Bajki Majki: „Tato, zdobądź dla mnie księżyc” Eric Carle

Po fenomenalnej „Bardzo głodnej gąsienicy” z dziurkami i całkiem uroczym „Pajączku” z wypukłymi elementami, trafiłyśmy z Maj na kolejną książkę Erica Carle, która skradła nasze serducha – do tego stopnia, że Maja sama przyszła do mnie po pieniążki, bo chciałaby kupić sobie jedną książeczkę na pikniku literackim.

Ta nowość (a przynajmniej w polskim tłumaczeniu, bo zdaje się, że oryginał został napisany jakoś w latach osiemdziesiątych) to dla odmiany książeczka – rozkładanka.

Główna bohaterka, Monika, ma pewne marzenie – bardzo chciałaby pobawić się z księżycem. A któż nadaje się lepiej do spełniania dziecięcych marzeń, niż tata? Zaopatrzony w naprawdę długaśną drabinę wyrusza zdobyć księżyc dla swojej córeczki. Ten co prawda okazuje się być nieco zbyt duży, ale na całe szczęście, jak możemy zaobserwować na przeciągu miesiąca, księżyc przecież maleje.

Strasznie sympatyczny pomysł na wytłumaczenie ciekawskiemu maluszkowi zjawiska faz księżyca i przy okazji (a może przede wszystkim!) pełna ciepła opowieść o cudach, do jakich jest zdolny tata zakochany w swojej małej córeczce. A my kochamy książeczki o tatusiowej miłości.

Książeczka jest niewielka i całokartonowa, dzięki czemu sprawia wrażenie naprawdę wytrzymałej, mimo ruchomych, otwieranych elementów. Bo część stron rozkłada się tak, by pokazać wyjątkową długość drabiny, wysokość, na jaką wspina się tata, czy ogrom księżyca.

W całej historii niewiele jest słów (dla porównania, mniej więcej o 1/3 mniej niż w książeczce o gąsienicy) – zdecydowanie dominują charakterystyczne dla autora, malarskie ilustracje, głównie w pięknych odcieniach ultramaryny. Tekst jest jedynie dopełnieniem i objaśnieniem sytuacji – po jednym, dwóch zdaniach (a czasem nawet słowach) na stronę. Co ciekawe, ani trochę nie umniejsza to całej historii.

Od niedawna to nasza ulubiona książeczka na dobranoc. Bardzo polecamy.

Eric Carle, Tato, zdobądź dla mnie księżyc, Warszawa: Wydawnictwo Tatarak, 2018, 34 s.

Bajki Majki: „Pajączek” Eric Carle

Jakiś czas temu pisałam o „Bardzo głodnej gąsienicy” – dzisiaj przyszła pora na drugą książeczkę Erica Carle, której bohaterem jest drobne stworzonko. I choć w tej kartonówce nie przewidziano miejsca na dziury, jest równie ciekawa i potrafi zająć dziecko na długie minuty .

Pewnego słonecznego dnia w gospodarstwie pojawia się nowy mieszkaniec – malutki Pajączek, którego wiatr wraz z babim latem przyniósł na płot zagrody. Nie tracąc czasu ucieszony Pajączek zabrał się za tkanie sieci. Tymczasem kolejne zwierzątka podchodzą do niego przez cały dzień zapraszając go do udziału w różnych praktykowanych przez siebie aktywnościach – od skubania trawki, przez polowanie na koty aż po błotną kąpiel. Pajączek jednak nie daje się skusić i pracowicie tka swoją pajęczynę. A wysiłek się opłaca, bo po skończonej pracy w jego sieć wpada mucha i wytrwały stawonóg idzie spać z pełnym brzuszkiem.

I chociaż główny bohater jest nieco aspołeczny i nie najlepiej radzi sobie z nawiązywaniem nowych znajomości, jego samozaparcie i pracowitość są godne podziwu.

Książeczka przede wszystkim uczy małych czytelników wytrwałości i pilnowania swoich obowiązków. Świetnie sprawdzi się również jako ćwiczenie utrwalające nazwy i dźwięki wydawane przez wiejskie zwierzątka oraz pomoże zapamiętać ich zwyczaje. Dodatkowym szczegółem, który przyciąga uwagę dziecka jest delikatne uwypuklenie pajęczej sieci i wykropkowanie ciałek muchy i pająka – dzięki temu książeczkę czyta się przy użyciu kilku zmysłów angażując jednocześnie wzrok, słuch i dotyk – to również świetny trening wrażliwości dla małych paluszków.

Całokartonowa książeczka została wydana w naprawdę wygodnym formacie (bardzo sobie z Maj cenimy te pozycje, które równie komfortowo czyta się wspólnie – u mamy na kolanach, co samodzielnie), a charakterystyczne dla autora, niebanalne „wycinankowe” ilustracje cieszą zmęczone wszechobecną pastelozą oczy.

Pajączki wcale nie są takie straszne, jakby się mogło wydawać! Ten osobnik okazuje się bardzo sympatyczny, a dzieci głaszczą go na wyścigi ;)

Eric Carle, Pajączek, Warszawa: Wydawnictwo Tatarak, 2014, 26 s.

Bajki Majki: „Własny kolor” Leo Lionni

Taką oto pozycję Maj zainkasowała z okazji Dnia Dziecka i od rana jesteśmy nią absolutnie zachwycone. Przyznaję, że kupiłam tą książeczkę nieco w ciemno i po okładce – po prostu uwielbiam kameleony, a do wydawnictwa Tatarak mam zaufanie, więc kiedy tylko mignęła mi w księgarni internetowej, wrzuciłam ją do koszyka bez specjalnych refleksji, ot poryw serca. I do dzisiaj czekała w ukryciu na odpowiednią okazję.

Jest fantastyczna, przerosła wszystkie moje oczekiwania. To fantastyczna historia o poszukiwaniu własnej tożsamości i akceptacji, i jeszcze piękniejsza historia o przyjaźni. Pewien mały kameleon zauważa, że każde zwierzątko ma swój określony kolor, natomiast on sam zmienia kolory wraz ze zmianą otoczenia. Kiedy jego próby odnalezienia własnego koloru kończą się niepowodzeniem, sfrustrowany pyta innego kameleona, czy kiedykolwiek będzie mógł mieć jakiś kolor na własność.

„Obawiam się, że nie – odpowiedział nieznajomy. – Za to możemy wędrować razem. Nasz kolor będzie się zmieniał w zależności od otoczenia, ale to będzie nasz wspólny kolor!”

Od tej pory kameleony poznawały świat razem, a ich ciągłe zmiany koloru z utrapienia zmieniły się w świetną zabawę.

Poza wspaniałym przesłaniem, „książeczka o kameleonie” urzekła mnie również przepięknymi ilustracjami. Lekkie, miękkie, akwarelowe, rozmyte, w przepięknych kolorach. Moje ulubione to te, które przypominają stempelki z ziemniaków, takie przypomnienie zabawy z dzieciństwa to świetny prezent z okazji dzisiejszego dnia, nie mogę się doczekać, żeby zrobić takie pieczątki z Bobasą.
Podobnie jak „Bardzo głodna gąsienica” tego samego wydawnictwa, „Własny kolor” zapowiada się pancernie. Grube kartonowe strony i poręczny format – mam nadzieję, że posłuży nam naprawdę długo.

To nieoceniona pomoc w nauce kolorów. Szczególnie, że jest nie tylko o kolorach, ale również o odcieniach i deseniach.

Piękna, mądra, inna niż wszystkie, z fajnym przesłaniem. No i pełna kameleonów, a kameleony są super! Zdecydowanie arcydziełko!

Bardzo polecamy i maluchom, i starszakom i tym zupełnie dorosłym dzieciom z najlepszymi życzeniami! <3

Leo Lionni, Własny kolor, Warszawa: Wydawnictwo Tatarak, 2015, 30 s.