Grajki Majki: „Feluś i Gucio grają w literki. Gra edukacyjna”

Wiosną polecałam Wam grę wspierającą naukę czytania „Feluś i Gucio grają w sylaby”, która ostatnimi czasy przeżywa w naszym domu mały renesans. Tymczasem przychodzę z drugą odsłoną zabawy w składanie literek w wyrazy z przesympatycznymi bohaterami książek Marianny Schoett.

„Feluś i Gucio grają w literki” jest nieco trudniejsza od swojej poprzedniczki i choć na pierwszy rzut okaz przypomina troszkę scrabble, jest to tak naprawdę układanie krzyżówek.

W pudełku znajdziemy planszę z polami do układania literek, aż 100 płytek z literami (wraz z woreczkiem do ich przechowywania) oraz 60 dwustronnych płytek z wyrazami – z jednej strony przedstawionych w formie obrazka, z drugiej w formie hasła.

W zależności od stopnia zaawansowania dziecka możemy wybrać trudniejszy lub łatwiejszy wariant gry. W wariancie łatwiejszym rodzic rozmieszcza na planszy cztery płytki z obrazkami, a zadaniem dziecka jest ułożyć dany wyraz z przygotowanych wcześniej liter. Na koniec można skorzystać z podpowiedzi na rewersie płytki i sprawdzić, czy wyraz został napisany prawidłowo.

W wersji trudniejszej, bardziej przypominającej grę w scrabble, korzystamy z 14 zaproponowanych w instrukcji krzyżówek (lub wymyślamy własną). Każdy z graczy otrzymuje po 6 płytek z literami i w swojej kolejce układa je tak, by pasowały do powstającego przy płytce z obrazkiem wyrazu (nie musi natomiast układać całego wyrazu na raz, a litery nie musza być układane po kolei). Kiedy gracz zakończy układanie hasła kładąc przy nim ostatnie literki, zdobywa płytkę z obrazkiem wartą jeden punkt. Wygrywa ten, kto po ułożeniu całej krzyżówki zdobędzie najwięcej punktów.

Zasady nie są więc szczególnie skomplikowane, za to słówka mogą stanowić dla malucha nie lada wyzwanie, szczególnie te z dwuznakami. Na szczęście zawsze można podejrzeć kryjącą się po drugiej stronie obrazka podpowiedź.

Chociaż wszystkie elementy wykonano z grubej tekturki, są dopracowane, sprawiają wrażenie wytrzymałych (poprzednia gra z tej serii nie ma jak na razie, po ponad pół roku, żadnych śladów używania) i wygodnie się nimi operuje. W połączeniu z uroczymi ilustracjami po raz kolejny powstała bardzo fajna propozycja dla poczatkujących czytaczy łącząca naukę z zabawą.

Feluś i Gucio grają w literki. Gra edukacyjna
Autorzy: Magdalena Król, Marcin Dudek
Ilustracje: Marianna Schoett
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Liczba graczy: 1-4
Sugerowany wiek: 6+

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Grajki Majki: „Feluś i Gucio grają w sylaby. Gra edukacyjna”

Fenomenalna sprawa, idealna na aktualny etap rozwoju mojej przedszkolaczki. Już w pierwszej rozgrywce mogłam usłyszeć, jak moje dziecię czyta! I rozumie sens przeczytanego słowa! Duma x3000!

Ale od początku.

Gra edukacyjna „Feluś i Gucio grają w sylaby” to zestaw 108 kafelków z obrazkami i sylabami oraz 4 plansze do układania na nich wyrazów z płytek z sylabami. Tematycznie i wizualnie nawiązująca do popularnej serii kartonówek dla najmłodszych z Felusiem i Guciem w roli głównej (Recenzje książeczek o Felusiu i Guciu znajdziecie TU i TU ).

Jest rekomendowana dla dzieci od 5 roku życia i rewelacyjnie ułatwia składanie liter w sylaby i samych sylab w słowa. Czyli to, z czym maluchy mają na pewnym etapie sporo problemów – rozpoznają wszystkie litery, ale nie potrafią połączyć ich w wyraz.

Na samym początku trochę się zdemotywowałam, bo jako najbardziej genialna matka pod słońcem, nie oświeciłam mojego dziecka co do istnienia liter małych, czyli pisanych. Nauczyłam Majkę tylko wielkich, drukowanych! A tutaj cała gra oparta jest o litery pisane, więc szykowałam się do zaserwowania mojemu dziecku sporej zmiany światopoglądowej jak na operację wojenną. Na szczęście moja chłonna gąbeczka przyjęła ta rewelację bez większych sprzeciwów i bardzo szybko zaczęła kojarzyć małe litery z dużymi. Ufff….

W pudełku znajdziemy 4 dwustronne plansze, gdzie jedna strona służy do układania słów dwusylabowych a druga trójsylabowych. My na razie gramy na tym łatwiejszym poziomie – Maja wybiera sobie trzy obrazki układa je na stronie z podpisami, a następnie szuka odpowiednich kafelków z sylabami. Tak ułożone słowo najpierw literuje, później czyta sylabami, aż wreszcie łączy w całe słowa! I to naprawdę działa, sama doszła do tego, że „ten dziwny kot z obrazka” to puma, a „różowy cukierek” to guma. Serce rośnie!

Bardziej zaawansowani gracze mogą obrócić płytki z obrazkami na stronę bez napisów i próbować układać słowa z pamięci. Można też wybrać stronę planszy ze słowami trójsylabowymi, gdzie jedna z sylab została już podpowiedziana. Można w ten sposób ćwiczyć czytanie samodzielnie, albo grać w maksymalnie 4 osoby (bo i tyle mamy plansz).

Do zestawu opracowano 7 propozycji zabaw na różnym poziomie trudności – gdzie składa się słowa dwu lub trzysylabowe, z podpowiedzą w formie podpisu lub bez, wybierając sylaby z mniejszej lub większej liczby kafelków, i tak dalej i tak dalej.

Wszystkie elementy zostały wykonane z naprawdę grubej tektury i wydają się być całkiem wytrzymałe. Wszystkie rogi są bezpiecznie zaokrąglone, a to dla mnie zawsze duży plus. Szata graficzna jest pastelowo-urocza, bardzo w moim typie, a obrazki na ilustracjach są łatwo rozpoznawalne.

I jeszcze na koniec wisienka na torcie – w całym tym wielkim zestawie wykorzystano dwa maleńkie kawałki plastikowego przylepca do złączenia pudełka. A poza tym nie było w nim grama plastiku – nawet opakowania. Da się? Da się!

Świetne narzędzie do nauki czytania przez zabawę. Myślę, że taka pomoc edukacyjna równie dobrze sprawdzi się też w przedszkolu. Bardzo polecam!

Feluś i Gucio grają w sylaby. Gra edukacyjna
Ilustracje: Marianna Schoett
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Liczba graczy: 1-4
Sugerowany wiek: 5+

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nasza Księgarnia.

Bajki Majki: „Feluś i Gucio poznają emocje”, Katarzyna Kozłowska, Marianna Shoett

Dwa tygodnie temu pokazywałam Wam książkę o z opowiadaniami o emocjach dla starszaków, tym razem znani nam już i super sympatyczni Feluś i jego miś Gucio wprowadzą w świat emocji najmłodszych moli książkowych. W końcu maluchy to nie tylko wulkany energii, ale również uczuć, a jeszcze niekoniecznie potrafią okiełznać ten skomplikowany emocjonalny bałagan. Najłatwiej będzie im to zrobić poznając swoje reakcje na określone wydarzenia i ucząc się nazwać to, co się z nimi dzieje.

To już trzecia część przygód tych bohaterów – wcześniej pomagali maluchom oswoić się z przedszkolem i przypominali o zasadach dobrego wychowania. Tym razem również kierują swoje nauki do przedszkolaków.

Każda rozkładówka poświęcona została jednej z emocji. Większą część strony zajmuje ilustracja obrazująca sytuację, w której dziecko może odczuwać daną emocję (najczęściej w środowisku przedszkolnym), krótki opis tego uczucia oraz zadanie dla pluszowego Gucia, który porównuje emocje do zjawisk organoleptycznych – dowiemy się więc jak smakuje radość, jak brzmi spokój, jaką pogodą jest smutek, czy co mówi zdziwienie. W ten sposób przedstawiono radość, wstyd, przyjaźń, zniecierpliwienie, spokój, nudę, ciekawość, odwagę, smutek, szczęście, strach, dumę, złość, wdzięczność, zazdrość, współczucie, tęsknotę i zdziwienie, czyli całkiem konkretne tornado uczuć malucha – warto poznać je wszystkie! Wiemy w końcu, jak szybko uczucia dzieci przechodzą ze skrajności w skrajność.

Prym zdecydowanie wiodą tu delikatne ilustracje Marianny Schoett w stonowanych kolorach, tekst jest krótki, ale treściwy – nic dodać, nic ująć. A zakończenie wszystkiego zadaniem opisowym do wykonania razem z Guciem pomaga wyobrazić sobie, nazwać i zapamiętać dane odczucie.

Całość poprzedzona jest wstępem i wskazówkami dla rodziców, a zakończona kilkoma radami dla dziecka, które nie wie do końca co zrobić, gdy nie radzi sobie z przepełniającymi je emocjami.

Polecam ten tytuł przede wszystkim dla trzylatków, bo moja Majka (obecnie lat 4,5) szybko się nią znudziła – woli już pozycje z większą ilością tekstu. Chociaż oczywiście prostych i obrazowych definicji nigdy zbyt wiele, mam nadzieję, że co nieco z niej zapamiętała :)

„Pamiętajmy, że nie ma złych emocji, są tylko trudne. Wszystkie są równie ważne i naturalne. Nie trzeba się ich wstydzić, ani im zaprzeczać, bo zawsze czemuś służą”.

Katarzyna Kozłowska, Marianna Shoett, Feluś i Gucio poznają emocje, Warszawa: Wydawnictwo Nasza Księgarnia, 2020, 40 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Nasza Księgarnia.