaterów i życia samego w sobie.

Osobiście wymieniłabym połowę patosu na poczucie humoru i wyszłaby z tego całkiem sympatyczna, lekka powieść.

Ach! I jeszcze podobało mi się zakończenie – nareszcie coś się zaczęło dziać!

Powieść została przepięknie wydana – tego szczegółu nie można pominąć! Dawno tak nie podobała mi się okładka – intensywnie lawendowa, z tłoczonymi na złoto napisami, estetycznie zadrukowana nawet po wewnętrznej stronie skrzydełek. Na grubym papierze wysokiej jakości, wydrukowana elegancką czcionką… Aż się chce zebrać na półce wszystkie książki tej autorki. Oj, trudno będzie mi się z nią rozstać, nawet jeśli z tak płytkich pobudek.

Katarzyna Michalak, Promyk słońca, Kraków: Wydawnictwo Znak, 2018, 320 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.

4 uwagi do wpisu “Czas na czytanie: „Promyk słońca” Katarzyna Michalak

  1. Ja się do Katarzyny Michalak uprzedziałam po przeczytaniu Ogrodu Kamili, powiedziałam wtedy nigdy więcej spotkań z tą autorką, ale to fakt książki są pięknie wydane.

    Polubienie

Dodaj komentarz