Bajki Majki: „Jak wytresować kota? Historie prawdziwe” Dawid Ratajczak

Książki o kotach są gratką dla kociarzy w każdym wieku i świetnie się ubawiłam czytając ten tytuł. Pamiętam jednak, jak uwielbiałam w dzieciństwie tego typu historie – „Kocie opowieści” Jamesa Herriota były jedną z moich ulubionych książek, kiedy tylko nauczyłam się w miarę sprawnie czytać. Znam je niemalże na pamięć. A że książki Ratajczaka nie mają tak naprawdę ograniczenia wiekowego i zostały wydane nakładem Wydawnictwa Skrzat, które niejako konotuje literaturę dziecięcą, czwarty tom „Jak wytresować kota” trafił do kategorii Bajki Majki, choć zdecydowanie przez jakiś czas będzie jeszcze na wyrost.

Ale nie dajcie się zwieść! Bardzo rekomenduję tą pozycję również dla dorosłych, swój egzemplarz zamierzam niebawem [nie czytaj tego siostro, chyba, że chcesz mieć urodzinowy spoiler!] sprezentować siostrze na 23 urodziny.

 

Oczywiście dzieci nie wszystko zrozumieją – nie mają w końcu aż tak dużego życiowego doświadczenia i obycia z kotami i stworzeniami kotopodobnymi (wciąż podejrzewam Vincenta o jakieś tajemnicze małpie geny), jak człowiek dorosły – ale z pewnością i tak będą miały ubaw po pachy. Ja miałam.

W przeciwieństwie do poprzednich trzech części serii, ta nie powstała jako typowy poradnik. Na tą niewielką gabarytowo książeczkę składa się pięć opowieści pięciu kotów i ich właścicieli. Są to historie mogące stanowić archetyp kociego zachowania, bez wątpienia znany wszystkim wytrawnym kociarzom. Ci, czytając, będą mądrze kiwać głową ze zrozumieniem, gładząc brodę i podkręcając wąsa. Dla początkujących użytkowników stanowią cenną wartość dydaktyczno-moralizatorską, pomagając im choć trochę przygotować się psychicznie na nieuniknione.

Pewne wydarzenia są bowiem całkowicie przewidywalne – jak na skutek ścierania się zimnych i ciepłych mas powietrza musi powstać burza, tak możemy spodziewać się pewnych określonych efektów, kiedy próbujemy podać kotu tabletkę, przypiąć mu smycz i zabrać na spacer (aczkolwiek jestem w posiadaniu pewnego dowodu anegdotycznego, że to jednak możliwe!), czy postawimy w domu kota choinkę. A jednak mimo to za każdym razem jesteśmy zaskoczeni, prawda?

Wszystkie są świetne w swojej prawdziwości, ale moją ulubioną zdecydowanie jest opowieść (chociaż bardziej może przypowieść?) o odchudzaniu „puszystego, ale szczęśliwego” Krokieta, zawierająca relację jego diety z godziny na godzinę, niczym napad na mennicę królewską.

Lekki język, komizm życia codziennego, dużo bardzo kocich kotów i całkiem sporą dawkę wartościowej kociej wiedzy przeplecionej między wierszami gwarantują poprawiająca humor i pożyteczną rozrywkę niezależnie od metryki odbiorcy. Wystarczy tylko umieć czytać!

Dawid Ratajczak, Jak wytresować kota? Historie prawdziwe, Kraków: Wydawnictwo Skrzat, 2019, 160 s.

Recenzja powstałą dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skrzat.

Bajki Majki: „Artek i bardzo długi tydzień” Magdalena Zarębska

Fakt, że mama jest Naczelnym Ogarniaczem Życia Codziennego jest niepodważalny. Co więc będzie z Artkiem, Sebą i tatą, kiedy Podpora Domowego Porządku będzie musiała pójść do szpitala? I to aż na cały tydzień?

Młodszy braciszek nie za wiele jeszcze rozumie, tata udaje, że sobie radzi, ale wszystkie złudzenia pryskają, kiedy przychodzi do nastawienia prania, a Artek… Artek przede wszystkim strasznie tęskni. I nie do końca potrafi sobie poradzić ze zmianą bezpiecznej rutyny. Bo chociaż pani Halinka jest kochaną opiekunką, a tata bardzo się stara, to jednak robią wszystko całkiem inaczej, niż mama. Zupełnie na opak.

Jak zakończy się męski tydzień w domu Artka? Czy chłopiec już zawsze będzie się spóźniał do przedszkola? Czym skończą się odwiedziny u dawno nie widzianych dziadków? Czy tata będzie musiał zmierzyć się również z prasowaniem? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w nie tak długiej książce o bardzo długim tygodniu.

Ślicznie wydana książeczka z dużą czcionką i licznymi ilustracjami Kasi Nowowiejskiej podzielona została na trzynaście niedługich rozdziałów, dzięki czemu można dawkować lekturę w kilku, a nawet kilkunastu częściach i dopasować długość czytanego tekstu do możliwości i chęci malucha.

Historię kończy krótkie podsumowanie przypominające małym słuchaczom czego Artek nauczył się podczas swojej przygody – między innymi, że różnice pomiędzy zachowaniem rodziców są czymś pozytywnym, warto spędzać czas również z innymi członkami rodziny, i o tym, jak ważne są badania lekarskie.

Niełatwa sytuacja z życia przedszkolaka przedstawiona sympatycznie, na wesoło i z dużą dozą zrozumienia dla nie do końca zrozumiałych emocji rozpierających dziecięce serduszko. A i rodzic niejednokrotnie się uśmiechnie, gdy zachowanie Artura przypomni mu pomysły jego własnego szkraba. Mądrze, lekko i z humorem, na pewno sięgniemy po pozostałe tytuły z serii „Mój Mały Świat”.

Polecamy wszystkim małym mamoprzylepom!

Magdalena Zarębska, Artek i bardzo długi tydzień, Kraków: Wydawnictwo Skrzat, 2019, 104 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skrzat.

Bajki Majki: „Przedszkole Pani Matyldy. Zosia i złote serce” Aneta Grabowska

Pani Matylda ma torbę, w której mieści się zapasowe wszystko, wyjątkowo różnorodną mimikę, niezwykłe zdolności zjednywania sobie ludzi i… gromadkę przesympatycznych, ciekawych świata zuchów.

Wraz z tą wyjątkowo pomysłową opiekunką dzieci nie tylko nauczą się przeganiać smutek, ale wyruszą również na niezwykłą przygodę w poszukiwaniu wytłumaczenia zaskakujących związków frazeologicznych. Świat dorosłych bywa czasami tak trudny do zrozumienia!

Mnóstwo słodkodziecięcego spojrzenia na świat i ogromna dawka wiedzy w niewielkiej, ślicznie zilustrowanej książeczce. Prosta fabuła, przypominająca maluszkom wydarzenia z codziennego życia przedszkola, jasne wytłumaczenie pozornie niewytłumaczalnego i zwięzłe podsumowanie każdego problemu to największe atuty tej pozycji. Duża czcionka zachęci do pierwszych prób poznawania liter, a twarda oprawa zabezpieczy wnętrze książki przed zagrożeniami, jakie niosą niewprawione jeszcze rączki.

Jedyne, co nie do końca mi się podobało, to powielanie mitu o niezbędnej asyście bociana podczas starań o powiększanie rodziny, bo staram się unikać wprowadzania dziecka w błąd. Jakoś jednak udało mi się to córce wytłumaczyć, a w końcu każdy pretekst do rozmowy jest dobry.

Czy można ukraść złote serce? I czy aby posiadanie takowego nie jest niezdrowe? Czy za kradzież koni grozi kara? A chłop jak dąb wypuści korzenie? Na te i wiele innych pytań odpowie Wam i waszym dzieciom nieskończenie cierpliwa Pani Matylda.

Aneta Grabowska, Przedszkole Pani Matyldy. Zosia i złote serce, Kraków: Wydawnictwo Skrzat, 2019, 64 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skrzat.

Bajki Majki: „Sekret pustej książki” Marta Kucharz

Jak zachęcić dziecko do czytania? Interaktywnie! Zagadkami, tajemnicami i literackimi podchodami.

Kiedy Hania, z powodu przeprowadzki, otrzymuje w spadku po poprzednich właścicielach olbrzymi regał od góry do dołu wypełniony książkami, jest daleka od zachwytów. To w końcu raczej średnia atrakcja dla kogoś, kto nie lubi czytać. Z tego samego powodu jedyna sąsiadka w wieku zbliżonym do Hani wydaje się strasznie nudnym materiałem na przyjaciółkę – całymi dniami nic, tylko siedzi z nosem w książce. Takie nastawienie może zmienić tylko jakieś niezwykłe zdarzenie. Albo przygoda! A taką właśnie zapowiada zagadka odnaleziona w jednym z wiekowych tomów. Zagadka, do której rozwiązania przyda się oczytana znajoma, jej aportujący kot i… zdziwaczała staruszka z sąsiedztwa? Tajemniczy liścik prowadzi do kolejnego i jeszcze następnego, a na końcu tej zakręconej drogi ma czekać skrzynia ze skarbem!

Niedługa, intrygująca i bardzo pomysłowa historia poruszająca uniwersalne tematy, jak obawy związane ze zmianą środowiska, lęk przed odrzuceniem i przyjaźń – nie tylko między rówieśnikami. To po prostu międzypokoleniowe czytelnicze podchody!

To świetna propozycja dla dzieci, które radzą już sobie z samodzielnym czytaniem, ale jeszcze nie tak płynnie, by porywać się na powieść standardowego formatu. „Sekret pustej książki” budową przypomina kultowe książeczki o Hani Humorek, czy Koszmarnym Karolku – szczególnie pod względem sporej, wygodnej czcionki o dużej interlinii i krótkich rozdziałów bogato przetykanych ilustracjami. Jest jednak od nich bardziej atrakcyjny wizualnie. Wydanie jest wyjątkowo ładne – w twardej oprawie, na błyszczącym papierze, z kolorowymi ilustracjami Elżbiety Moyski, które wyjątkowo przypadły mi do gustu.

Ciekawa, pomysłowa, ładna i dostosowana do potrzeb czytelnika stojącego na progu swej wielkiej książkowej przygody. Naprawdę warta uwagi, świetnie sprawdzi się jako prezent dla dziecka, które chcemy zarazić czytelniczą pasją.

Marta Kucharz, Sekret pustej książki, Kraków: Wydawnictwo Skrzat, 2019, 105 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skrzat.