Bajki Majki: „O misiu, który szukał przyjaciela”, Danuta Parlak

Wszystkiego najlepsiejszego z okazji Dnia Pluszowego Misia!

Najlepszym sposobem na świętowanie będzie czytanie książeczek o misiach misiom i z misiami. Szczególnie polecam dziś Waszej uwadze jedną z naszych najulubieńszych misiowych pozycji – przekochaną historię o pluszaku, który szukał przyjaciela, czyli chwytającą za serce odpowiedź na pytanie co się dzieje z zagubionymi przytulankami. Bo żadna zabawka, nawet ta utracona, nie będzie nigdy samotna.

Choć na niektórych (z ponad 50) stron to ilustracje dominują nad treścią, tekstu jest całkiem sporo jest to więc propozycja dla starszych przedszkolaków, albo dla maluszków, które lubią słuchać i nie nudzą się za szybko. Chociaż przy takich ilustracjach nieszczególnie są szanse na nudę. Bo bajecznie kolorowe, rozmalowane, akwarelowe przedstawienia Joanny Bartosik mają równie duże znaczenie w opowiadaniu historii, co czytane przez rodzica słowa.

Mały Miś w pomarańczowym szaliczku nie ma pojęcia skąd wziął się na ławce. Całkiem zagubiony nie pamięta niczego ze swojej przeszłości, misie mają bowiem bardzo krótką pamięć. Jest jednak pewien dwóch rzeczy – do szczęścia potrzebny jest przyjaciel, a najlepszym przyjacielem pluszowego misia jest dziecko. Wyrusza więc na poszukiwanie tego jednego, jedynego szkraba, który zostanie jego przyjacielem – przemierza park, gdzie poznaje Wiewiórkę dumną ze swej rudej kity, rozgląda się nad stawem, gdzie Kaczki wskazują mu drogę, spędza wspaniały czas na placu zabaw bawiąc się z maluchami. I choć znalezienie bratniej duszy okazuje się nie być wcale takie łatwe, miś nie zamierza się poddawać. Nie martwcie się, jego wysiłki zostaną nagrodzone! A jak powszechnie wiadomo, podróże kształcą, miś odkryje więc przy okazji parę mądrych rzeczy o otaczającym go świecie.

„- To jest mój ogonek – powiedział z przekonaniem Miś. – Misiowy ogonek. A tym masz wiewiórczy ogonek. Każdy z nas ma swój. Dlatego są różne.”

Historia, choć raczej z tych dłuższych, jest podzielona na pięć rozdziałów – a każdy kolejny jest nieco dłuższy od poprzedniego – można więc czytać ją prawie przez tydzień przed snem.

Jeśli jednak Grand Tour Misia nie wyczerpał waszego misiowego apetytu (który zapewne dziś jest jeszcze zwielokrotniony), rzućcie okiem na nasze inne misiaste propozycje: dla maluchów i dla starszaków.

Danuta Parlak, O misiu, który szukał przyjaciela, Warszawa: Wydawnictwo Kinderkulka, 2017, 56 s.

Recenzja powstała dzięku uprzejmości Wydawnictwa Kinderkulka.

Bajki Majki: „Raz, DWA, trzy – słyszymy” Joanna Bartosik

Serię RAZ – DWA – TRZY od wydawnictwa Widnokrąg odkryłam stosunkowo niedawno. Maja była już za duża na pierwszy tom poświęcony zmysłowi wzroku – kontrastowe obrazki coraz mniej ją interesowały. Dlatego zdecydowałam zacząć od drugiego kroku (szczególnie, że ta lektura dedykowana jest dzieciom w wieku 1+) i tym oto sposobem zaczęłyśmy przygodę z tą serią od środka.

W przeciwieństwie do „… patrzymy”, gdzie ilustracje zostały oparte na kontraście czterech barw – czerni, bieli, czerwieni i żółcienia, w drugim tomie mamy już do czynienia z całą paletą intensywnych barw. Obrazki są płaskie, wyraźne, o niewielkiej szczegółowości, wciąż mocno kontrastowe. I co najważniejsze – przezabawne! Maja jest fanką psa jadącego na rowerze (tandemie – w końcu ma cztery łapy!), ja uwielbiam nieszczęsną panią w gipsie – w przeciwieństwie do złamanej nogi, ta zdrowa wygina się swobodnie jakby była z gumy, może to stąd to całe biadolenie? :D

Ilustracje wzbogacone zostały o wyrazy dźwiękonaśladowcze – w końcu to właśnie rozwój słuchu jest głównym celem tej pozycji. Wprowadza małego czytelnika arcyciekawy świat onomatopei – dzięcioły robią stuk puk, nurek robi bul bul, a koło gospodyń wiejskich, sprawnie dziergające na spółę długaśny szalik, robi gadu gadu gadu.

Stukanie, pukanie, ojojojanie, turkotanie i paplanie na stałe wpisało się w nasz książeczkowy rytułał i za nic nie chce się znudzić ;)
Wygodny format dopasowany do małych rączek zachęca do samodzielności, a twarde tekturowe kartki i zaokrąglone rogi chronią przed zbyt szybkim zużyciem.

I chociaż jak na razie testowałyśmy tylko jedną część „trylogii”, to z czystym sumieniem polecam całą serię – pierwsza z książeczek polecana jest już dla kilkumiesięcznych bobasów, pozbawiona tekstu skupia się wyłącznie na trenowaniu zmysłu wzroku. Na trzecią już ostrze sobie zęby (niech no tylko Maj zacznie trochę więcej mówić!), trzeci tom wprowadza maluchy w świat tych najtrudniejszych słów, czyli zwrotów grzecznościowych, których zapamiętanie ułatwią zabawne rymowanki.

Świetne ilustratorstwo wzbogacone dużą dawką humoru – majstersztyk!

Joanna Bartosik, Raz, DWA, trzy – słyszymy, Piaseczno: Wydawnictwo Widnokrąg, 2016, 20 s.