Czas na czytanie: „Pacjentka” Alex Michaelides

Theo Faber jest psychoterapeutą zafascynowanym głośnym, medialnym przypadkiem pewnej pacjentki – malarki, która zamordowała męża i przestała się odzywać. Theo robi wszystko, by uzyskać możliwość leczenia owianej mroczną tajemnicą kobiety i przeprowadza iście detektywistyczne śledztwo (oczywiście nielegalnie), by zrozumieć co popchnęło ją do zbrodni i dlaczego morderczyni uparcie milczy.

DSC_0276

Opowieść o uzależnieniach, smutnym dzieciństwie, potrzebie miłości i zdradach, których nie sposób wybaczyć. O bólu, który, nieprzepracowany, potrafi powrócić po latach. Z zaskakującym zakończeniem, którego faktycznie nie sposób przewidzieć.

To jedna z tych książek, które bardzo łatwo dają się czytać. Może nie porwała mnie od pierwszej strony i nie nazwałabym jej „nieodkładalną”, ale kiedy już, mniej więcej po 80 stronach wczułam się w akcję, resztę przeczytałam w jeden wieczór i w sumie nawet nie wiem kiedy się skończyła. A jednocześnie nie jest to jedna z książek, do czytania których nie trzeba używać mózgu i przepływają przez człowieka, jak woda przez sito. Psychologia i psychiatria nie są tematami, na jakie mam jakąkolwiek wiedzę, nie jestem więc w stanie ocenić poziomu przekazywanych w książce wiadomości, ale jako kompletny laik wyniosłam z niej nieco informacji i nowych dla mnie pojęć. Bardzo lubię, kiedy wykreowany w powieści świat fikcji literackiej skłania mnie do poszerzania wiedzy i sprawdzania definicji – niby czysta rozrywka, a niesie ze sobą walory edukacyjne i rozwija wiedzę czytelnika o świecie. Cenię też, kiedy autor zna się na tym, o czym pisze i jego pomysł na historię jest posadowiony na solidnych fundamentach – pod tym względem Michaelides wzbudził we mnie zaufanie. Bo chociaż w samej książce opisuje również psychiatrów pozbawionych empatii, wypalonych i ewidentnie nie nadających się do zawodu, to jednak kiedy psychoterapeuta (nawet z niewielkim doświadczeniem) czyni głównym bohaterem swojej powieści psychoterapeutę właśnie, to jakoś wierzę, że wie co robi. Chociaż z trzeciej strony taka już pewnie rola psychoterapeuty. I psychiatry… i psychopaty zapewne też.

Całkiem udane połączenie thrillera psychologicznego z kryminałem. I chociaż nie powiem, że to najlepsza książka, jaką czytałam w tym czy zeszłym roku, to jednak z czystym sumieniem polecam. I jeśli ktoś czyta jedną książkę roczne, to niech sięgnie właśnie po tą, bo zwrot akcji pod koniec „Pacjentki” jest tego warty.

Alex Michaelides, Pacjentka, Warszawa: Wydawnictwo W.A.B, 2019, 352 s.

Czas na czytanie: PREMIERA „Runa” Vera Buck

„Ludzie umierają cały czas, również bez pomocy lekarza, pomyślał i po raz pierwszy zaczął się zastanawiać, czyje sumienie miałoby to uspokoić”.

To zdecydowanie jedna z najbardziej klimatycznych książek, jakie czytałam.

Olbrzymi zakład dla umysłowo chorych w samym centrum XIX wiecznego Paryża.

Wątpliwe logicznie i moralnie sposoby leczenia histeryczek i rozwianie nauki metodą prób i błędów.

Charyzmatyczny lekarz przemieniający swoje pacjentki w bohaterki ocierających się o spektakle wykładów, gdzie gwoździem programu jest wywoływanie ataku.

Młody student poszukujący sposobu na wyleczenie ukochanej. Za wszelką cenę.

Doświadczony policjant, pod wpływem fatalistycznej teorii determinującej los człowieka jego wyglądem, postanawiający zostać przestępcą. Nie jest jednak łatwo pozbyć się starych nawyków. I czy Lecoq… istnieje naprawdę?

Zafascynowany tajemnymi sztukami sprzątacz uważający się za spadkobiercę wizjonera o kontrowersyjnych poglądach.

Naukowy wyścig szczurów goniący za sławą, nie za dobrem pacjentów.

Bezwzględne szpitalne strażniczki, seria tajemniczych śmierci, ciemne i wilgotne katakumby, hipnoza, nielegalne sale operacyjne ukryte w podziemiach kościoła, dźwięki katarynki odbijające się po paryskich ulicach, prasa do ugniatania jajników, symulacja jako diagnoza uniwersalna, sabaty mrocznych kultystów, karty tarota, usuwanie części mózgu jako sposób na uspokojenie pacjentki, niezrozumiałe znaki wypisane w różnych częściach miasta, wściekły tłum z pochodniami w noc Bożego Narodzenia i niepodważalna siła plotki – cały ten bałagan dzieje się wokół dziwnie niepokojącej, dzikiej dziewczynki i jej upartej odporności wobec wszelkich sposobów leczenia.

A wszystko to, choć fikcja literacka, wśród bohaterów przodują nazwiska faktycznych postaci historii medycyny i ich jak najbardziej realne teorie. Bo choć opisane sytuacje nie wydarzyły się naprawdę, to przecież mogły, prawda?

„- A ty? Nigdy nie bywasz smutny? – spytała w końcu Pauline.
– Bywam. Oczywiście.
– To dlaczego ciebie nie wsadzą do kliniki?”

DSC_0800

Jednym z najciekawszych zabiegów okazało się wprowadzenie nieoczywistego narratora pozostającego przez większość czasu poza ciągiem wydarzeń i występującego tak naprawdę jako postać drugoplanowa, żeby nie powiedzieć wręcz „marginalna”. Niespełniony poeta, którego wrażliwość i młodzieńczy entuzjazm walczy z ograniczeniami czasów, w których przyszło mu żyć. Nie sposób nie lubić tej postaci i nie sposób nie polubić sposobu, w jaki prowadzona jest narracja.

Bo nie ukrywajmy – jest to jednak ponad 600 stron tekstu o średnio przyjemnej tematyce, który, choć bardzo nastrojowy, wymaga wielu długich wprowadzeń. A mimo to autorka nie daje się czytelnikowi nudzić – za każdym razem, kiedy zaczynałam odczuwać znużenie lekturą, akcja niespodziewanie zostawała przerzucona w inne miejsce i ukazana z perspektywy nowego bohatera. Co niejednokrotnie zostawia czytelnika z jednym wielkim znakiem zapytania, bo te dawkowane pomału puzzle, otrzymywane gdzieś obok głównej osi fabuły zaczynają układać się w logiczną całość dopiero pod koniec lektury.

Jeśli coś mnie irytowało, to fakt, że zagadkowe ciągi liter, nad którymi tak długo głowili się kolejni bohaterowie dla współczesnego człowieka nie stanowią wielkiego wyzwania. I jak brałam pod uwagę różnicę w poziomie wiedzy bohaterów (niektórzy z nich w ogóle nie potrafili czytać) i czytelnika prosto z XXI wieku, tak spodziewałam się, że emerytowany śledczy odczyta je szybciej. Ale i ta postać zdążyła mnie na końcu nieźle zadziwić.

Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Niesamowicie pobudza wyobraźnię i zaskakuje na każdym kroku. A na głodnych dalszych wrażeń, na ostatnich stronach czeka rozbudowana i bardzo realna bibliografia. Spodziewam się, że tam czai się jeszcze więcej medycznej grozy.

„Strach zaczyna się tam, gdzie jesteśmy nieświadomi i bezradni – i dopiero w tym punkcie jesteśmy gotowi w całości oddać się w ręce innej osoby, która zdaje nam się mądrzejsza, potężniejsza.”

Vera Buck, Runa, Kraków: Wydawnictwo INITIUM, 2018, 608 s.