Bajki Leona i Majki: „Akademia Mądrego Dziecka. Moje pierwsze zwierzęta”, „Akademia Mądrego Dziecka. Zadania przedszkolaka”

Tego rodzaju książeczki aktywizujące dla maluszków – po pierwszym czytaniu właściwie niewymagające pomocy rodzica, a absorbujące i przykuwające uwagę – są niezastąpioną pomocą, kiedy rodzic zapragnie raz na jakiś czas napić się ciepłej kawy. Nie mogę się już doczekać aż Leon do nich dorośnie i będę mogła wykorzystać ten fortel.

Chociaż obie pozycje skierowane są do dzieci w wieku 3-5 lat, moim zdaniem „Moje pierwsze zwierzęta” jest nieco łatwiejsza i spokojnie można ją zaproponować już 1,5-2 letniemu maluszkowi. Na kolejnych stronach ukazano 8 różnych habitatów wraz z zamieszkującymi je zwierzętami – gospodarstwo, ocean, sawannę, Arktykę, las, jezioro, las równikowy i dom człowieka. Każdemu środowisku poświęcono jedno zdanie opisu, uzupełniono o podpisy pod rysunkami zwierząt oraz zachętę do pokręcenia umieszczonymi na dole i na górze książeczki kołami. Dzięki tym ruchomym elementom w wyciętych w stronach okienkach przesuwają się wizerunki zwierząt, a zadaniem dziecka jest dopasować odpowiednie zwierzątko do miejsca jego występowania. Ostatnia strona zawiera dodatkowe ćwiczenia utrwalające zdobytą wiedzę – zarówno w formie pytań, jak i prostej wyszukiwanki.

„Moje pierwsze zadania przedszkolaka” jest nieco bardziej skomplikowana pod względem tematyki, jak i wymaga więcej sprawności małych paluszków –  to książeczka z okienkami i elementami o wysuwania. I przy okazji bardzo fajny tytuł do wykorzystania podczas przedszkolnej adaptacji – wciąż raczej łatwiutka, bardziej dla 2,5-3 latka, niż dla 5-latka ale o tematyce ściśle związanej z przedszkolem. Otwierając klapki i wysuwając ruchome elementy maluszek dowie się między innymi co znajduje się w plecaku, piórniku czy pudełku na drugie śniadanie czy jakie czynności czekają dzieci w przedszkolu. Znajdziemy tu co nieco o nazwach i mieszaniu kolorów, o kształtach, zjawiskach pogodowych czy o przeciwieństwach. Na koniec na małego czytelnika czekają podstawowe zadania matematyczne w zakresie 5 polegające na odnalezieniu i policzeniu elementów na obrazku oraz uzupełnieniu prostych działań. Podsumowując – standardowy zakres wiedzy maluszka przygotowującego się do rozpoczęcia edukacji w przedszkolu podany w ciekawej i atrakcyjnej formie książki interaktywnej.

Obie zostały wykonane z naprawdę grubej tektury – wraz z ruchomymi elementami, dzięki czemu mają szansę przetrwać spotkanie z nie do końca jeszcze wprawionymi paluszkami i być świetnym ćwiczeniem motoryki małej. Duży format, bezpiecznie zaokrąglone rogi i śliska, ślinoodporna powierzchnia to dodatkowe plusy.

Aimée Chapman, Natalia Boileau, Becky Down, Akademia Mądrego dziecka. Moje pierwsze zwierzęta, Warszawa: Wydawnictwo HarperKids, 2022, 10 s.

Becky Down, Akademia Mądrego dziecka. Zadania przedszkolaka, Warszawa: Wydawnictwo HarperKids, 2022, 10 s.

Recenzja powstała we współpracy z Wydawnictwem HarperKids.

Bajki Majki: Najpiękniejsze książeczki dla dzieci o zimie i świętach, cz. IV

Szykowanie corocznego wpisu o świątecznych książkach dla dzieci jest dla mnie otwarciem sezonu – Święta już tuż tuż! Jeśli potrzebujecie jeszcze więcej inspiracji, rzućcie okiem na zestawienia z poprzednich lat:

Część I – Święta 2017
Część II – Święta 2018
Część III – Święta 2019
Pomysł na książkowy kalendarz adwentowy

„Przeplatanki rymowanki. Zgraja Mikołaja” z ilustracjami Małgorzaty Detner to zabawna świąteczna propozycja dla najmłodszych czytelników w wieku od roku do trzech lat. Kartonowa książeczka z bezpiecznie zaokrąglonymi rogami ma dziewięciu bohaterów – między innymi Mikołaja, Renifera Rudolfa, Misia Polarnego Śnieżynkę, Bałwana, Pierniczkowego Ludzika a nawet szefa elfowej kuchni. Każdy z nich wykonuje jakąś czynność przy pomocy określonego przedmiotu. Każda ze stron poświęconych bohaterom została podzielona na trzy części, które można przekładać niezależnie od siebie tworząc zupełnie nowe kompozycje zarówno jeśli chodzi o wygląd postaci, jak i o towarzyszący im tekst. Dzięki temu na przykład „Piernikowy Ludzik, król gwiazdkowej mody, wyjmuje ze skarpet truskawkowe lody”. Świąteczne chichotanko gwarantowane, a przy okazji to świetny trening dla małych paluszków.

Małgorzata Detner, Przeplatanki rymowanki. Zgraja Mikołaja, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2020, 18 s.

Jeśli chodzi zaś o historię biblijną dla najmłodszych, koniecznie sięgnijcie „Opowieści biblijne do poduszki” Mercè Segarra, Rosa M. Curto – historii narodzin Jezusa poświęcono cztery rozdziały, od Zwiastowania aż do wizyty Trzech Króli, a każdemu z nich poświęcono dwie całostronicowe ilustracje i kilka nieskomplikowanych zdań tekstu przystosowanych do sposobu percepcji maluszka. To chyba najbardziej sympatyczna wariacja na temat Biblii dla najmłodszych odbiorców, jaka kiedykolwiek wpadła mi w ręce. Polecam nie tylko na tą okazję.

Mercè Segarra, Rosa M. Curto, Opowieści biblijne do poduszki, Gdańsk: Wydawnictwo Adamada, 2017, s. 54-61.

Szukającym nieco bardziej rozbudowanej opowieści o prawdziwym sensie Świąt na pewno przypadkiem do gustu „Opowieść o Bożym Narodzeniu” Stephanie Jeffs, John Haysom – ta pozycja, pełna pięknych, delikatnych ilustracji, nie kończy się w momencie narodzin Jezusa w stajence, została rozszerzona o wizytę Trzech Króli i niecne plany Heroda aż po ucieczkę do Egiptu dając małemu odbiorcy szerszy kontekst i bardziej przystając do realiów (zanim królowie z dalekich krajów przyjadą do Betlejem za gwiazdą, Dzieciątko zdąży już nieco urosnąć). Chociaż tekstu jest dużo więcej pojawiają się pojęcia, które z pewnością trzeba będzie dziecku wytłumaczyć (np. synogarlica) , autorzy opierają się na prostych, krótkich zdaniach i przedstawiają historię w jak najbardziej zrozumiały, choć niepozbawiony malowniczości sposób. Nie sposób też nie docenić siły obrazu, który zajmując całe strony pełni funkcję narracyjną na równi z tekstem pisanym. Polecam dla dzieci od mniej więcej 4 roku życia.

Stephanie Jeffs, John Haysom, Opowieść o Bożym Narodzeniu, Poznań: Wydawnictwo Święty Wojciech, 2017, 30 s.

„Gwiazdka! Nie Przeszkadzać!” Barbary Supeł z ilustracjami Beaty Żurawskiej to propozycja dla tych, którzy w przedświątecznym szale przygotowań i sprzątania (cóż, akurat w tym roku poza Jezusem faktycznie może przyjść również sanepid…) zatracili prawdziwą frajdę ze wspólnych rodzinnych przygotowań. Kiedy niesforne bliźnięta słyszą, że mają nie przeszkadzać, z entuzjastyczną pomocą w szykowaniu domu do Wigilii czekają aż zapadnie zmierzch. A potem rzucają się w wir pracy! Pierniczkom dorysują wąsy, przystrzygą choinkowe łańcuchy, wymalują okna od góry do dołu, wyjedzą cukierki z choinki, rozwieszą na kominku brudne skarpetki… w ruch pójdą również szminka mamy i pianka do golenia taty. Na szczęście w ślad za nimi ruszyła porządnicka Myszka, która dzielnie zaciera ślady tej rozróby, bo dobrze wie, że prezenty dostają tylko grzeczne dzieci. Okaże się jednak, że Mikołaj nie robi rankingu najczystszych domów, a docenia dobre chęci. A wszystko to przekazano wierszem! Ten momentami komiczny, uroczy, i bardzo prawdziwy picturebook rozbawi i skłoni do refleksji. I chociaż skierowany jest do młodziutkich odbiorców (4+), starsi, a przede wszystkim rodzice również powinni go przeczytać.

Barbara Supeł, Beata Żurawska, Gwiazdka! Nie przeszkadzać!, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2020, 32 s.

Rodzinne przygotowania do świąt znajdziecie również w książeczce dla maluszków „Jadzia Pętelka piecze pierniczki”. Ta niewielka, urocza książeczka to kolejna już część przygód Jadzi Pętelki – ulubienicy młodszych przedszkolaków. Tym razem małą bohaterkę czeka niebagatelne zadanie – trzeba przygotować zapas świątecznych pierniczków. Trzeba zakasać rękawy i wraz z tatą zabrać się do pracy! Do wymieszania czeka mnóstwo składników – puszysta mąka, miękkie masło, lepki miód i kruche jajka. A później czeka ugniatanie, wycinanie, pieczenie, lukrowanie, zdobienie, przewlekanie, aż wreszcie chrupanie i… sprzątanie! Nie da się ukryć, że to lektura, która porusza zmysły – aż ślinka cieknie!

Barbara Supeł, Agata Łuksza, Jadzia Pętelka piecze pierniczki, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2020, 24 s.

„Wigilia Mamy Mu i Pana Wrony” Jujja Wieslander, Sven Nordqvist
Bardzo lubimy serię o cierpliwej Mamie Mu i postrzelonym Panu Wronie. Również ich świąteczna przygoda jednocześnie bawi i chwyta za serducho. Pan Wrona uwielbia dostawać mnóstwo prezentów – tylko że wszystkie robi sobie sam, bo inaczej przecież nic by nie dostał! Nie da się ukryć, ze prawdziwy sens i radość Świąt przelatują mu przez to koło dzioba. Jakie to szczęście, że Mama Mu drobnym ciepłym gestem potrafi pokazać mu magię myślenia nie tylko o sobie, ale przede wszystkim o innych, a przecież radość z obdarowywania przewyższa nawet radość z otrzymywania upominków. A najwspanialsza jest radość z bycia razem z przyjacielem – w tym szczególnym dniu i na co dzień. Bogato ilustrowana (krowy z rogami przystrojonymi choinkowym łańcuchem, niczym w wiankach świętej Łucji są po prostu cudowne!), pełna rozkrakanej energii, krowiego spokoju, mądrości i ciepła prawdziwej przyjaźni. Nietuzinkowa propozycja.

Jujja Wieslander, Sven Nordqvist, Wigilia Mamy Mu i Pana Wrony, Poznań: Wydawnictwo Zakamarki, 2019, 28 s.

Dla fanów humorystycznego podejścia do Świąt idealna będzie „Jak schować Lwa w Święta” Helen Stephens – to już czwarty pięknie ilustrowany picturebook z przygodami Malwinki i jej nietuzinkowego przyjaciela. Po raz kolejny okazuje się, ze dziewczynka nie może gdzieś zabrać ze sobą gigantycznego Lwa. Bo czy widział ktoś kiedyś lwa jadącego pociągiem (w końcu nie zmieści się ani do walizki, ani nie da się go owinąć papierem by uchodził za świąteczny prezent)? Toż taka sytuacja mogłaby spowodować przedświąteczny kryzys kolejowy! Dlatego też Malwinka jedzie do Cioci Zosi, a Lew zostaje w domu. Ale co to za świętowanie bez jednego członka rodziny?

Lew nie zamierza jednak zostać w tyle. Sprytnie chowa się na bagażowej półce i niedostrzeżony jedzie wraz z rodziną do miasteczka cioci. Gdyby tylko turkot kół nie ukołysał go do snu, nie stałby się zupełnie zgubionym lwem! Czy nasz bohater da radę podróżować przez śnieżne zaspy? Czy odnajdzie swoją rodzinę? I jakie są konsekwencje Świąt z Lwem w domu? Przekonajcie się sami!

Helen Stephens, Jak schować Lwa w Święta, Warszawa: Wydawnictwo Amber, 2020, 40 s.

Jak co roku wydawnictwo Zakamarki wydało „książkowy kalendarz adwentowy” – okołoświąteczną historię podzieloną na 25 rozdziałów, po jednym na każdy dzień oczekiwania i jeden na same Święta. Tegoroczna książka nosi tytuł „Jak ratowaliśmy Wigilię” i poza rozdziałami adwentowymi ma również króciutki styczniowy epilog, w którym dzieci wracają do szkoły po świątecznej przerwie.

Tim chodzi do zerówki i uwielbia Święta najbardziej na świecie. Dlatego kiedy w jego 24-osobowej grupie każdemu z dzieci przypada w udziale zerwanie jednej kartki z magicznego adwentowego kalendarza, chłopiec uważa, że to on powinien trafić na tą ostatnią. Szczególnie, że wigilijna kartka jest najważniejsza – jeśli się ją zgubi, Świąt nie będzie. Jak myślicie, co się stanie z kartką? O nie, nie zgubi się, czeka ją coś znacznie gorszego!

Nie jest łatwo być odpowiedzialnym za zniszczenie wigilijnej kartki i tym trudniej będzie naprawić swój błąd. Tim zrobi jednak wszystko, by naprawić Boże Narodzenie, albo chociaż wynagrodzić innym zepsute Święta.

Jak to zazwyczaj bywa ze skandynawskimi książkami i tą charakteryzuje podejście pozbawione czołobitności i egzaltacji. Boże Narodzenie jest taktowane z humorem i dystansem, o czym świadczą na przykład porywające wersje kolęd. Dowiemy się też całkiem sporo o charakterystycznych dla Szwecji występach z okazji orszaku św. Łucji.

Ellen Karlsson, Cecilia Heikkilä, Jak ratowaliśmy Wigilię, Poznań: Wydawnictwo Zakamarki, 2020, 108 s.

Jeśli chcielibyśmy rozpocząć czytanie książki dzielonej na rozdziały przeznaczone na każdy dzień adwentu już z młodszym dzieckiem, dla przedszkolaków świetnie sprawdzi się „Elf do zadań specjalnych” Katarzyny Wierzbickiej z magicznymi ilustracjami Ulyany Nikitiny.

Już od pierwszego dnia grudnia w Wiosce Świętego Mikołaja praca wre – trzeba przeczytać każdy list, wyprodukować w fabryce zabawek prezenty dla każdego dziecka na świecie, przetestować je dokładnie, zadbać o renifery i oczywiście sprawdzić, czy wszystkie dzieci aby na pewno nie były za bardzo niegrzeczne w tym roku. A do tego, zgodnie z duchem czasu, produkcję czeka wprowadzanie reform i innowacji pod czujnymi surowym okiem elfki Lśniącej.

Tymczasem w krainie Świętego Mikołaja pojawiają się tajemnicze ślady wielkich łap na śniegu zwiastujące nieoczekiwanych gości, a elf Wiercipiętek zgubił swój szaliczek niewidzialności i za nich nie chce się do tego przyznać, w końcu jako sprytny elf na pewno siebie bez niego poradzi. Czy idealne Święta są zagrożone? I czy uda się spełnić marzenia dzieci na czas?

Chociaż książka prezentuje się ciałkiem konkretnie, to po podzieleniu na 24 dni wychodzi po 6-10 stron na rozdział, czyli na maksymalnie 10 minut czytania. Jestem strasznie ciekawa, czy moja prawie-pięciolatka z przedszkolnej grupy Elfów poskromi ciekawość i faktycznie uda nam się czytać po jednym rozdziale dziennie. Nie mogę się już doczekać!

Katarzyna Wierzbicka, Elf do zadań specjalnych. 24 opowiadania, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2020, 192 s.

„Dobranocki na gwiazdkę” to zbiór 11 opowiadań od polskich autorów na okres świąteczny do czytania przed snem. Znajdą się tu historie długaśne i zupełnie króciutkie, o ludziach, o myszkach, o pieskach, o karpiu, Świętym Mikołaju i o Dzieciątku i nawet o niegrzecznych dziewczynkach robiących wszystko na opak – nawet dobre uczynki (to moje ulubione!). Zabawne i poważniejsze, wesołe i mające w sobie kropelkę smutku – łączy je jednak jedno – są pełne magii i niosą nadzieję. A do tego wypełnione magicznymi ilustracjami wypełniającymi całe strony. To księga, która zostanie z dzieckiem na lata, bo wracanie do tych bohaterów co roku może okazać się cudownym przedświątecznym zwyczajem dla całej rodziny.

Dobranocki na Gwiazdkę, Warszawa: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2019, 224 s.

W zeszłym roku pokazywałam Wam przepięknie wydaną encyklopedię bożonarodzeniowych tradycji z całego świata – „Idą święta! O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie” Monika Utnik-Strugała. W tym roku pojawiło się nowe, rozszerzone wydanie tej książki. Poza kolorem i detalami okładki obie pozycje różnią się zawartością – w „czerwonej” wersji omówiono 37 świątecznych zwyczajów, w „niebieskiej” mamy ich aż 45, dzięki czemu nowe wydanie jest zauważalnie grubsze lepiej odżywione. Wspaniale rozbudowano na przykład rozdział poświęcony kolędom, dowiemy się również co nieco o rzece ognia we włoskim Agnone, chanukowych świecach, tradycji żywej szopki, a nawet… rodzinnym oglądaniu Kevina. Znalazło się również troszkę miejsca na zwyczaje bałkańskie i Chiński Nowy Rok.

Monika Utnik-Strugała, Idą święta! O Bożym Narodzeniu, Mikołaju i tradycjach świątecznych na świecie, Warszawa: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2020, 176 s.

Miłośnicy ślicznie słodkich (a może słodko-ślicznych?) ilustracji Agnieszki Filipowskiej na pewno znają weterynarz Misię – ośmiolatkę, która prowadzi klinikę w domku na drzewie i potrafi rozmawiać ze zwierzętami. W tym roku pojawił się zbiór trzech opowiadań świątecznych „Misia i jej mali pacjenci. Świąteczne opowieści”. Jemiołuszka, która zwichnęła skrzydło wypchnięta z karmika przez gawrony i Myszka ze strychu znaleziona podczas szukania pudła z ozdobami na choinkę spędzą wspólnie Święta w Lipowej Klinice. Niespodziewanym gościem w wigilijny wieczór będzie… renifer z zaprzęgu samego Świętego Mikołaja, któremu metalowy kolec utknął w racicy, a osiołek z przykościelnej żywej szopki o obolałym brzuszku pozna skutki świątecznego obżarstwa. Na szczęście doktor Misia jest w pobliżu!

Aniela Cholewińska-Szkolik, Agnieszka Filipowska, Misia i jej mali pacjenci. Świąteczne opowieści, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2020, 48 s.

 „Zima Toli” Anna Włodarkiewicz, Ola Krzanowska
Drugą dziewczyną, o której uwielbia czytać moja prawie-już-pięciolatka jest Tola. Kolejny już tom przygód Toli zawiera cztery przesympatyczne rodzinne opowiadania w zimowym klimacie – od wigilijnego wieczoru z ubieraniem choinki, wieczerzą i szukaniem prezentów w roli głównej, przez śnieżne szaleństwo z tatą (sanki, bałwany i bitwy na śnieżki obowiązkowe!), ślizgawkę pod domem i maminą chorobę, aż po wiosenne porządki.

Uwielbiam ilustracje Oli Krzanowskiej i każda część serii o Toli (a teraz mamy już wszystkie i często do nich wracamy) została przepięknie zilustrowana, ale ta jest chyba najpiękniejszą z nich. A już na pewno moją ulubioną! Może przez wzgląd na malownicze zimowe krajobrazy, może wpływ mają na to herbatki rozgrzewające samym widokiem dzbanka? Może atmosfera świąt? Co by nie stało za tym sukcesem, jest pięknie.

I mądrze! Bo poza niepodważalnymi walorami estetycznymi i ciepłym, bliskościowym wydźwiękiem, mały czytelnik znajdzie tu również sporo życiowych mądrości. Szczególnie wartościowe okazało się dla nas ukazanie sytuacji, w której tata Toli, mimo złożonej obietnicy, nie zdołał wyjść wcześniej z pracy i zabrać córeczki na sanki po przedszkolu. Na niektóre sytuacje czasami nawet rodzice nie mają wpływu, choćby nie wiadomo jak się starali. Ale następnego dnia wynagradza to córeczce wcześniejszą pobudką (ze śniadaniem do łóżka i kakaem nawet wczesne wstawanie może być przyjemne!) i zimowymi zabawami przed przedszkolem.

Anna Włodarkiewicz, Ola Krzanowska, Zima Toli, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2019, 64 s.

Stałym punktem kalendarza adwentowego, który szykuję dla córki już 3 raz (zaczęłam jak miała 3 lata) są książeczki aktywnościowe – staram się wybierać tak, by w paczuszkach znalazła się jedna taka pozycja w tygodniu (czas na zrobienie wszystkich zadań bez pośpiechu też jest bardzo ważny) – zawsze są kolorowanki (Maja uwielbia kolorować, ostatnio generuje po kilka kolorowanek dziennie) i książeczki z prostymi zadaniami w świątecznym klimacie, a na sam koniec kalendarza zawsze umieszczam szopkę-wypychankę do samodzielnego złożenia, to bardzo dobry pretekst do przypomnienia sobie historii biblijnej Narodzin Jezusa.

Red. Barbara Supeł, Bombkowa kolorowanka, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2020.

Sylwia Kajdana, Świąteczne zabawy. Pomaluję, nakleję, rozwiążę, Kraków: Wydawnictwo Aksjomat, 2020.

Kubuś i Przyjaciele. Już święta!, Łódź: Wydawnictwo AMEET, 2019.

Red. Barbara Supeł, Szopka Bożonaodzeniowa. Kolęda, Ciekawostki. Wypychanki, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2019.

O moim pomyśle na kalendarz adwentowy dla malucha przeczytacie TUTAJ.
Więcej sprawdzonych pomysłów na książeczki aktywnościowe (w tym kolędy i zimowego audiobooka dla malucha) znajdziecie TU.

Istotnym elementem oczekiwania na Święta, poza wspólnym czytaniem książeczek, są u nas świąteczne układanki i puzzle z ilustracjami książkowymi:

„Magiczne święta” Ewa Poklewska-Koziełło (30 elementów, 3+)

Ta urocza wielkoelementowa układanka trafi jako zadanie do jednego z pól kalendarza adwentowego, który będę szykować dla Majki. Ilustracja została podzielona na zaledwie 30 elementów, ale nie dajcie się zwieść pozorom! Chociaż duże puzzle są bezpieczne dla zupełnych  maluchów, ułożenie obrazka o nieregularnym kształcie wcale nie jest tak banalnie proste, jak mogłoby się wydawać. Duży wpływ ma na to niestandardowy kształt puzzli, dzięki któremu niektóre fragmenty obrazka trzeba łączyć na zasadzie przylegania gładkimi krawędziami – bez możliwości trwałego połączenia dopóki nie ułożymy większej części układanki. Zmaganiom towarzyszyć będą bardzo sympatyczni bohaterowie ilustracji – święty Mikołaj wraz z elfami, rozdający prezenty z sań ciągniętych przez renifera i rodzina psotnych myszek, która wyszła z norek, by się temu przyglądać.

„Pucio i Misia ubierają choinkę” Marta Galewska-Kustra (22 elementy, 2+)
Jest też coś dla fanów Pucia!

Choinka to bardzo wdzięczny materiał na puzzle – pilnowanie ciągu łańcucha i wyróżniające się ozdoby choinkowe wydają się bardzo ułatwiać sprawę, ale wbrew pozorom to wcale nie jest taka łatwa sprawa.

Mimo, że to układanka składająca się z zaledwie 22 elementów, ich nietypowy kształt i stosunkowo jednolita kolorystyka (to w końcu choinka, wiecznie zielona!) czynią z niej niezłe wyzwanie! Myślałam, że sama ułożę do zdjęcia w 30 sekund z zamkniętymi oczami, ale okazało się, że wymagają nieco wysiłku (jednak otwartych oczu), a już na pewno odrobiny skupienia (dobrze, że jest schemat na jednej z bocznych ścianek pudełka :D). Co ciekawe moja przedszkolaczka poradziła sobie z nimi znacznie lepiej, widać nie jest jeszcze skażona myśleniem schematami.

Poza elementami układanki, które po złożeniu dadzą kształt choinki, w pudełeczku znajdziecie również sześć okrągłych ozdób na choinkę z bohaterami kultowej serii Marty Galewskiej-Kustry.

Skoro mamy już książki, książeczki aktywnościowe i układanki, do pełni szczęści brakuje nam jeszcze świątecznej gry rodzinnej. W tym roku czas oczekiwania umili nam „Dziadek do orzechów”. Ta niewielka, ale przesympatyczna gra karciana w pierwszym momencie przypominała mi świąteczną i uproszczoną wersję „Spaceru po Burano”. Po wysłuchaniu fragmentu historii „Dziadka do orzechów” gracze wcielają się w konstruktorów zabawek. Z częściowo wylosowanych, częściowo wybranych elementów (kart głowy, kart tułowia i kart nóg) muszą złożyć jak najwięcej figurek – najlepiej punktowane są te jednakowego koloru, ale najważniejsze, żeby były kompletne. A wśród kart mogą trafić się również prezenty podnoszące punktację określonych dziadków. Gra polecana jest dla dzieci od 6 roku życia i ma dwa poziomy trudności – podstawowy oraz z wykorzystaniem kart prezentów. To dobry trening kolorów i liczenia (w podsumowaniu punktacji pomagają rysunki orzeszków na każdym elemencie, które wygodnie można sumować wskazując paluszkiem) oraz podejmowania decyzji. Bardzo sympatyczna rozrywka dla całej rodziny w formacie kieszonkowym – zmieści się i do buta (albo do skarpety, gdzie wy znajdujecie swoje prezenty 5-go grudnia?) i do plecaka, jeśli wybieramy się spędzić Święta w domu babci.

Dziadek do orzechów
Autor: Jan Madejski
Ilustracje: Agata Zarzycka
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Liczba graczy: 2-4
Sugerowany wiek: 6+

Znajdzie się również coś do czytania dla starszaka:

W końcu „książki dla dzieci” to nie tylko „książki dla maluchów”. Wyszukałam więc również świąteczne co nieco dla zaawansowanych samodzielnych czytaczy, którzy również chętnie spędzą miły wieczór ze świąteczną książką.

„O Mikołaju, który spadł z nieba” to jedyna książka z tego zestawienia, której jeszcze nie przeczytałam. I chociaż robię to bardzo rzadko, po „Atramentowej trylogii” i „Królu złodziei” mam do Cornelii Funke tak duże zaufanie, że polecam jej książkę w ciemno. Upolowałam ją w sumie przypadkiem, za grosze z drugiej ręki, i sama planuję spędzić z tą książką kilka wieczorów w fotelu przy choince, zrobić sobie mały powrót do beztroskich czasów.

Chociaż jest to już jak najbardziej pełnowymiarowa powieść, nie brakuje w niej czarno białych, „ołówkowych” ilustracji. Pomyślano również o doborze czytelnej, całkiem sporej czcionki o dużej interlinii, dzięki czemu nawet nie do końca wprawiony jeszcze czytelnik da sobie radę z lekturą.

Czy ostatni, najostatniejszy Mikołaj na świecie, wraz ze swoją niestandardową drużyną przyniesie dzieciom radość? Z przyjemnością się o tym przekonam.

Cornelia Funke, O Mikołaju, który spadł z nieba, Warszawa: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2007, 176 s.

„Życie i przygody świętego Mikołaja” L. Frank Baum to baśniowa opowieść, pełna nimf, wróżek, opiekunów kwiatów i zwierząt przeniesie Was do magicznego lasu. Lasu, w którym – nieco na wzór Mowgliego – pewna znudzona doglądaniem drzew nimfa wychowuje na posłaniu z miękkiego mchu porzucone ludzkie dziecko.

Otoczony tak wielką troską od najmłodszych lat Mikołaj postanawia ofiarować choć część tej dobroci innym dzieciom. Nie trudno było mu bowiem zauważyć, że choć są pełne naiwnej nieświadomości i radości z prostych rzeczy, niewiele z nich ma naprawdę beztroskie dzieciństwo.

Ta opowieść, zupełnie nie związana z postacią starożytnego biskupa z Miry, została właściwie całkowicie pozbawiona odniesień religijnych. Nie znaczy to jednak, że nie oparto jej na uniwersalnych wartościach, takich jak chęć pomocy bliźniemu, troska o niewinnych i słabych, poszanowanie natury, czy potrzeba niesienia radości i ulgi w cierpieniu. Dlatego też myślę, że może to być ciekawy świąteczny wybór dla młodych odbiorców wychowywanych w różnych wiarach i zgodnie z różnymi wyznaniami. Owe wartości są bowiem niezmienne i  zgodne chyba z każdym światopoglądem. Dobrze pamiętać o nich nie tylko przy okazji Bożego Narodzenia, ale w tym okołoświątecznym okresie najłatwiej o chwilę zadumy i refleksji.

L. Frank Baum, Życie i przygody Świętego Mikołaja, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2019, 164 s.

O zimie:

„Staś Pętelka. Ferie w lesie” Barbara Supeł, Agata Łuksza
Rodzina Pętelków wybiera się na spontaniczne zimowe wakacje – wbrew pozorom wcale nie w góry, a w samo serce bielusieńkiej Puszczy Białowieskiej. To pierwsze ferie zimowe Stasia i Jadzi, którzy dotychczas „wakacje” kojarzyli wyłącznie z opalaniem się na plaży.

To propozycja dla starszych odbiorców, niż seria o młodszej siostrze Stasia – Jadzi, skierowana do przedszkolaków nieco bardziej wprawionych w słuchaniu dłuższych tekstów. Od razu bardzo spodobała mi się konstrukcja książki – chociaż to już całkiem długa historia, podzielono ją na kilka mniejszych rozdziałów po 5-6 stron, dzięki czemu możemy ją czytać „na raz”, na przykład przed spaniem, albo w przypadku mniej zaawansowanych słuchaczy, stopniować sobie lekturę po jednym albo po kilka rozdziałów.

Mimo wyższego poziomu, książeczka wciąż jest bogato ilustrowana – mamy tu zarówno bardzo ładne ilustracje całostronicowe, jak i towarzyszące tekstowi, dzięki czemu każda ze stron została w jakiś sposób ozdobiona i nawet maluch (na przykład młodsza siostra) na pewno nie będzie się nudził podczas czytania.

Nie mówiąc już o samych przygodach! Bo dla dzieci każda czynność nosi przecież znamiona przygody – od trudności z pakowaniem i dłużącą się podróż, przez lepienie bałwana, szaleństwa w śniegu, kulig i ognisko aż po tropienie zwierząt (i odwiedzanie ich w rezerwacie też!).

Bardzo fajna propozycja dla przedszkolaków –  na stronach tej książeczki śnieg jest gwarantowany! Aż zatęskniłam za sankami, zaspami i kuligiem zakończonym pieczeniem kiełbasek na ognisku! Zamawiam śnieg w tym roku!

Barbara Supeł, Agata Łuksza, Staś Pętelka. Ferie w lesie, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2019, 45 s.

„Wilk, który się zgubił” Rahel Bright, Jim Field
Znacie fantastyczną serię picturebooków o zwierzątkach od Zielonej Sowy? Są na naszej półce już od kilku lat, a wciąż od czasu do czasu sięgamy z córką po „Koalę, który się trzymał”, „Wiewiórki, które nie chciały się dzielić”, i „Mysz, która chciała zostać lwem.” Czując już zimę za pasem chciałam Wam pokazać chyba najbardziej wzruszającą część z całej serii.

Mały wilczek czuje się już bardzo dorosły – jest odważny, silny i samodzielny. Całymi dniami ćwiczy polowanie i chciałby mieć już nieco więcej do powiedzenia w watasze. Kiedy jednak gubi się podczas nocnej wędrówki i zostaje zupełnie sam na lodowej połaci, czuje się zupełnie mały i bezbronny. A kiedy chwilę później wpada w tarapaty, z chęcią przyjmie wyciągniętą do niego przyjazną łapę. I róg. I skrzydło też!

Urocza opowieść o przyjaźni i bezinteresownej pomocy, która umożliwi maluchom poznanie zwierząt zamieszkujących arktyczne równiny. Jak zwykle we wpadającym w ucho rytmie i pełna fantastycznie poodmienianych, wcale nie takich łatwych wyrazów.

Przepiękne ilustracje śnieżno-gwiezdnych krajobrazów, choć bardzo ciemne, zdumiewają mnogością barw, a puchate pyszczki i złote serca całej plejady zwierzęcych bohaterów budzą sympatię od pierwszej strony.

Rahel Bright, Jim Field, Wilk, który się zgubił, Warszawa: Wydawnictwo Zielona Sowa, 2018, 32 s.

A dla sporo starszego odbiorcy w mroźnym aż do szpiku kości zimowym klimacie proponuję „Lodowego smoka” George’a R.R. Martina.

Długo zastanawiałam się do jakiej kategorii zaliczyć tą baśń– nie mogłam zdecydować, czy to książka dziecięca, czy raczej już dla dojrzałego czytelnika. Już samo nazwisko autora zwiastuje sporą dozę brutalności – znajdziemy tu palenie żywcem, okrucieństwa wojny i mówienie dzieciom, że nie potrafią kochać. Tym bardziej są to aspekty przejmujące, bo dokładnie ukazane na ilustracjach. Zawsze jednak w takich momentach staram się sobie przypominać rzeczy, które ja czytałam będąc dzieckiem i zawsze na nowo odkrywam, jak bardzo granica wrażliwości przesunęła mi się, odkąd jestem mamą.

Mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem, że dostałam takiego smoka, jakiego lubię – groźną, legendarną, niezależną jaszczurę nie dającą się udomowić, a samo jej wspomnienie budzi postrach. I dla odmiany – przynoszącą zimę.

Adara urodziła się w najmroźniejszy dzień, jaki tylko pamiętają mieszkańcy jej wioski. Zimno naznaczyło ją od pierwszych chwil życia, dlatego zawsze była nieco inna, niż jej rodzeństwo i rówieśnicy. Jako zimowe dziecko nigdy nie cieszyło jej upalne lato, odżywała za to z nadejściem zimy, kiedy to całymi dniami poświęcała się budowaniu śnieżnych zamków, a lodowe jaszczurki chętnie wchodziły na jej dłonie. Dłonie, które, w przeciwieństwie do innych ludzi, nie raniły drobnych ciał jaszczurek swym ciepłem. Chłodna w dotyku i oszczędna w uczuciach, rzadko uśmiechająca się dziwna dziewczynka. I to właśnie jej trafiła się najniezwyklejsza przyjaźń na świecie.

Poruszająca opowieść o niedopasowaniu, poszukiwaniu swojego miejsca, miłości, okropnościach wojny i sile poświęcenia. Rozmalowana zarówno słowem, jak i zapierającymi dech w piersiach ilustracjami – tak pięknymi, jak przerażającymi.

George R.R. Martin, Lodowy smok, Poznań: Wydawnictwo Zysk i s-ka, 2019, 114 s.

A jak u Was? Świąteczne lektury przygotowane, czy dopiero będziecie robić zapasy?

Bajki Majki: „Guzikowa książka”, Sally Nicholls, Bethan Woollvin

Nie zwróciłam początkowo większej uwagi na ta pozycję, bo schematyczne, nieco abstrakcyjne ilustracje nie bardzo przypadły mi do gustu, ale książka zebrała tyle pozytywnych recenzji, że musiałam ją wypróbować.

I faktycznie jest bardzo sympatyczna! I bardzo, bardzo interaktywna.

Na każdej kolejnej stronie czekają na małego czytelnika zwierzątka i guzik, który trzeba pomóc im wcisnąć, a każdy z guzików jest innej wielkości, koloru i kształtu. Do koloru guzika natomiast jest dopasowana kolorystyka całej strony. Po wciśnięciu przez dziecko guzika i przewróceniu strony dowiadujemy się, jaką akcję wywołaliśmy.

Jest więc guzik, który wydaje głośny dźwięk, czy wystawianie języka, ale są również guziki do klaskania, skakania, śpiewania piosenek, przytulania, czy łaskotek. I chociaż ostatni z przycisków to guzik do spania, bynajmniej nie jest to książka do czytania przed snem, o nie! No, chyba, ze mamy na celu wymęczenie malucha przed zaśnięciem.

Bo podczas czytania nie sposób pozostać w miejscu. Bo i jak tu siedzieć w bezruchu, skoro możemy wcisnąć przycisk podskakiwania? Jak nie śmieć się w głos, skoro właśnie wcisnęliśmy guzik łaskotek?

Minimum tekstu, maksimum zabawy. A w gratisie walory edukacyjne, bo to świetna pozycja do nauki kolorów, kształtów i przeciwieństw.

Bardzo podoba mi się, że nie jest to wyłącznie przegląd guzików i ich funkcji, ale część z nich się powtarza, co zachęca do przełamywania schematu i samodzielnego wybierania ulubionych przycisków – nawet, jeśli w tym celu trzeba się nieco cofnąć.

I chociaż to kartonowa pozycja dla najnajów – ślinoodporna i z bezpiecznie zaokrąglonymi brzegami – to i moja przedszkolaczka przez jakiś czas bawiła się świetnie przy wspólnym czytaniu. Szczególnie podczas łaskotek.

Sally Nicholls, Bethan Woollvin, Guzikowa książka, Warszawa: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2020, 26 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nasza Ksiegarnia.

Bajki Majki: „Malujemy palcami. Wesołe zwierzaki”

Podobno deszczową jesienią dzieci się nudzą. Całe szczęście, że wynaleziono całą masę kolorowanek, wycinanek, wyklejanek i malowanek, które uatrakcyjnią szare dni i pomogą kreatywnie spędzić czas z maluchem.

Przyznaję, że od dawna nie mogę już doczekać się momentu, kiedy moje dziecko podrośnie na tyle, by wykazać zainteresowanie całą masą fantastycznych zabaw plastycznych, które chciałabym z nim przeprowadzić. Dlatego już od maluszka mażemy kredkami, wyklejamy i malujemy – nawet jeśli małe rączki mojego bobasa nie są jeszcze na tyle sprawne, żeby robić to bez wysiłku, ani móżdżek na tyle skupiony, by starać się nie naklejać naklejek do góry nogami, albo jedna na drugą. Bo przecież liczy się dobra zabawa, a każda zabawa angażująca manualnie to świetny trening. Jednak jak wiadomo – wszystko z czasem się nudzi. Moja córa nie raz już malowała pędzelkiem i paciała się rękami w farbie, zarówno na czystych i kolorowych kartkach, jak i w kolorowankach. I choć farby uwielbia, nie jest to już tak samo zajmująca aktywność jak na początku i praktykujemy ją raczej raz w tygodniu, niż każdego dnia. A leje dzień za dniem. Zatem każde inspirujące urozmaicenie jest na wagę złota.

Jedną z malowanek, które bardzo doceniam za niebanalny pomysł jest książeczka „Malujemy palcami. Wesołe zwierzaki” od Wydawnictwa Wilga. Ta z pozoru klasyczna malowanka wymaga od dziecka wypełnienia pól odciskami palców. Obrazki są kompletne do połowy – mamy na przykład głowę, nóżki i ogon zwierzątka, a jego pusty brzuszek należy pokolorować stawiając stempelki umaczanymi w farbie opuszkami paluszków. W zrozumieniu zadania pomaga umieszczona na pierwszej stronie instrukcja, która podpowiada, że większe koła można robić kciukiem, a duże pola wystarczy wypełnić większą ilością odcisków. Do książeczki dołączono paletkę z sześcioma farbami w żywych kolorach. Super, że strony są na tyle grube, że farba nie przebija, nawet jeśli jest jej trochę zbyt dużo albo rozprowadzana jest ze zbyt dużym entuzjazmem.

Bardzo podoba mi się duża różnorodność przedstawionych tematów, bo choć z założenia jest to pozycja o zwierzętach, to każda strona zabiera maluszka w nowe miejsce. I w ten sposób odwiedzić można zarówno las, dżunglę, ogród, czy staw, jak i Biegun Północny Świętego Mikołaja, słoneczny Meksyk, laboratorium chemika, świat wróżek, zamieszkałe przez syreny morskie głębiny, czy cukiernię pełną apetycznych babeczek. Małe paluszki pomalują dobrze znane sylwetki kotków, myszek, sówek i ptaszków, a także wielkie dinozaury, ziejące ogniem smoki, dumne pawie i egipskie mumie. Prosta malowanka jest jednocześnie wyprawą w świat fantazji, dzięki której dziecko może wziąć udział w oblężeniu zamku, rockowym koncercie i rodeo na Dzikim Zachodzie.

Wydaje mi się, że trochę lepszym pomysłem byłoby wykorzystanie do tego zadania gęstych farb, które nie wymagają używania wody. Żeby uzyskać intensywny kolor należy bowiem umoczyć palec w wodzie i dość długo „masować” farbę aż do jej częściowego rozpuszczenia – a moja Majka nie ma ani umiaru w używaniu wody, ani dość cierpliwości w rozpuszczeniu farby (co nadrabia entuzjazmem), choć może to wynikać z jej wieku – przedszkolak zapewne poradziłby sobie lepiej.

Fajny pomysł, duże urozmaicenie tematów, porządne wykonanie i wiele godzin zabawy. Rozwija cierpliwość i dokładność, inspiruje do poznawania nowych rzeczy, wzbogaca słownictwo, angażuje różne zmysły (Bobasa zaangażowała nawet zmysł smaku, kiedy odwróciłam się dosłownie na sekundę!) i trenuje motorykę małą. Polecam na długie jesienne popołudnia, malujemy od kilku dni, a jeszcze wiele fascynujących przygód przed nami!

Uwaga! Książeczka jest przeznaczona dla dzieci powyżej trzeciego roku życia i wyłącznie pod nadzorem osoby dorosłej. Ja podsunęłam ją swojej o połowę młodszej córce, ale poświęciłam jej przy tym całą swoją uwagę.

Malujemy Palcami. Wesołe zwierzaki, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2017, 48 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości portalu sztukater.pl.