Bajki Majki – „Kochane Zoo” Rod Campbell

Jakiś czas temu Bobasa dostała na swoje pierwsze urodzinki przepiękne wydanie „Księgi dżungli”, oczywiście jest na nią jeszcze trochę za mała, bo tak grube tomiszcza jak na razie budzą w niej instynkty zmierzające raczej ku zjedzeniu owej książki, niż grzecznemu słuchaniu historii. Za to sama nie mogę się doczekać, aż się do niej dorwę – w końcu najlepsze prezenty cieszą więcej niż jedno pokolenie. Nie da się ukryć, że już od ponad roku znacznie częściej sięgam po książki dla dzieci, niż dla siebie. No cóż, na czytanie nie zawsze udaje się znaleźć czas (chociaż ostatnio coraz więcej i więcej – już po tym widać, że Maj rośnie jak na drożdżach), ale czytanie bobasowi jest stałym elementem dnia. Dlaczego by zatem i o tym nie napisać? No bo hej, w końcu czytam! A jeszcze rok temu nie miałam pojęcia jakie cuda można zgromadzić w dziecięcej biblioteczce.

Na początek jeden z majkowych hitów, czyli kartonówka, w której obie zakochałyśmy się od pierwszego wejrzenia w okładki – „Kochane Zoo” – nasza pierwsza książka z okienkami.

Jest to historia nieco wybrednego chłopca, który idąc za hasłem „Nie kupuj – adoptuj” pisze do ZOO z prośbą o przysłanie zwierzątka. Dostaje zatem paczki ze zwierzętami, jednak każde z nich z musi odesłać z całkiem logicznych powodów – słoń jest za duży, żyrafa za wysoka, wąż zbyt straszny -choć moim zdaniem brakuje argumentu „co by mama powiedziała na lwa w salonie”.

Każda z paczek, różnej wielkości i koloru, to okienko, za którym ukryte jest zwierzątko.  Okienka otwierają w różne strony, są sztywne i porządne – dadzą je radę otworzyć już najmniejsze rączki, Maja radziła sobie z nimi doskonale już mając 8 miesięcy. Prosty, powtarzany tekst nie wymaga nadmiaru koncentacji. Super do ćwiczenia małych paluszków oraz wspólnej nauki nazw nie tylko zwierzątek, ale także kolorów i porównań (a u nas również odgłosów, choć w książeczce ich nie ma).

Maja bardzo poleca.

Rod Cambell, Kochane ZOO, Gdańsk: EneDueRabe, 2014, 20 kartonowych stron.