Bajki Leona i Majki: „Kocia Szajka i fałszerze pierników” Agata Romaniuk, Malwina Hajduk

Co członkowie Kociej Szajki porabiają pomiędzy śledztwami? Morfeusz zapisał się do szkoły, żeby nauczyć się pisać i być w tej samej klasie ze swoją dziewczyną, a reszta kotów produkuje zawzięcie całą armię kasztanowych ludzików odpoczywając w ostatnich promieniach jesiennego słońca.

A kiedy kota nie ma, myszy harcują, czyli zbrodnia nie śpi! Tym razem grupa wąsatych detektywów otrzymuje zaproszenie do jednego z moich najulubieńszych zakątków Polski – do pachnącego piernikami Torunia, gdzie rozpanoszyła się mafia fałszerzy tych słynnych smakołyków, której członkowie noszą niepokojąco zdrowo brzmiące pseudonimy.

Koty ruszają więc pociągiem przez cały kraj, by wspomóc toruńską policję w wykryciu i ujęciu sprawców. Podejmują współpracę z emerytowanym kocim komisarzem Bibi Lolo i bez trwogi w sercach przyjmują nowe wyzwanie. A będzie to sprawa wymagająca wyjątkowej zręczności, przebiegłości  i odpowiedniego przygotowania. Przed kocimi detektywami warsztaty w muzeum piernika, podczas których nauczą się odróżniać prawdziwe katarzynki, serduszka i uszatki od tych podrobionych i w pełni zrozumieją na czym polega groza przestępstwa. Odwiedzą najpiękniejsze zakamarki toruńskiego starego miasta śledząc podejrzanych i przesłuchując świadków i znajdą nawet chwilę na wizytę w planetarium.

Tym razem na czytelników, poza ekscytującym śledztwem okraszonym godną dawką humoru, i kocio-cieszyńskiej gwary, czeka grunge’owy klimat deszczowego Torunia, mrocznych barów, gdzie podają gorącą kawę (tylko czarną!) i mrożoną deszczówkę na kieliszki, a emerytowani policjanci słuchają przebojów z musicalu „Koty” płynących z równie emerytowanej szafy grającej – tak różny od przytulnego klimatu Kornela czy wegańskiej latte z cieszyńskiego Tramwaju, nie mniej jednak intrygujący. A nasi wyjątkowi bohaterowie odnajdą się w nim znakomicie i dodadzą swój własny odcisk pazurka.

Jak zawsze genialna przygoda w fenomenalnej oprawie graficznej! W kolejnym tomie gorąco zapraszamy do Gdańska!

Nie przegapcie też poprzednich części serii:
„Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi”
„Kocia Szajka i ucho różowego jelenia”
„Kocia Szajka i napad na moście”
„Kocia Szajka i duchy w teatrze”

Agata Romaniuk, Malwina Hajduk, Kocia Szajka i fałszerze pierników, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2022, 122 s.

Recenzja powstała w ramach współpracy barterowej z Wydawnictwem Agora.

A więcej książek o Toruniu znajdziecie tutaj -> Toruń.

Bajki Majki: „Kocia szajka i duchy w teatrze” Agata Romaniuk

Nowy tom przygód Kociej Szajki to w naszym domu zawsze małe święto – od 4 do 8 dni wieczornej detektywistycznej przygody (wszystkie tomy „Kociej Szajki” mają po 8 rozdziałów, staram się przeciągać przyjemność jak najdłużej się da, ale różnie z tym bywa).

W Cieszynie nadeszła wiosna – czas wygrzewania futer w pierwszych promieniach słońca, kociego romansowania, grania w planszówki w kawiarni Tramwaj i wyjść do cieszyńskiego teatru. Podczas premiery najnowszego przedstawienia „Fale morza i miłości”, na które, wśród wielu znanych nam już bohaterów wybrał się również wyjątkowo elegancki Morfeusz, zdarza się wypadek, w którym zostaje ranna słynna czeska aktorka. Kto wprawił w ruch obrotową scenę i dlaczego? I przede wszystkim – czy to naprawdę mogły być duchy? To wprost wymarzona sprawa dla detektywów z Kociej Szajki, które wraz z wyjątkowo okrągłą Walerką (bliźniaki w drodze) bez chwili zwłoki rozpoczynają śledztwo!

Jak zwykle czeka nas cały przegląd podejrzanych, narady w kawiarniach przy podjadaniu pyszności, przesłuchania, a nawet zbieranie dowodów przy użyciu sprzętu nagrywającego w postaci papużek. Trzeba się będzie nawet, w ostateczności, posunąć do rozwiązań siłowych podczas zatrzymywania sprawców, pojawią się więc również chwile grozy!

Tymczasem pytania mnożą się jak myszy w spiżarni – czy duchy noszą trampki? Może warto zasięgnąć porady wróżki? Albo chociaż Pani Wieczorynki? Jak teatralna kurtyna znosi ostrzenie pazurków? Gdzie się podziało futro Loretty? Czy dzieci aspirantki Koczy będą miały wąsy? Albo chociaż włochate uszka?

Nie miejcie jednak obaw – nie ma takiej sprawy, której Kocia Szajka nie zdołałaby rozwiązać!

A ja jak zwykle jestem pełna podziwu dla fantastycznych ilustracji, uwielbiam patrzeć na te wszystkie kocie wygibasy, powyginane wąsy, czarownice na odkurzaczach i kocie pyszności (muchowe koreczki to mój faworyt). Na ostatniej stronie, jak zwykle czeka też na małych czytelników mapa Cieszyna z zaznaczonymi najważniejszymi dla akcji miejscami.

Nieprzerwanie z Majką uwielbiamy i polecamy z całych sił!

Agata Romaniuk, Malwina Hajduk, Kocia Szajka i duchy w teatrze, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2022, 122 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.

Bajki Majki: „Kocia Szajka i ucho różowego jelenia” Agata Romaniuk

Może zacznę od opinii mojej Majki, lat 5:

„Mamo, pierwsza część też mi się podobała, ale ta jest jeszcze bardziej super!”

I chyba wyczuła to od pierwszej chwili, bo kiedy tylko weszłam do jej pokoju z informacją, że przyszła nowa część „Kociej Szajki”, zaczęła skakać po łóżku z radości.

Podobnie, jak w przypadku pierwszej części czeka nas (i koty!) kryminalna zagadka do rozwiązania.

Tym razem w śledztwie od samego początku prym wiodą dziewczyny. Lola i Poziomka, podczas sesji kociej jogi w kawiarnianym ogródku zostają świadkami zbrodni – nieznany sprawca dopuścił się zamachu na uroczy i cieszący się powszechną sympatią symbol Cieszyna – różowego jelonka. Misternie zaplanowana zbrodnia, czy zwykłe chuligaństwo? Kto byłby zdolny do popełnienia takiego przestępstwa i jakie powody mogły nim kierować? I przede wszystkim – czy zagadka tego kalibru będzie wystarczająca, by przykuć uwagę osławionej Kociej Szajki, która przecież ostrzyła już sobie pazurki na zdecydowanie bardziej poważnych zagadkach?

„Powinnością kotów jest bronić rzeczy dobrych i pięknych!”

Kiedy do kocich detektywek dołącza aspirantka Walerka, powodzenie śledztwa wydaje się być przesądzone. Nie zabraknie jednak podążania tropem przestępcy, analizowania śladów i przesłuchiwania świadków. W końcu nawet najmniejszy, pozornie nic nie znaczący detal może się okazać kluczem do rozwiązania sprawy! Czeka nas również spływ kajakowy, frytowane szproty, czepek w krokodylki, różowe kocie pazurki, jednorożce, obalanie stereotypów płci, połączenia przez koci internet, salto mortale i spora dawka girl power. No i fantastyczne ilustracje oczywiście, to wciąż jedna z najbardziej efektownych pod względem wizualnym książek na majkowej półce! A kiedy doprawimy to wszystko sporą dawką poczucia humoru, wyjdzie książka, od której nie sposób się oderwać. Gdyby tylko moje gardło temu podołało, moja przedszkolaczka przymusiłaby mnie do przeczytania jej całej jednego wieczora, co samo w sobie może stanowić najlepszą rekomendację.

Tylko w następnej części zamawiamy trochę większą rolę dla naszej najulubieńszej bohaterki – Bronki od Cieślarów. Zaczynamy już nawet troszkę rozumieć cieszyńską gwarę!

Po raz kolejny polecamy kociarzom, fanom detektywistycznych zagadek i wielbicielom genialnych ilustracji. A poza tym to po prostu świetna przygoda!

Agata Romaniuk, Malwina Hajduk, Kocia Szajka i ucho różowego jelenia, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2021, 128 s.

Recenzja powstałą dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.

Bajki Majki: „Tarmosia” Tomasz Samojlik, Ania Grzyb

Mała borsuczka Tarmosia budzi się wczesną wiosną w rodzinnej norze. Kiedy jej rodzina się powiększa, zaczynają się poszukiwania pierwszych dżdżownic, sprzątanie norki i obchód po borsuczym teretorium można łatwo zapomnieć o dziwnych hałasach, które budziły borsuczkę zimą i przyprawiły ją o koszmary. Ale podczas zimowego snu borsuków las  uległ nieodwracalnym zmianom.

„Terytorium klanu borsuków to rzecz najważniejsza, a główną nora rodziny to rzecz święta”.

Nie da się ukryć, że borsucze poglądy dalekie są od kosmopolityzmu i dzielenie się swoją wymoszczoną, wypieszczoną, budowaną przez kolejne pokolenia rodową norką z potrzebującymi zdecydowanie im nie w smak. A już szczególnie nie w smak tacie.  

Co jednak, kiedy trzeba będzie ugościć uciekinierów z innej części lasu? Jak przywiązanie do rodzinnej tradycji i zaciętych walk o swój skrawek ziemi borsuki odnajdą się w nowej rzeczywistości? I czy dobre serce wygra z utartymi zwyczajami pamiętającymi jeszcze czasy praprzodków? Czy wspólny wróg pozwoli zwierzętom się zjednoczyć i zapomnieć o podziałach?

To książka pouczająca na wielu poziomach – przede wszystkim w dowcipny sposób niesie ze sobą mnóstwo fascynujących faktów ze świata przyrody, zwyczaje borsuków z pewnością zaskoczą nie tylko dzieci, ale i niejednego dorosłego (a przynajmniej zaskoczyły mnie). To jednak również uniwersalna opowieść o współpracy, otwarciu na drugiego człowieka (albo zwierzaka!), bezinteresownej pomocy będącym w potrzebie, dobroci i budowaniu wspólnoty. I o niemałym bohaterstwie oczywiście!

Objętościowo to już całkiem konkretna lektura, świetny wybór dla samodzielnych 8/10- letnich czytaczy. A dzięki podziałowi na 10 krótszych rozdziałów bardzo fajnie nadaje się również do wspólnego czytania z przedszkolakiem. U nas takie około dwudziestostronicowe rozdziały idealnie sprawdzają się w ramach wieczornego czytania przed snem.

Nie sposób nie wspomnieć również o cudownej oprawie graficznej. Książka jest bardzo wiosenna, kipi zielenią tak z okładki, jak i z licznych całostronicowych ilustracji, a borsuki i liski mają tak cudne pyszczki, że nie sposób ich nie pokochać. Szczególnie, kiedy mają tak wspaniałe charaktery, jak Tarmosia.

Tomasz Samojlik, Ania Grzyb, Tarmosia, Warszawa: Wydawnictwo Agora dla dzieci, 2021, 176 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora dla dzieci.

Bajki Majki: „Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi” Agata Romaniuk, Malwina Hajduk

Kocie pozycje to u nas lektury całkowicie obowiązkowe. A jeśli to przy okazji są tak wydane, to po prostu nie sposób im się oprzeć!

Na małych czytelników czeka historia prawdziwie detektywistyczna – w wyniku bardzo poważnej zbrodni włamania wraz z kradzieżą ośmiu skrzynek śledzi przygotowanych na bankiet w cieszyńskim ratuszu do prowadzenia śledztwa zaangażowano wyjątkowych detektywów.

Ku ubolewaniu Komandosa, byłego członka kocich oddziałów specjalnych, pozostali przedstawiciele Kociej Szajki nie mają predyspozycji do przestępczego życia – ich charaktery po prostu nie pozwalają im stać się łotrzykami. Po fiasku starannie zaplanowanej akcji kocia banda decyduje się przejść w tryb szajki dyskusyjnej deliberującej nad filmami kryminalnymi i opowiadającej złodziejskie dowcipy. Kiedy jednak bezradny wobec śledziowej zbrodni komisarz Ludwik Psota wraz z wielkostopą młodszą aspirantką Walerią Koczy zwracają się z prośbą o pomoc do znajomego byłego kociego komandosa, Komandos od pierwszej chwili wie, że to idealna sprawa dla jego wąsatej szajki.

I mimo wprost czających się na drodze trudności, śledztwo idzie im znakomicie!

Bo i jest to najprawdziwsze śledztwo – z przeprowadzaniem oględzin miejsca zbrodni, przesłuchiwaniem podejrzanych, sprawdzaniem alibi i sporządzaniem portretów pamięciowych. Koty są świetne w korzystaniu z kociego internetu, prowadzą Kocigramy, przesiadują w kawiarniach i barach, jadają prawdziwe smakołyki (nie gardzą nawet pianą z czeskiego piwa!) i wyglądają bardzo groźnie w ciemnych okularach z denek od butelek z sokiem. Charakterne i łobuzowate, nie sposób ich nie polubić!

Napisana ze swadą, poczuciem humoru i sporym udziałem gwary cieszyńskiej książka detektywistyczna nadaje się zarówno do samodzielnego czytania dla starszaka, jak i do rodzinnego czytania z młodszym dzieckiem – razem z moją pięciolatką nieźle się wkręciłyśmy! Cała historia została podzielona na osiem rozdziałów, dzięki czemu można czytać przez cały tydzień przed snem (dwa ostatnie z pewnością przeczytacie od razu, emocje nie pozwolą Wam przerwać tuż przed odkryciem winnego!), jeśli mamy do czynienia z mniej wprawionym czytelnikiem albo pochłonąć całość za jednym zamachem.

Teks jest całkiem spory, z dużą interlinią (co jest bardzo ważne dla początkujących czytaczy i dziadków, którzy akurat nie wzięli okularów wybierając się w odwiedziny do wnuczki) i wkomponowany w fenomenalną szatę graficzną. Ta książka jest po prostu świetna pod względem wizualnym. Pełna ilustracji wypełniających całe strony, w cudownych (i modnych) odcieniach granatu, z fantastycznymi wyobrażeniami bohaterów. I z mapą Cieszyna, na której zaznaczono najważniejsze miejsca akcji.

Jak cudownie, że to dopiero pierwsza część serii! Nie możemy już doczekać się kolejnych przygód Kociej Szajki!

Agata Romaniuk, Malwina Hajduk, Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2021, 128 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.

Czas na czytanie: „Psychoterapeutka” Helene Flood

Sara i jej mąż wzięli na siebie sporo wyzwań jednocześnie, nie tylko obydwoje postanowili otworzyć własne biznesy – Sara gabinet psychoterapeutyczny dla młodzieży, a jej mąż Sigurd biuro architektoniczne – ale również przeprowadzili się do starej willi po dziadku i rozpoczęli jej generalny remont własnymi siłami. Nic więc dziwnego, że szybko stali się przemęczeni i sfrustrowani, przez co niełatwo o nieporozumienia w całkiem jeszcze świeżym małżeństwie. Kiedy jednak wydaje się, że wszystko nareszcie zaczyna się układać, Sigurd, zamiast wyjechać na weekend z przyjaciółmi, znika bez śladu, a ostatnia wiadomość, którą zostawia żonie okazuje się być kłamstwem. Początkowe niedowierzanie szybko przemienia się w niepokój, a kiedy bohaterka zaczyna czuć się obserwowana i prześladowana w swoim własnym domu, a nie ma do kogo zwrócić się o pomoc, powoli zaczyna wątpić w swoje zdrowie psychiczne.

Chociaż w tej książce brak zaskakującego zwrotu akcji, jak w „Pacjentce” i traumatycznej przyczyny problemu, jak w „Kobiecie z okna”, jest równie przejmująca, przede wszystkim ze względu na smutny portret kobiety nie potrafiącej odnaleźć się wśród ludzi. To rozwijająca się spokojniejszym tempem opowieść o samotności i pielęgnowaniu relacji. O potrzebie przyjaźni i kontaktu z innymi ludźmi, radzeniu sobie z traumą, psychologii kłamstwa, wpływie życia rodzinnego na rozwój jednostki, zazdrości i dylematach moralnych.

Nie wybitna, ale warta uwagi. Niedługa pozycja idealna na jesienny wieczór – trochę kryminał, trochę thriller, gdzie dzięki wspomnieniom bohaterki akcja toczy się w dwóch czasach, które w pewnym momencie składają się w pełny obraz małżeństwa.

Minusy? Nie wiem, czy to kwestia tłumaczenia, czy styl autorki, ale przez bardzo długie zdania podrzędnie złożone czyta się ją dość specyficznie. Nieco drażniło mnie też, że wszyscy, niezależnie od stopnia zażyłości, zwracają się do siebie na „ty”, gdzie w języku polskim (kulturze?), stosujemy raczej formy grzecznościowe pan, pani, kiedy zwracamy się na przykład do komisarza policji. I jeszcze ten nieszczęsny „tiszert” zapisany fonetycznie – być może poprawnie, ale jakoś boli w oczy.

Helene Flood, Psychoterapeutka, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2020, 340 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.

Czas na czytanie: PRZEDPREMIEROWO „Wotum” Maciej Siembieda

W trzecim tomie przygód prokuratora Kani, autor nie zawahał się podnieść ręki na najświętszą z naszych narodowych świętości.

Pewnego grudniowego dnia 2012 roku, niepoczytalny sprawca usiłuje zniszczyć jasnogórski obraz Czarnej Madonny i tylko cud pancernej szyby chroni najsłynniejszy polski symbol chrześcijaństwa przed niechybną zagładą. To, skądinąd rzeczywiste zdarzenie rozpoczyna kolejne śledztwo mojego ulubionego Pana Samochodzika z IPNu. Na prośbę częstochowskich paulinów ma stwierdzić, czy za zamachem na Najświętszą Panienkę nie kryje się przypadkiem coś więcej, niż tylko religijny szaleniec, co zdają się potwierdzać telefony z pogróżkami skierowane nie tylko do Częstochowy, ale i do niewielkiej parafii w Bogorii. A tam, zupełnym przypadkiem, znajduje się obraz łudząco podobny do jasnogórskiego – pilnie strzeżona przez mieszkańców wsi przed jakąkolwiek ingerencją (a już badaniami szczególnie!), najstarsza kopia słynnej ikony. Oficjalnie, bo parafianie mają na ten temat swoje zdanie.

Który z obrazów ma moc sprawiania cudów? Czy uzdrawiającą moc świętych przedstawień da się zmonopolizować i wykorzystać do własnych celów? Czy istnieje sekta mająca na celu zakończenie kupczenia dewocjonaliami i wykorzystywania świętych wizerunków do bogacenia się? I co wspólnego ma z tym wszystkim bogaty przedsiębiorca fundujący renowację kościelnych fresków?

Będą porwania, uprowadzenia i zuchwałe kradzieże, będą zabójstwa, zakazany romans i historyczne tajemnice. Będzie też zwalczanie raka wahadełkiem i „rękoma, które leczą”, siła pieniądza i kontaktów, oraz uraza chowana w sercu przez całe życie.

Maciej Siembieda ma dla nas kolejną przygodę pełną historycznych ciekawostek, spektakularnych akcji służb specjalnych, bezwzględnych złoczyńców i nieustraszonych obrońców narodowego dziedzictwa z moim ulubionym detektywem-łakomczuchem na czele (dzięki Bogu wciąż z czystymi butami i ani trochę nie na diecie!). Tym razem z gościnnym udziałem potęgi wiary – nie tylko tej religijnej – na której można budować imperia.

Maciej Siembieda, Wotum, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2020, 380 s.
(premiera 11.03.2020)

Za możliwość zapoznania się z książką jeszcze przed oficjalną premierą serdecznie dziękuję autorowi i Wydawnictwu Agora.

Bajki Majki: „ZOO”, Jarosław Mikołajewski

Kolejna książka, którą z dumą awansuję do plebiscytu „Dziobaki Roku”, czyli zbioru najniezwyklejszych pozycji, na jakie trafiłam. I nawet jest w niej dziobak! Chociaż zabrakło lwa, a to spory minus…

To książeczka, która zaskakuje na każdym kroku. I nawet, kiedy po kilku stronach wydaje nam się, że wiemy już czego mniej więcej się spodziewać, kolejna jest zupełnie inna. Szalona zabawa językiem, formą, spontanicznymi, najbardziej podstawowymi rymami, elementami gwary i regionalizmami. W zbiorze znajdziemy wierszyki składające się z dwóch wersów i takie rozpisane na dwie strony. I chociaż każdy z nich jest o zwierzętach, które można spotkać w ogrodzie zoologicznym, to przekrój tematów jest iście bajeczny – od radzenia sobie ze sprawowaniem władzy, przez ulotność życia jętki, nieszczęśliwą miłość kochanków z dwóch różnych światów, sposoby na odróżnienie łosia od łosicy, trudne życie obiektu zainteresowania paparazzich aż po siusianie w odosobnieniu i inne kompletnie zaskakujące skojarzenia. I zaskakujące fakty. Wiecie, jak mówi się na samicę łosia? Albo który z ptaków jest szczęśliwym posiadaczem pęcherza moczowego?

Niektóre z rymowanek uważam za genialne (jestem na przykład wielką fanką hipopotama, węża i grzechotnika), ale znajdą się też takie, których humor uważam za niesmaczny i najchętniej bym je usunęła – na przykład o pijących koalach, czy zarozumiałym pawiu, albo takie, które mnie męczyły nadmiarem absurdu, jak na przykład goryle. Podobnie, jak z tekstem, jest z ilustracjami Elżbiety Wasiuczyńskiej – na hienę i Sienę mogę patrzeć i patrzeć, podobnie jak na hipcia w wersji glamour, zebrę, czy serdecznego łosia (bardzo polecam też rybę-śrubokręt), a takie słonie, czy ten nieszczęsny koala pierwszy zupełnie mi się nie podobają. Taka różnorodność może rozczarowywać, ale na pewno każdy znajdzie tu coś dla siebie. A do tego ma szansę poznać coś zupełnie nowego i lepiej poznać swój gust.

Zoologiczny kogel-mogel. Są tu mądrości i są głupotki, bywa poważnie, choć przeważa żartobliwość. Jest i śpiewnie i kulawo i przewidywalnie i zaskakująco. Tej mieszanki trzeba spróbować na własnej skórze, inaczej się nie da!

Jarosław Mikołajewski, ZOO, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2019, 48s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.  

Czas na czytanie: „Cari Mora” Thomas Harris

Pamiętacie „Potworną Księgę Potworów” z Harry’ego Pottera? Przy najnowszej książce Harrisa, ten magiczny artefakt jest łagodny jak baranek i wypełniony opisami hasających po łące jednorożców.

Bo książka Harrisa wypełniona jest prawdziwymi potworami. Potworami o ludzkich twarzach, dopuszczających się nieludzkich czynów. Wypełniona po same brzegi.

DSC_0031

Cari Mora żyje w otoczeniu potworów od wczesnego dzieciństwa – siłą wcielona do dziecięcej bojówki rebeliantów wie jak trudne może być życie. Demony przeszłości potrafią odnaleźć po latach, a nawet jeśli przed przeszłością uda się umknąć, to jakieś demony na pewno się znajdą. Szczególnie, kiedy zupełnie się ich nie szuka. Nie zdają sobie jednak sprawy jak wytrzymałej jednostce zamierzają uprzykrzyć egzystencję. I choć z pewnością nie można powiedzieć, że główna bohaterka swoją pozytywną energią od razu zjednuje sobie ludzkie serca, to nie sposób też nie poczuć do niej szacunku. I nie kibicować jej z całych sił. Jest w niej jakaś wewnętrzna potęga, samozaparcie i dążenie do upragnionego celu, tak prozaicznego i ciepłego w swojej prostocie. I w niej i w jej skromnym marzeniu jest coś dobrego i po prostu właściwego. Piękny kontrast dla brutalnego świata, w którym przyszło jej żyć. Mimo, że z pewnością nie jest niewiniątkiem.

Autor prezentuje nam najmroczniejsza stronę słonecznego, rozrywkowego Miami. Od handlu ludźmi i organami, przez porachunki mafiosów, brutalne morderstwa wraz z bezczeszczeniem zwłok, aż po rozsmakowane w ludzkim mięsie słonowodne krokodyle.

Tak chyba wygląda prawdziwe poszukiwanie mitycznych skarbów odarte z romantycznej otoczki historyczno-archeologicznej. Kiedy to skarb ów został zarobiony na potwornościach, ukryty przez potwora i potwory się na nim wzbogacą. A wszystko to zostało potwornie sugestywnie opisane w potwornej książce. Od której potwornie trudno się oderwać.

Ohydna, porażająco sugestywna, przerażająca do szpiku kości. Pomaga przewartościować sobie parę rzeczy.

Warto dodać, że książka została świetnie wydana. Duża, wygodna czcionka sprawia, że czyta się szybko i z prawdziwą przyjemnością. Ma chyba najlepszą okładkę, jaką ostatnio widziałam – zarówno pod względem motywu i kolorystyki, jak i nawiązania do treści. Nawet blurb jest dobry (zdołał zachęcić do lektury nawet mojego męża, który czyta ze cztery książki rocznie, z czego trzy to biografie – to olbrzymi sukces, gratulacje!), choć jak dla mnie jego dwa ostatnie zdania w zupełności by wystarczyły. Gdyby nie to, że nie chcę tak potwornej książki na półce, z pewnością znalazłabym dla niej miejsce na swoim potwornie przeładowanym regale podręcznej biblioteczki. Ale jednak raz wystarczy. Po takiej lepturze i tak trudno się będzie otrząsnąć.

Thomas Harris, Cari Mora, Warszawa: Wydawnictwo Agora, 2019, 360 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Agora.