Przez gapiostwo (i mało optymistyczne prognozy pogody) nie przywieźliśmy z działki mebli balkonowych przed majówką. A tu słonko przyjemnie w nos świeci i aż chciałoby się posiedzieć. Zwłaszcza, że od samego rana koty urządzały awanturę przed zamkniętymi drzwiami balkonu, buntując się przeciwko tak ostentacyjnemu marnowaniu ładnej pogody. Zatem książka w dłoń, pufa pod tyłek i zażywać świeżego powietrza!
Oczywiście gdy tylko wstałam na chwilę po herbatę, zostałam natychmiast bezczelnie podsiadnięta…
Ale cóż począć, skoro wymiary pufy idealnie pasują pod zwinięte we włochaty kłębek kocie ciałko? Pozostaje przynieść sobie drugie siedzisko.