Podobno deszczową jesienią dzieci się nudzą. Całe szczęście, że wynaleziono całą masę kolorowanek, wycinanek, wyklejanek i malowanek, które uatrakcyjnią szare dni i pomogą kreatywnie spędzić czas z maluchem.
Przyznaję, że od dawna nie mogę już doczekać się momentu, kiedy moje dziecko podrośnie na tyle, by wykazać zainteresowanie całą masą fantastycznych zabaw plastycznych, które chciałabym z nim przeprowadzić. Dlatego już od maluszka mażemy kredkami, wyklejamy i malujemy – nawet jeśli małe rączki mojego bobasa nie są jeszcze na tyle sprawne, żeby robić to bez wysiłku, ani móżdżek na tyle skupiony, by starać się nie naklejać naklejek do góry nogami, albo jedna na drugą. Bo przecież liczy się dobra zabawa, a każda zabawa angażująca manualnie to świetny trening. Jednak jak wiadomo – wszystko z czasem się nudzi. Moja córa nie raz już malowała pędzelkiem i paciała się rękami w farbie, zarówno na czystych i kolorowych kartkach, jak i w kolorowankach. I choć farby uwielbia, nie jest to już tak samo zajmująca aktywność jak na początku i praktykujemy ją raczej raz w tygodniu, niż każdego dnia. A leje dzień za dniem. Zatem każde inspirujące urozmaicenie jest na wagę złota.
Jedną z malowanek, które bardzo doceniam za niebanalny pomysł jest książeczka „Malujemy palcami. Wesołe zwierzaki” od Wydawnictwa Wilga. Ta z pozoru klasyczna malowanka wymaga od dziecka wypełnienia pól odciskami palców. Obrazki są kompletne do połowy – mamy na przykład głowę, nóżki i ogon zwierzątka, a jego pusty brzuszek należy pokolorować stawiając stempelki umaczanymi w farbie opuszkami paluszków. W zrozumieniu zadania pomaga umieszczona na pierwszej stronie instrukcja, która podpowiada, że większe koła można robić kciukiem, a duże pola wystarczy wypełnić większą ilością odcisków. Do książeczki dołączono paletkę z sześcioma farbami w żywych kolorach. Super, że strony są na tyle grube, że farba nie przebija, nawet jeśli jest jej trochę zbyt dużo albo rozprowadzana jest ze zbyt dużym entuzjazmem.
Bardzo podoba mi się duża różnorodność przedstawionych tematów, bo choć z założenia jest to pozycja o zwierzętach, to każda strona zabiera maluszka w nowe miejsce. I w ten sposób odwiedzić można zarówno las, dżunglę, ogród, czy staw, jak i Biegun Północny Świętego Mikołaja, słoneczny Meksyk, laboratorium chemika, świat wróżek, zamieszkałe przez syreny morskie głębiny, czy cukiernię pełną apetycznych babeczek. Małe paluszki pomalują dobrze znane sylwetki kotków, myszek, sówek i ptaszków, a także wielkie dinozaury, ziejące ogniem smoki, dumne pawie i egipskie mumie. Prosta malowanka jest jednocześnie wyprawą w świat fantazji, dzięki której dziecko może wziąć udział w oblężeniu zamku, rockowym koncercie i rodeo na Dzikim Zachodzie.
Wydaje mi się, że trochę lepszym pomysłem byłoby wykorzystanie do tego zadania gęstych farb, które nie wymagają używania wody. Żeby uzyskać intensywny kolor należy bowiem umoczyć palec w wodzie i dość długo „masować” farbę aż do jej częściowego rozpuszczenia – a moja Majka nie ma ani umiaru w używaniu wody, ani dość cierpliwości w rozpuszczeniu farby (co nadrabia entuzjazmem), choć może to wynikać z jej wieku – przedszkolak zapewne poradziłby sobie lepiej.
Fajny pomysł, duże urozmaicenie tematów, porządne wykonanie i wiele godzin zabawy. Rozwija cierpliwość i dokładność, inspiruje do poznawania nowych rzeczy, wzbogaca słownictwo, angażuje różne zmysły (Bobasa zaangażowała nawet zmysł smaku, kiedy odwróciłam się dosłownie na sekundę!) i trenuje motorykę małą. Polecam na długie jesienne popołudnia, malujemy od kilku dni, a jeszcze wiele fascynujących przygód przed nami!
Uwaga! Książeczka jest przeznaczona dla dzieci powyżej trzeciego roku życia i wyłącznie pod nadzorem osoby dorosłej. Ja podsunęłam ją swojej o połowę młodszej córce, ale poświęciłam jej przy tym całą swoją uwagę.
Malujemy Palcami. Wesołe zwierzaki, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2017, 48 s.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości portalu sztukater.pl.