Już jakiś czas temu uczciwie przyznałam, że mimo całej mojej sympatii do historii, jeśli chodzi o współczesne wojny jestem niestety kompletną ignorantką. Taki chyba urok systemu edukacji, na który się załapałam – w każdej szkole poznałam dokładnie przekrój przez wszystkie rodzaje egipskiej piramidy (nie narzekam, kocham starożytność całym sercem!), ustrój polityczny greckich polis, metodę trójpolówki i mroki średniowiecza za to na współczesność jakoś zawsze zabrakło czasu. Ale to nic bo „spokojnie, nadrobicie to w gimnazjum/liceum/dokończycie sami przygotowując się do matury”. Nie wiem, czy wciąż kultywuje się w szkołach ten zwyczaj, bo podstawy programowe, podręczniki i siatki zajęć zmieniają się już chyba co roku, ale coś czuję, że na lekcje historii zawsze będzie za mało czasu. Szczególnie, kiedy można w zamian dodać godzinkę, czy dwie religii. Całe szczęście na maturze współczesność mi się nie trafiła, bo nie dam głowy, czy znalazłabym na mapie ten cały Afganistan, nie mówiąc już o tym kto z kim i właściwie dlaczego.
Podobnie jak w przypadku „Rekinów wojny” na początku czytało mi się bardzo ciężko, właśnie z powodu zatrważających braków w edukacji. Ale Hastings okazuje się być świetnym gawędziarzem i nawet nie zauważyłam, kiedy wsiąknęłam w książkę na dobre.
Autor, jako dziennikarz gazety Rolling Stone, planuje przeprowadzenie wywiadu z generałem Stanley’em McChristalem – głównodowodzącym wojną w Afganistanie – dzięki czemu zyskuje nadzwyczajną przepustkę do hermetycznego światka wojskowej elity. Ma możliwość towarzyszenia generałowi i jego ludziom w podróży po świecie i w stu procentach wykorzystuje szansę obnażenia ich prawdziwych twarzy. Szczególnie, że generał kreowany jest raczej na gwiazdę rocka i „równego gościa”, niż na poważnego i szacownego męża stanu. I mimo niewątpliwych zasług na polu militarnym, luźne zachowanie jego zespołu uczciwie opisane w artykule Hastingsa, doprowadza do dymisji generała. Prawdę mówiąc skandaliczne zachowanie ludzi u samego szczytu władzy nie zrobiło na mnie dużego wrażania. Czym jest w końcu brak zrozumienia dla ludności cywilnej, lekceważący stosunek do zwierzchników, skłonność do przekleństw, czy nadmierne imprezowanie wojskowych przy przewinieniach władzy cywilnej, która ową wojnę rozpoczęła i kontynuuje?
„Wszyscy ludzie generała” to w moim odczuciu bardziej portret wojny, niż samego McChristala.
„Wojna została zdemaskowana jako Gigantyczny Aparat Kłamstwa (…). Wojna wydawała się jednym wielkim przekrętem.”
Wspomnienia dziennikarza z podróży, którą odbył wraz ze sztabem generała McChristala przeplatają się z rozdziałami przybliżającymi historię i sytuację wojny. Podczas, gdy generał odbywa tournée po Europie, próbując przekonać natowskich sojuszników, że jednak wygrają tę wojnę, sama sytuacja w Afganistanie okazuje się być znacznie bardziej zagmatwana.
Autor przedstawia medialną wartość konfliktu zbrojnego i jego wykorzystanie podczas kampanii wyborczej, przy jednoczesnym braku realnego zainteresowania problemami Afganistanu.
„Sytuacja w Afganistanie jest tak zagmatwana, że nawet sami Afgańczycy nie rozumieją Afganistanu.” – zaczyna jedno ze swoich wystąpień McChristal.
Brak zrozumienia kultury, mentalności i ustroju politycznego Afgańczyków widoczny jest szczególnie w próbie wprowadzenia demokracji w kraju, który jej nie chce i nie rozumie. W jednym z najbiedniejszych krajów świata, gdzie gdzie zaledwie 28% ludności potrafi czytać i pisać, ogarniętym wojenną zawieruchą od ponad 30 lat, gdzie „bojownik” jest oficjalnie wykonywanym zawodem. W kraju pełnym podziałów etnicznych, gdzie niechęć wobec zmian wynika z głęboko zakorzenionego kulturowego konserwatyzmu. Jednak „wprowadzenie demokratycznych rządów” jest na tyle atrakcyjnym hasłem, że kompletnie zignorowana zostaje jawna korupcja i oszustwa wyborcze – Amerykanie ignorują głosy rozsądku byleby tylko nie musieć przyznawać się do sromotnej porażki, brnąc w zaparte, przemieniając wojnę w medialną szopkę. I tak właściwie wygląda cała wojna, której bezsensowność tchnie z każdej kolejnej przewracanej kartki – od nacisków politycznych podczas sprawowania władzy, przez wspieranie watażków, zbrodniarzy i baronów narkotykowych, aż po ograniczenie żołnierzom prawa do używania broni nawet w sytuacjach zagrażających życiu.
Jak to się stało, że wojna z Al-Kaidą, która miała być odwetem za 11 września stała się wojną z najechaną przez amerykanów ludnością, w której nikt tak naprawdę o terrorystach nie pamięta? Kiedy celem staje się narzucenie demokracji, cofnięcie sytuacji w kraju do lat 70., jeszcze sprzed najazdu sowietów, gdy panował w Afganistanie krótkotrwały pokój? Kiedy celem przestało być likwidowanie kilkudziesięcioosobowej organizacji terrorystycznej, a stało się umożliwienie niezliczonym rebeliantom powrót do społeczeństwa? Tekst Hastinga wymienia kolejne absurdy niemalże w podpunktach.
„Wszyscy ludzie generała” to wreszcie opowieść o pracy korespondenta wojennego, która staje się bardziej uzależnieniem, niż zawodem. Autor na własnym przykładzie prezentuje sylwetkę „wojennego ćpuna” przedkładającego możliwość uzyskania dobrego materiału ponad własne bezpieczeństwo, nie potrafiącego funkcjonować bez kontaktu z wojenną zawieruchą. Przygotowując materiał o McChristalu doświadcza klasycznego dziennikarskiego dylematu – polubił członków sztabu generała, został przez nich ciepło przyjemny i sympatycznie potraktowany. Jest wdzięczny za możliwość uczestnictwa w ich życiu zawodowym i rzadki przywilej obserwowania d kulis pracy jednego z najważniejszych wojskowych sztabów dowodzenia. Z tego powodu odruchowo nie chce zawieść pokładanych w nim nadziei i musi walczyć z pokusą ukazania ich w jak najlepszym świetle. Szczególnie, że niepochlebną opinią ryzykuje utratę dostępu do dalszych materiałów, ewentualny proces lub oczerniającą go kampanię. Uznając dziennikarstwo za rodzaj uczciwej transakcji decyduje się napisać obiektywną diagnozę systemu dowodzenia wojną, nie spodziewając się jaki rozdźwięk uzyska jego artykuł.
„… byli oni zupełnie niekontrolowaną siłą, która wypinała się na cywilne dowództwo i za nic miała zwierzchność. (…) kulisy jednego z najbardziej zuchwałych ataków na cywilną kontrolę nad wojskiem, jakiego kiedykolwiek dopuścili się generałowie z Pentagonu…”
„Wszyscy ludzie generała” to książka będąca rozbudowaniem wydrukowanego na ramach gazety Rolling Stone artykułu umiejscowionego w szerszym kontekście historyczno-politycznym. To kawał dobrego reportażu o mrocznym i ponurym absurdzie wojny. W dodatku wciąż aktualnego. Mimo, że od jego napisania minęło już 7 lat, kadrowe zawirowania sprawiają, że ci sami ludzie wciąż znajdują się u szczytu władzy. I tym bardziej interesującego, że sam Hastings zginął w podejrzanym wypadku samochodowym niedługo po opublikowaniu tej książki.
Za lekturę dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.
Michael Hastings, Wszyscy ludzie generała. Szalona i przerażająca opowieść o tym, jak wygląda amerykańska wojna w Afganistanie, Warszawa: Wydawnictwo Znak Literanova, 2017, 480 s.
Twoja recenzja zachęciła mnie do zapoznania się z tą książką – jest to zresztą kolejna dobrze oceniająca ją recenzja, którą miałam okazję przeczytać. :) Jeśli idzie o tematykę Afganistanu, to bardzo polecam Ci lekturę „Modlitwy o deszcz” Wojciecha Jagielskiego (był korespondentem wojennym między innymi tam) – jest to naprawdę rewelacyjnie napisany zbiór reportaży przybliżający problematykę tego regionu od czasów radzieckiej interwencji na Afganistam w latach 80-tych. Pozdrawiam. :)
PolubieniePolubienie
Dzięki, chętnie jeszcze przeczytam coś na ten temat w przyszłości 😉
PolubieniePolubienie