Bajki Majki: „O wilku, który nie lubił chodzić” Orianne Lallemand, Éléonore Thuillier

Seria „Przygody Wilka” od Wydawnictwa Adamada to ostatnimi czasy prawdziwy hicior mojej dwulatki. Zaczęło się od Wilka, który obchodził urodziny, potem był walentynkowy Wilk, który bardzo chciał się zakochać i ani się obejrzeliśmy, a cała rodzina zachorowała na wilkomanię i jest strasznie ciekawa kolejnych wilkowych przygód. Bo po Wilku nigdy nie widomo czego się spodziewać, a nawet jeśli już się czegoś spodziewamy, to i tak nas zaskoczy!

Tym razem wybór padł na „O Wilku, który nie lubił chodzić”. Co tym razem wymyślił nasz sympatyczny bohater i wielki kombinator w jednym? Pewnej środy postanowił… przestać chodzić. Narzekając na ból spuchniętych po całym dniu zabawy nóg zrezygnował z chodzenia na piechotę, bo to przecież męczące i w ogóle bez sensu. I wyobraźcie sobie, że udało mu się wytrwać w swoim postanowieniu prawie rok! Wystarczyło raz w miesiącu zmienić środek lokomocji. A że nasz Wilk ma sto pomysłów na minutę i nie każdy z nich kończy się szczęśliwie, to nie ma z tym najmniejszego problemu.

W styczniu zatem kupuje rower, który starcza mu aż do pierwszej przebitej opony. W lutym przesiada się na narty, ale wrodzony wilkowy pech i nadmierna brawura skutkują tragicznym w skutkach wypadkiem. W marcu przesiada się na auto, w kwietniu na motor (ale kask tak nieprzyjemnie gniecie uszy!), w maju na rolki, a w czerwcu na siedmiomilowe buty. I jak tu nie być zaskoczonym, no jak? Przecież z Wilkiem nie można się nudzić! Jego lipcowa podróż pociągiem kończy się więc uprowadzeniem przez Indian, a powożenie karocą księżniczki… zupą dyniową! Wilk jeździ też traktorem, lata samolotem i wywraca się na wrotkach. A wszystko to zapewnia mu tyle wrażeń, że kiedy w grudniu św. Mikołaj proponuje mu podwózkę swoimi słynnymi, zaprzęgniętymi w renifery saniami, stęskniony za chodzeniem pieszo Wilk grzecznie, aczkolwiek stanowczo odmawia.

Tym razem Wilk nie tylko bawi, wychowuje i wzbudza emocje, ale i edukuje. To już druga książeczka w naszych zbiorach, która pomaga maluszkowi zapamiętać nazwy miesięcy i skojarzyć je z warunkami atmosferycznymi (recenzję książki „Rok w lesie” przeczytać można TUTAJ). Ponadto utrwala nazwy pojazdów, inspiruje do spędzania czasu na świeżym powietrzu i odważnego próbowania nowych aktywności, a także uczy ostrożności i przestrzega przed zagrożeniami wynikającymi na przykład ze zbyt szybkiej jazdy na nartach.

Jednym ze szczegółów, za które tak kochamy wilka, jest jego szczerość i bezkompromisowość – przejawiająca się również w sferze językowej. Ale przyznaję, że w przypadku tej części, czytając córce, łagodzę niektóre z używanych przez autorkę wyrazów. „Rozwalił” zamieniam na „rozbił”, a „pysk” na „pyszczek”, bo wydaje mi się, że to jeszcze nie czas na tak twarde słownictwo. Przynajmniej póki nie pójdzie do przedszkola, gdzie z pewnością bardzo rozwinie się słownictwo…

Zabawna, zaskakująca, wartościowa i edukacyjna. Wyobraźnia autorek zdaje się nie mieć granic, a interseksualność historii trenuje pamięć, uczy maluszki kojarzenia faktów i otwartości umysłu.

Chociaż cała seria dedykowana jest czytelnikom powyżej drugiego roku życia, moim zdaniem spokojnie można ją czytać już z dwulatkiem. Co prawda strony są papierowe i zdecydowanie mniej dziecioodporne niż w przypadku książeczek kartonowych, ale przy pomocy rodzica można uchronić Wilka przed zniszczeniem. A ten wysiłek na pewno się opłaci, bo Wilk jest po prostu super.

Orianne Lallemand, Éléonore Thuillier, O Wilku, który nie lubił chodzić, Gdańsk: Wydawnictwo Adamada, 2017, 32 s.

Recenzja powstała we współpracy z portalem sztukater.pl.