Grajki Majki: Przeziębiona lalka Bua Cicciobello

Jeśli rozglądacie się za fajną lalką, koniecznie przeczytajcie też recenzje:
lalka do kąpieli Dolls World
płacząca i siusiająca lalka Little Joy.

To nie jest pierwsza lalka – bobas w naszym domu, ani też pierwsza płacząca i wymagająca opieki, ale małego pacjenta jeszcze nie mieliśmy. A tematycznie zsynchronizowaliśmy się z nią idealnie, bo Maja odpakowywała pudło z Buą w pierwszych dniach zapalenia oskrzeli i dbała o niego przez dwa tygodnie przymusowego chorobowego aresztu domowego.

Bua to dość duża (46 cm) interaktywna lalka z miękkim, materiałowym brzuszkiem kryjącym elektroniczne wnętrze. Nie jest to typowy bobasek, ma dłuższe włoski i wizualnie przypomina mniej więcej roczne dziecko. Dużym plusem jest dla nas fakt, że w morzu różowiutkich lal (w lalkowym świecie chłopcy to prawdziwa rzadkość), zarówno ubranko, jak i dołączone do lalki akcesoria są w odcieniach niebieskiego, a to obecnie najulubieńszy kolor mojej córki. Sama lalka w instrukcji i na opakowaniu określana jest jako chłopiec, ale moim zdaniem po wyjęciu z pudełka nie sposób określić jego płci, więc ogranicza nas tylko wyobraźnia.

I jak to z interaktywnymi lalkami bywa, chwilę po włączeniu zaczyna płakać. W tym momencie może się jeszcze okazać, że wystarczy go przytulić, podać mu butelkę z mlekiem lub smoczek, by go uspokoić, ale jeśli zobaczymy, że na policzkach lalki pojawiają się czerwone rumieńce, wiemy już, że płacze z powodu choroby.

Do zestawu dołączono sporo akcesoriów – mamy stetoskop do przeprowadzenia wstępnego badania, termometr, który po włożeniu do uszka lalki świeci czerwoną lub zieloną lampką, w zależności od jej aktualnego stanu, trzy różnokolorowe buteleczki: z mlekiem, sokiem i syropem oraz strzykawkę i smoczek (świecący w ciemności!).

Wielkie brawa za realizm – nigdy nie wiadomo, czego płaczące dziecko akurat potrzebuje i co pomoże tym razem, totalna loteria. Raz będzie to pojenie lekarstwem, podanie mleka lub soku (zawsze mylę te dwie buteleczki), innym razem konieczny będzie zastrzyk. Kiedy uda nam się skutecznie podać lek i z policzków lalki zaniknie zaczerwienienie, a sam chłopczyk przestanie płakać i odetchnie z ulgą, możemy podać mu smoczek. Po kilku minutach lalka przejdzie w tryb uśpienia i dzięki temu nie musimy pamiętać o jej wyłączeniu, za co daję kolejnego tłuściutkiego plusa – zawsze mam stracha, że zapomnę przesunąć wyłącznik i lalka zacznie mi płakać w środku nocy. W tym przypadku nie ma takiego zagrożenia – do zabawy wracamy dopiero w momencie wyjęcia lalce smoczka, co też jest super, bo córa nie przybiega do mnie i nie trzeba rozpinać ubranka i szukać włącznika za każdym razem, kiedy mojej akurat przyjdzie jej ochota na zabawę. Bardzo dobre rozwiązanie.

Wydawane przez lalkę dźwięki – płacz, odgłosy przełykania i ssania, westchnienia – nie są nadmiernie głośne ani drażniące, określiłabym je wręcz jako całkiem naturalne. Nie przeszkadzają mi jakoś szczególnie, kiedy córka bawi się nią rano w pokoju, a przy mojej nadwrażliwości dźwiękowej nie jest to wcale takie oczywiste.

Zarówno sama lalka, jak i akcesoria są dobrej jakości i całkiem szczegółowo dopracowane – Bua ma nawet języczek, który lekko się ugina po włożeniu mu butelki do ust. Do zestawu zostały dołączone naklejki z nazwą firmy, którymi możemy oznaczyć butelki, jeśli chcemy. Doceniam tą wolność wyboru.

W budowie swego ciała Bua ma trzy otworyw ustach do wkładania smoczka i butelek, w uszku do mierzenia temperatury, oraz w symbolicznym pośladku do zrobienia zastrzyku. Dziurki mają różne wielkości, dzięki czemu nie grozi nam żadna pomyłka, a same akcesoria „łatwo wchodzą”. Jedyny problem nie do końca wprawne rączki mojej pięciolatki napotkały w przypadku termometru – tam trzeba nieco dokładniej wcisnąć, by zaświeciła się lampka. I to jest właściwie jedyny drobny minus, jaki udało nam się znaleźć po tych tygodniach intensywnych testów.

Przeziębiony Bua, poprzez zabawę uczy malucha empatii i troskliwości (Maja szczerze mu współczuła, kiedy jęknął podczas zastrzyku, który podawała mu pierwszy raz), oswaja z wizytą u lekarza i pomaga zrozumieć konieczność przyjmowania leków. Może być dobrym punktem wyjścia do rozmowy o różnych procedurach i zabiegach medycznych.

Interaktywna lalka „Przeziębiony Bua” 
Firma: Cicciobello
Sugerowany wiek: 2+

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Dystrybutora Zabawek Dante.

Grajki Majki: Puzzle 3D

Nie wiem, czy to przez pandemię, czy przez Majkę, która wyjątkowo lubi ten sposób spędzania czasu, ale puzzle przezywają w naszym domu swój renesans. Nawet ja, osoba o najmniejszej dawce cierpliwości na świecie (jak rozdawali cierpliwość, musiałam stać w kolejce po lenistwo, nie ma innej opcji!), miałam ostatnio ochotę coś poukładać. I jak zobaczyłam, że mogę sobie ułożyć Hogwart, to przepadłam.

Puzzle 3D kiedyś już się u nas pojawiły – sprawiłam mężowi Pałac Kultury kilka lat temu, ale sama dotychczas nie mierzyłam się z takim wyzwaniem. Skoczyłam więc na głęboką wodę, bo zestaw, który wybrałam – „Wieża Astronomiczna” – liczy sobie, bagatelka, 237 elementów. Jedne trzeba złożyć przed dołączeniem do układanki, z innych składa się wieloelementowe obiekty (na przykład wieże), by doczepić je do innych części budowli. Niektóre są całkiem spore, a inne są wielkości mojego paznokcia. Na szczęście obrazkowa instrukcja prowadzi krok po kroku Myślałam, że jak zestaw jest oznaczony jako 8+, to usiądę, złożę i będę zadowolona, szybko jednak okazało się, że jeden wieczór to zdecydowanie za mało. Ale satysfakcja po ułożeniu niesamowita.

Puzzle są wykonane z usztywnionej pianki, bez problemu odchodzą od formy i są już odpowiednio ponacinane, by łatwo się zginać, więc do zbudowania modelu nie potrzeba nożyczek ani kleju. Nie jestem jednak najdelikatniejszą (ani najcierpliwszą, czy już o tym wspominałam?) i dwa razy musiałam poratować się taśmą klejącą, bo niestety urwałam kawałek studni i dachu szklarni. Ale nic nie widać!

Bardzo fajna zabawka konstrukcyjna i spore wyzwanie, nawet dla nieco wyrośniętych fanów Harry’ego Pottera. Zbudowaną Wieżę Astronomiczną można połączyć z zestawem zawierającym Wielką Salę i zbudować cały Hogwart.

A jeśli wciąż mało nam atrakcji, to są też zestawy z Hogwart Expressem (kusi mnie bardzo!), czy kamieniczkami z ulicy Pokątnej.

„Harry Potter. Wieża Astronomiczna” Puzzle 3D
Firma: Cubic Fun
Liczba elementów: 237
Sugerowany wiek: 8+

Kto to jednak słyszał, żeby tylko mama miała zabawę? Dla Majki Hogwart to wciąż jeszcze pieśń przyszłości, usiadłyśmy więc razem do składania z puzzli domku dla lalek. Zestaw „Sweet Villa” również jest przeznaczony dla dzieci od 8 roku życia, ale ze względu na mniejszą liczbę elementów (i co za tym idzie mniejsze wymiary). Złożenie domku z 84 puzzli zajęło nam nieco ponad godzinę.

Złożony domek można otwierać, dzięki czemu zyskujemy dostęp do 4 pomieszczeń wewnątrz – jest salon, kuchnia, sypialnia i strych, a także spory taras. Dodatkową atrakcją są otwierane okiennice i kinkiety podświetlane kolorowymi diodami – do zestawu są dołączone dwa światełka na baterie – całość ukrywamy w kominie, a wystające lampki oświetlają dwa pokoje zmieniającymi się kolorami.

Fantastycznie, że poza samą konstrukcją budynku, do złożenia były również mebelki i drobne elementy wyposażenia, jak książki, czy skrzynka na listy. Do zestawu dołączono również piankową „laleczkę”, ale Maja szybko o niej zapomniała i wprowadziła do domku swoją kolekcję „słodziaków” z Sylvanian Famillies.

Fajny pomysł na rodzinne popołudnie i jednocześnie zestaw, który skupiony i zawzięty ośmiolatek faktycznie jest w stanie ułożyć samodzielnie, chociaż w tym przypadku polecenia w instrukcji pozostawiają nieco miejsca na domysły.

„Sweet Villa” Puzzle 3D
Firma: Cubic Fun
Liczba elementów: 84
Sugerowany wiek: 8+

Jest też propozycja dla najmłodszych! Zestawy prostych trójwymiarowych puzzli dla maluchów są dodatkowo do kolorowania – najpierw trzeba upiększyć wszystkie element za pomocą dołączonych do zestawu flamastrów lub farb, jak to wymyśliła Maja, a następnie złożyć je w prostą konstrukcję. Z naszego zestawu „Pszczółka i ślimak” powstał pszczółkowy stojak na długopisy dla dziadka i ślimacza ramka na zdjęcie dla babci. Zestaw jest przeznaczony dla dzieci od 5 do 11 lat i składa się z 22 elementów, czyli wychodzi mniej więcej po 10 elementów na jedną konstrukcję.

To z kolei super sympatyczny pomysł na prezent od dziecka dla najbliższych diy (lada moment będzie dzień babci!) albo kreatywna, konstrukcyjna zabawka, która nie tylko zajmie uwagę, ale i jej efekty będą ozdobą dziecięcego pokoiku.

„Zestaw do kolorowania – pszczółka i ślimak” Puzzle 3D
Firma: Cubic Fun
Liczba elementów: 22
Sugerowany wiek: 5-11 lat

Recenzja powstała dzięki uprzejmości dystrybutora zabawek Dante.

Grajki Majki: klocki Magformers

To nasze pierwsze spotkanie z klockami magnetycznymi Magformers i prawdę mówiąc kiedy dowiedziałam się, ile to cudo kosztuje, zjeżyły mi się włosy w miejscach, o których nawet nie wiedziałam, że są owłosione. Podobno jednak taki zakup powinno się traktować jako rodzaj inwestycji, która posłuży kilku pokoleniom i – podobnie jak klocki lego – te również są niezniszczalne.

Chociaż zestaw, który wybrałam jest przeznaczony dla najmłodszych od 18 miesiąca życia, okazał się odpowiedni również dla mojej czterolatki i bardzo polecam go początkującym na pierwszy kontakt z ta zabawką.

Składa się z 32 klocków w dwóch kształtach – 12 trójkątów równobocznych i 18 kwadratów w 6 żywych kolorach; dwa drzewka urozmaicające zabawę oraz dwie całokartonowe książeczki edukacyjne będące urozmaiceniem zabawy.

Pierwsza z nich to obrazkowa instrukcja obsługi klocków z przykładowymi wzorami, które można ułożyć z dostępnych elementów – to jednocześnie instrukcja postępowania z klockami. W pierwszych krokach maluch dopasowuje klocki do naturalnej wielkości ilustracji (na przykład będącej siatką sześcianu), następnie delikatnie podnosi konstrukcję w sposób pokazany na obrazku, a ta, dzięki umieszczonym w klockach magnesom, „magicznie” zmienia się w przestrzenną bryłę. Z każdą kolejną stroną poziom trudności stopniowo rośnie, a układanki stają się coraz bardziej urozmaicone. Dziecko zbuduje między innymi domki, które połączy w porośnięte drzewami osiedle, motylka, serduszko, ananasa, a nawet rakietę kosmiczną!

To świetny sposób na ćwiczenie kreatywności, logicznego i przestrzennego myślenia, a także trening sprawności małych rączek oraz nazywania kształtów i kolorów. Niektóre budowle wymagają złożenia kilku elementów, dzięki czemu dziecko uczy się planowania kilku kroków naprzód.

Druga książeczka jest narracyjna – to króciutkie przygody zwierzątek ilustrowane kształtami ułożonymi z klocków. Wraz z nimi maluch pozna nazwy kształtów geometrycznych, które można ułożyć z danych nam kształtów podstawowych, a także nauczy się znajdować i rozpoznawać owe kształty w otaczającym nas świecie. To również fajna zachęta do układania kolejnych form – tym razem płaskich.

Zabawa jest bardzo fajna, a jak z wytrzymałością? Czy produkt jest wart swojej ceny?

Zdecydowanie.

Obawiałam się, że skoro w klockach są magnesy, to same plastikowe oprawki, złożone zapewne z dwóch części będzie można łatwo otworzyć i połamać – nic bardziej mylnego, mimo najszczerszych chęci nie mogłam nawet wypatrzeć krawędzi, nie mówiąc już o wepchnięciu w nią paznokcia. Magnesy trzymają mocno, więc ułożona figura bez problemu utrzymuje swój kształt (można nią nawet podrzucać, sprawdzone info – Majka ułożyła sobie piłeczkę), ale też rozłożenie na części pierwsze nie wymaga użycia szczególnej siły. Kolory są soczyste i jednolite, a plastik nie wydaje się skłonny do zarysowań – myślę, że ma szansę oprzeć się dzieciom, które mylą jeszcze zabawki z gryzakami. Jestem też bardzo pozytywnie zaskoczona „pancerną” forma instrukcji – to książka z nieco grubszego kartonu formatu A4 z bezpiecznie zaokrąglonymi rogami i śliskimi stornami, bez problemu będzie można zetrzeć ewentualną ślinę.

To najprostszy zestaw, jest jednak ogromny wybór bardziej skomplikowanych propozycji, w skład których wchodzą już zaawansowane i różnorodne kształty. Można z nich tworzyć pojazdy, dinozaury, zamki księżniczek i co tylko mała główka wykoncypuje. Można również dokupić osobno małe zestawy pojedynczych kształtów, np. paczkę trójkątów oraz gadżety będące urozmaiceniem zabawy, jak drzewka.

Polecam jako pomysł prezentu na większą okazję, albo na przykład prezent składkowy. Tak naprawdę wystarczy jeden/dwa zestawy, by mieć ogromną pulę rozmaitych kombinacji i zabaw. A zapowiada się, że klocki będą z nami dłuuugo. I chociaż sam karton jest duży, to same zajmują mało miejsca w przechowywaniu – same elegancko składają się w schludne słupki ;)

Klocki Magformers. My first play 32 set
Firma: Magformers
Sugerowany wiek: 18 miesięcy+

Recenzja powstała dzięki uprzejmości dystrybutora zabawek Dante.

Grajki Majki: Podświetlany globus, Alaysky

Już w pierwszych zdaniach zacznę od dzielenia się entuzjazmem, bo szczegół, którym skusiła mnie ta pomoc naukowa – czyli podświetlenie – sprawdza się świetnie. Sam pomysł kuli ziemskiej jako lampki nocnej uważam za genialny i urzekł mnie od pierwszego momentu, a i z wykonania jestem bardzo zadowolona. Globus jest zasilany bateriami (paluszki, więc łatwizna), dzięki czemu można go przenosić bez wyłączania, żaden kabel nie pałęta nam się pod nogami i nie jesteśmy uzależnieni od dostępności wolnego gniazdka w pobliżu. Światło nie razi po oczach, jest dostatecznie jasne, by delikatnie rozproszyć mrok dziecięcego pokoju i by szczegóły zabawki były wystarczająco dobrze widoczne.

Kiedy oglądamy globus bez podświetlenia (można też przy pomocy dotyku, bo wzniesienia zostały trójwymiarowo uwypuklone), widzimy przed sobą mapę geograficzną. Natomiast po włączeniu światła pojawia się mapa polityczna, czyli podział na kraje. Małe czary-mary.

Nie wiem, czy taki szczegół (w sumie przecież bardzo ważny!) powinien mnie zaskakiwać, ale jakoś nie spodziewałam się, że całość będzie w języku polskim. A jest!

Dodatkową atrakcją urozmaicająca korzystanie z globusa jest aplikacja na telefon, dzięki której, po wybraniu odpowiedniej opcji, można poszerzać wiedzę o ciekawostki ze świata zwierząt wodnych i lądowych, odkryć geograficznych, atrakcji turystycznych, czy przestrzeni kosmicznej. A wszystko to pojawia się wokół globusa dzięki wykorzystaniu technologii rozszerzonej rzeczywistości.

Niestety nie jestem w stanie obiektywnie ocenić samej aplikacji, bo mój telefon jest na nią po prostu za słaby. Udało mi się podejrzeć co nieco z trójwymiarowych brył, bo w takiej formie przedstawiono cuda natury i zwierzęta na globusie, a nawet zagrać w prostą grę w kosmosie, ale program za bardzo mi się zacinał i za często wyłączał, żebym dała radę posłuchać ciekawostek, czy po prostu pobawić się nią trochę. Wystarczyło za to, by zirytowały mnie dźwięki w pętli na ekranach menu. Na telefonie męża było trochę lepiej, ale wciąż nie na tyle, by korzystać z przyjemnością. Na szczęście dla mnie aplikacja to tylko dodatek i nie nastawiałam się na niego jakoś szczególnie – ot, ciekawostka. Plusem jest fakt, że aplikację można pobrać w dowolnym momencie, więc być może wykorzystam ją jeszcze w przyszłości – jak maja podrośnie, a ja skuszę się na nowy sprzęt.

Sam globus oceniam bardzo dobrze i z czystym sumieniem polecam, bo jest lekki, starannie wykonany i z „efektem łał”, jaki daje podświetlenie i wypukłe elementy. A sama aplikacja może zainteresuje technomaniaków i łowców nowinek.

Globus występuje w trzech rozmiarach – 21 cm (ten niestety bez podświetlenia), 25 cm i 32 cm. My mamy ten środkowy i moim zdaniem jest w sam raz.

„Globus 25 cm z mapą geograficzną, polityczną i aplikacją”
Firma: Alaysky
Sugerowany wiek: 5+.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości dystrybutora zabawek Dante.

Grajki Majki: Crazy Science. Fabryka potworów. Embriony

Już sama nazwa tej zabawki wzbudza we mnie niepokój – nie dość, że w opakowaniu mam znaleźć embrion, to jeszcze embrion potwora… Czy dodatkowa zachęta jest tu jeszcze potrzebna?

W niewielkim kartoniku znajdziemy kolorową kulę (jajo!) i odpowiadający jej kolorowi barwnik w płynie zamknięte w plastikowym słoiczku z podziałką oraz spis potworków.

Wszystko, co należy zrobić, to nalać wody do słoika (my wykorzystałyśmy nieco większą miseczkę, żeby było łatwiej w niej grzebać), odpakować kulkę z folii zabezpieczającej i wrzucić ją do wody. A potem można obserwować musujący spektakl nabierającej coraz intensywniejszego koloru wody, bąbelków i pianki, wśród których pojawi się jedna z 24 szkaradek. Moje dziecię uwielbia musujące kule i była trochę rozczarowana, że tym razem bawimy się nimi w słoiku, zamiast w wannie, ale dała się przekonać i do tego sposobu. Szczególnie, kiedy zaczęłyśmy robić eksperymenty z kolorami i do niebieskiej wody po pierwszym z potworków włożyłyśmy żółtą kulkę w celu uzyskania pięknie toksycznej zieleni (to musi być magia! :D ).

Po wyłowieniu potworka przyszedł czas na szukanie jego nazwy na ulotce. Każda z figurek ma zabawne, zakręcone imię, groźną moc i neutralizującą ją słabość. Każdej z nich poświęcono akapit opisu, do stworzenia którego inspiracją były realnie istniejące zwierzęta. Trafił nam się na przykład Mimetyczny Spryciarz – kuzyn pustynnego fenka, czy Uzbrojony Irokezik – potomek stegozaurów. Chociaż na pierwszy rzut oka opisy wydają się głupiutkie, dla nas stały się punktem wyjścia nie tylko do poszukiwań zwierzęcych pierwowzorów potwornych stworków, jak i do rozmowy o takich zjawiskach jak mimetyzm, czy daltonizm.

Teoretycznie wyklute potwory powinno przechowywać się w dołączonych słoiczkach – w „formalinie” z wody zabarwionej pigmentem. My jednak przechowujemy je na sucho – takie figurki służą nam czasami jako pionki do gry, albo w pracach plastycznych. Jak zrobi się cieplej, mam w planie zamrozić je w foremce do lodu z wykorzystaniem odrobiny barwnika albo farbki i wykorzystać do lodowego malowania w ogródku.

Fajna alternatywa dla czekoladowego jajka z niespodzianką, jeśli nie chcemy futrować dziecka olejem palmowym. Niestety, od słodycza jest też sporo droższa, podobnie, jak od ulubionych biedronkowych kulek do kąpieli Majki z dinozaurami i jednorożcami. Wielkim atutem jest natomiast oznaczenie każdej kulki i kartonika numerem – dzięki temu możemy uniknąć kupienia dwóch kulek z takim samym potworkiem i kompletowanie kolekcji będzie sporo łatwiejsze. A element niespodzianki i tak zostaje zachowany, bo nie wiemy, który ze stworków kryje się pod daną cyfrą, dopóki sami tego nie sprawdzimy!

Z niecierpliwością czekamy na jednorożcowo-księżniczkową wersję!

„Crazy science. Fabryka potworów. Embriony”
Firma: Lisciani
Sugerowany wiek: 3+.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości dystrybutora zabawek Dante.

Grajki Majki: „Pierwszy zegar” Quercetti

Internet aż kipi od pomysłów, na kreatywne zajęcia podczas przymusowego zamknięcia w czterech ścianach. Można nauczyć się nowego języka, robienia na drutach, pieczenia tortów, tańczenia samby, można przebierać się za postaci z arcydzieł malarstwa dawnego, nauczyć kota aportowania, nadrobić zaległości w serialach albo ćwiczyć z Chodakowską. Chyba, że jest się matką, wtedy sukcesem jest wzięcie prysznica w ciszy i samotności.

Skoro jednak przez najbliższy czas nie ma co liczyć na chwilę choćby ucieczki od naszych małych koali, może warto postawić na wspólne zdobywanie jakiejś ambitnej umiejętności?

U nas stanęło na nauce odczytywania godzin z zegarka. Pod koniec stycznia Majeczka dostała na urodzinki uroczy zegarek na rękę z Myszką Minnie, najwyższy czas przestać traktować go wyłącznie jako ozdobę! Szczególnie, że w obecnej sytuacji, bez przedszkola i z rodzicami, którzy niby są cały czas w obok, ale jednak jednocześnie w pracy, kompletnie runęła nasza domowa rutyna i Majka zupełnie straciła poczucie czasu. Czy można sobie wymarzyć lepszy moment na wgłębienie tajemnic zegara?

Z pomocą przyszedł nam zestaw edukacyjny od Quercetti. Znajdziemy w nim wszystko co niezbędne do złożenia zegara demonstracyjnego – co ciekawe, tekturową tarczę zegara montujemy na takiej samej planszy z dziurkami, którą wykorzystujemy w mozaice „Pixel Daisy”, bardzo lubię takie uniwersalne rozwiązania. Do tarczy, doczepiamy ręcznie obracane wskazówki w dwóch kolorach i 12 gwoździków z naklejanymi cyferkami. My korzystamy na ten moment z czerwonych gwoździków z cyframi od 1-12, ale dla bardziej zaawansowanych są również niebieskie kołeczki z godzinami popołudniowymi, od 13 do 24. Na tarczy zaznaczono również minuty.

Zegar służy nam na razie przede wszystkim do określania czasu – zaznaczam na nim o której trzeba przyjść na śniadanie, do której jest czas na zabawę, a kiedy będzie można obejrzeć bajkę i godzinę zakończenia mojej pracy. Ale w zestawie znajdują się jeszcze karty z markerem suchościeralnym o gąbką do nauki zapisywania godzin zapakowane w zamykanym koszyczku. Karty występują w dwóch wersjach – mniejsze z dodatkowym obrazkiem pomocniczym i większe z samym przedstawieniem zegarka. Naszym zadaniem jest zapisać cyframi godzinę, którą wyznaczają wskazówki na tarczy zegara, lub odwrotnie – zaznaczyć na zegarku godzinę zapisaną poniżej cyframi. Karty zostały oznaczone kolorami – na żółto godziny przedpołudniowe i na granatowo godziny popołudniowe.

Do zestawu dołączono instrukcję wprowadzającą podstawowe pojęcia i tłumaczącej w jaki sposób odczytywać godziny. Znajdziemy tu również dodatkową instrukcję (w językach włoskim i angielskim) dotyczącą zabawy z dzieckiem w duchu Montessori

„Pierwszy zegar”
Firma: QUERCETTI Play Montessori
Sugerowany wiek: 4-8 lat.

Zestaw znajdziecie TUTAJ.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości dystrybutora zabawek Dante.