Nie mogę powiedzieć, że ten tytuł to była moja miłość od pierwszego wejrzenia. Skusił mnie okładką i opisem ale już po pierwszych stronach zniechęcił ilustracjami, do których nie przywykłam do samego końca lektury – kreska autorki po prostu mi nie leży.
Jednak im dalej w fabułę, tym bardziej lubiłam tą historię. Zaczyna się dość sztampowo – Marjorie Glatt nie ma łatwego życia – po śmierci mamy i załamaniu taty bierze na swoje barki nie tylko utrzymanie w kupie rozpadającej się rodziny ale również prowadzenie rodzinnej pralni, będącej ich jedynym źródłem utrzymania. Choć tragedia zmienia wszystko, świat wciąż pędzi do przodu – trzeba więc pogodzić roszczeniowość męczących ale stałych klientów i pełne docinków szkolne życie mało popularnej nastolatki. I to jeszcze byłoby do zrobienia, gdyby nie pewien lokalny przedsiębiorca kopiący dołki pod biznesem Glattów i zagubiony duch, który myli pralnię Marjorie z… ekskluzywnym spa dla noszących prześcieradła. I dostarcza jej przy tym sporo nadprogramowej roboty.
Choć forma komiksu zawsze w pewien sposób upraszcza przekaz, jest to całkiem poważna opowieść o dzielnej dziewczynie, zmagającej się z traumą i stawiającej czoło przeciwnościom losu oraz o dorosłych – tych, którzy węsząc okazję próbują wykorzystać słabszych, tych, którzy sobie nie radzą i tych wspierających, do których można się zwrócić w potrzebie. No i jest to oczywiście również nieco zwariowana historia paranormalnej przyjaźni. W której śmierć nie stoi na przeszkodzie by pomóc bliskim. I z całkiem ciekawą wizją zaświatów i koncepcją życia po śmierci.
Zabawna i poważna, smutna, skłaniająca do refleksji i przynosząca nadzieję. Doskonały przykład „mądrego komiksu”. Dla mojej ośmiolatki to jeszcze za trudna tematyka, ale nastolatkom warto podsunąć.
Brenna Thummler, Sheets. Pralnia duchów T.1, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2024, 240 s.
Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Wilga.