Czas na czytanie: „Najgłupszy anioł” Christophera Moore’a

Choć na tegoroczną majówkę zapowiadali 30 stopni (10 w piątek, 10 w sobotę i 10 w niedzielę), słonko rano nieśmiało wyglądało zza „stopniowego zachmurzenia” i przygrzewało przyjemnie do śniadania. Uznałam zatem, iż to najlepsza pora na chwilę z książką w klimacie Bożego Narodzenia. A odpowiednio hipsterski filtr doda zdjęciu świątecznego klimatu:

0 (2)  ->  DSC_1284~2

Chociaż uważam, iż fragmenty recenzji przytoczone z tyłu owijki są zdecydowanie przesadzone – szczególnie ta z Denver Post: „Christopher Moore szybko staje się pisarzem kultowym, zajmując miejsce, na którym ostatnio znajdował się Kurt Vonnegut”to jednak tym razem humor pana Moora naprawdę mi podpasował.

Wielką siłą tej pozycji są bardzo barwni i, co najważniejsze, sympatyczni bohaterowie. Posterunkowy o proporcjach ciała modliszki i słabością do trawki, była aktorka filmów klasy B, która bez swoich leków słyszy głosy i nie odróżnia siebie od Kendry – Wojowniczej Laski z Pustkowi oraz lotnik będący opiekunem nietoperza owocożernego noszącego stylowe okulary przeciwsłoneczne to tylko początek korowodu osobistości. Każde kolejne indywiduum jest większym cudakiem i (co mnie zaskoczyło – rzadko lubię więcej niż jednego bohatera) każdego lubi się bardziej. Jeśli do tej mieszanki dodamy ciamajdowatego anioła, który, chcąc spełnić świąteczne życzenie pewnego chłopca, nierozważnie wskrzesza wszystkich zmarłych z pobliskiego cmentarza… W końcu co to za Świąteczne Przyjęcie dla Samotnych bez apokalipsy zombie w roli głównej atrakcji?

Autor wrzucił do jednego dzbanka charakterystycznych bohaterów, huragan, turystyczną miejscowość, świąteczny cud, apetyt na świeże mózgi i sporą dawkę szaleństwa, po czym dokładnie to wszystko zmiksował -> powstało coś w stylu koktajlu ze szpinaku i selera – dość paskudne, wygląda nieapetycznie i człowiek nie jest pewien, czy aby na pewno wyjdzie mu na zdrowie, ale i tak pije z ciekawości, a kiedy okazuje się, że jest smaczniejsze niż można się było spodziewać, po jakimś czasie ponownie ma na niego ochotę.

Absurdalna, przerysowana, ale w granicach dobrego smaku. Rozśmieszająca, zaskakująca i odświeżająca, chociaż gdybym czytała ją faktycznie w ferworze przygotowań do Świąt, mogłabym nie podejść do treści z równym dystansem – w końcu zimą każdy jest nieco poirytowany (zwłaszcza, kiedy na dworze jest minus milion, a akurat trzeba umyć okna dla Jezusa).

Duża dawka amerykańskiej, bożonarodzeniowej komerchy – idealna rozrywka na początek wiosny.

DSC_1267~2
#kanapinkg

Christopher Moore, Najgłupszy anioł. Podnosząca na duchu opowieść o bożonarodzeniowej grozie *wersja 2.0*, Warszawa: Wydawnictwo MAG, 2006; 300 stron (absurdu).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s