Bajki Majki: „Wirus i inne drobne ustrojstwa”, Boguś Janiszewski, Max Skorwider

Piotrek jest wirusem i marzy o spektakularnej międzynarodowej karierze. Nie jest jednak łatwo zdobyć sławę będąc wirusem atakującym wyłącznie zwierzęta. Dlatego też Piotrek zrobi wszystko, by się sprytnie przebranżowić i spełnić swoje wielkie marzenie. A czy mu się udało, to już przecież wiemy. Wirusy, prosimy, nie bądźcie jak Piotrek!

Zanim jednak młody czytelnik dokładnie prześledzi wyboistą drogę Piotrka do sławy, dowie się czym właściwie są wirusy i bakterie, dlaczego w naszym życiu tak ważne są… jelita, w jaki sposób drobnoustroje mogą dostać się do naszego ciała i jak organizm się przed nimi broni. A także czym są skąd się właściwie biorą, jak się rozmnażają i o co w ogóle tyle hałasu. Pozna też całą masę antropomorficznych drobnych ustrojstw i dowie się, jakie choróbska wywołują.

Ta pozycja nie tylko tłumaczy najmłodszym, o co właściwie chodzi z tą całą pandemią i kwarantanną, co się stało i dlaczego, ale również wprowadza go w świat niewidzialny nieuzbrojonym okiem. W dowcipny i błyskotliwy sposób, ale wciąż językiem adekwatnym do możliwości poznawczych odbiorcy (i ze znaczną pomocą ilustracji!) przybliża takie zagadnienia jak odporność i jej brak, podpowiada w jaki sposób wspierać swój organizm w obronie przed wirusami i podkreśla wagę higienicznego trybu życia.

To już całkiem poważna pozycja dla samodzielnego czytacza (na moje oko jakoś 8-9 latka). Ale chociaż moja Majka jest na nią stanowczo za mała, kiedy tylko wypatrzyła książeczkę o wirusie, stanowczo poprosiła o przeczytanie. A potem słuchała dzielnie i z uwagą (4,5 letnia przedszkolaczka!). To tylko potwierdza potrzebę rozmawiania,  nawet z maluchami!, o obecnej sytuacji, bo już kilkulatki mają dużo większą świadomość tego, co je otacza, niż zazwyczaj nam się wydaje. Wytłumaczmy im powody zmian, które niedawno zatrząsały naszą codziennością. W końcu nawet najtrudniejszą sytuacja – poznając i tłumacząc – można oswoić.

Boguś Janiszewski, Max Skorwider, Wirus i inne drobne ustrojstwa, Poznań: Wydawnictwo Publicat, 66 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Publicat.

Bajki Majki: „Filiżankowy domek” Hayley Scott, Pippa Curnick

Tuż przed króliczkowo-zajączkowymi świętami podzielę się z Wami serią, która po prostu skradła mi serce przypominając jedną z moich najulubieńszych zabaw z dzieciństwa. Recenzowałam ją już wcześniej dla Bajkowiru, który objął tą serię patronatem, ale jest tak fajna i tak bardzo pasuje do obecnej aury, że musze podzielić się wrażeniami z lektury również tutaj. Całkiem niedawno wyszedł drugi tom, który okazał się (uwaga, spoiler!) tak samo uroczy jak pierwszy.

Mniej więcej w pierwszych klasach podstawówki dostałam od babci… pluszowego króliczka, który wraz z pieskiem-breloczkiem do kluczy stały się moimi najukochańszymi zabawkami. Urządzałam im domki w kartonach po butach, robiłam miniaturowe posłania z chusteczek, zmuszałam babcię, by dziergała im ubranka, lepiłam marcheweczki z plasteliny, łamałam ołówki, by zrobić im kredki z kawałków grafitu i pisałam mini książeczki, by moje pluszaczki mogły je czytać. Wycinałam nawet stokrotki z pachnącego papieru toaletowego, żeby moje maskotki miały chusteczki do nosa!

Główna (ludzka) bohaterka „Filiżankowego domku” – Ania – właściwie dostaje to wszystko już gotowe. Z okazji przeprowadzki, niejako na pocieszenie po opuszczeniu domu i wszystkich przyjaciół, Babunia (zwana pieszczotliwie Błękitną Bunią)  przynosi jej wyjątkowy prezent – totalnie wypasiony zabawkowy domek w kształcie filiżanki wraz z całym wyposażeniem i rodzinką antropomorficznych króliczków w ciuszkach z poprzedniej epoki w roli lokatorów – który przed laty należał do jej mamy. Króliczki mają jednak pewną nietypową cechę charakterystyczną – pojawiają się czasami nie do końca tam, gdzie się je odłożyło…

Przesympatyczna historia opowiedziana z dwóch perspektyw – małej dziewczynki i pluszowych króliczków, które pod nieobecność właścicielki ożywają. Ponadto jest fantastycznie, cudnie i uroczo zilustrowana, a same obrazki pełnią również bardzo dużą rolę nie tylko w tworzeniu klimatu, ale również w przedstawianiu fabuły.

Ponadto wielkie wrażenie zrobiła na mnie postać króliczki Zosi, która została przez autorki przedstawiona jako rozkochana w książkach, ciekawa świata twórczyni wynalazków z nieodłączną lornetką w łapce, dokonująca na poczekaniu kosmicznych obliczeń. Girl Power!

Przeprowadzka w nowe miejsce jest stresująca sama w sobie, a to przecież dopiero początek! W drugiej części serii pt. „Przyjęcie u Króliczków” Ania i jej mama nie znają nikogo w okolicy, postanawiają więc urządzić zapoznawczą imprezkę  dla sąsiadów. Przyjęcie pełne smakołyków, z balonikowymi stworkami i zabawą w ogrodzie, uświetnione piętrowym, fioletowym tortem z kremem.

Zawieranie nowych znajomości to jednak nie bułka z masłem, nawet jeśli ma się na podorędziu cały wachlarz pysznych słodyczy i wsparcie najbliższych. Kiedy dorośli podejmują decyzje za Ciebie, a kandydatka na obiecującą znajomość wcale nie pała względem Ciebie szczególnym entuzjazmem, pojawia się lęk przed odrzuceniem i nieprzyjemne wspomnienia z przeszłości. Na szczęście Ania ma tuż przy sobie – w kieszonce na piersi – Gabriela i Bogusię Króliczków. Czy z ich pomocą uda się przełamać lody?

Tymczasem królicze dzieci, pozostawione same w pełnej apetycznego jedzenia kuchni, w Filiżankowym domku mają swój własny plan. Marzy im się taki sam fioletowy, piętrowy tort, jaki ma Ania. Franek bez problemu, z pomocą króliczkowej książki kucharskiej upiecze ciasto, ale co z kremem? Czy króliczkom uda się przebiec niepostrzeżenie przez całą kuchnię i zdobyć odrobinę pyszności na swoje własne ciasto? To idealne wyzwanie dla analitycznego mózgu Zosi!

Uroczo ilustrowana przygoda pełna niespodziewanych sytuacje, skoków do miski z kremem, chwil grozy, dziecięcych emocji, bezinteresownego ruszania z pomocą i… słabości do podjadania masła!

Osobiście wymieniłabym niektóre sformułowania, jak „Spadamy stąd” na „Uciekajmy” albo „gadały” na „rozmawiały”. Ale wiecie, ja jestem matką, a to jest książka dla samodzielnych czytaczy. Pewnie się nie znam na tym, co jest młodzieżowe i „spoko”.

Teoretycznie książka jest przeznaczona dla dzieci od 6go roku życia, jako pozycja do samodzielnego czytania, ale czytałam je na głos czterolatce i była zachwycona. Szczególnie, że ma już swoje własne zabawkowe króliczki gotowe na przeżywanie przygód.

Supersłodka, całkiem mądra i śliczna książka dla dziewczynek, które dopiero co nauczyły się czytać. I dla ich mam, które z przyjemnością na kilka chwil wrócą do własnego dzieciństwa. Króliczkowie polecają się na Wielkanoc i nie tylko!

Hayley Scott, Pippa Curnick, Filiżankowy domek. T1. Cześć Króliczki!, Łódź: Wydawnictwo Akapit Press, 2019, 128 s.
Hayley Scott, Pippa Curnick, Filiżankowy domek. T2. Przyjęcie u Króliczków, Łódź: Wydawnictwo Akapit Press, 2020, 128 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akapit Press.

Bajki Majki: „Życie i przygody Świętego Mikołaja” L. Frank Baum

„Żeby lepiej to zrozumieć, musicie wiedzieć, że dzieci w tamtych czasach były zaniedbywane, a rodzice nie poświęcali im wiele uwagi”.

Przedstawiam Wam najbardziej niesamowitą wariację na temat Świętego Mikołaja, jaką tylko możecie sobie wyobrazić.

Baśniowa opowieść, pełna nimf, wróżek, opiekunów kwiatów i zwierząt przeniesie Was do magicznego lasu. Lasu, w którym – nieco na wzór Mowgliego – pewna znudzona doglądaniem drzew nimfa wychowuje na posłaniu z miękkiego mchu porzucone ludzkie dziecko.

Otoczony tak wielką troską od najmłodszych lat Mikołaj postanawia ofiarować choć część tej dobroci innym dzieciom. Nie trudno było mu bowiem zauważyć, że choć są pełne naiwnej nieświadomości i radości z prostych rzeczy, niewiele z nich ma naprawdę beztroskie dzieciństwo.

„- Muszę poświęcić się opiece nad dziećmi ludzkości i próbować je uszczęśliwić (…). Ponieważ wasza czułą opieka, kiedy byłem dzieckiem, dała mi szczęście i siłę, to jest sprawiedliwe i właściwe, żebym poświęcił swoje życie sprawieniu przyjemności innym dzieciom”.

Z tej niedługiej książeczki (a przy tym wyjątkowo wygodnej do czytania, z powodu dużych liter i niewielkiego formatu i ciężaru) dowiecie się w jaki sposób Mikołaj zbudował swój dom i co zyskał osiedlając się w Dolinie Śmiechu, w jaki sposób wykonał pierwszą zabawkę i dlaczego akurat był to drewniany kot, kto posłużył mu za pierwowzór lalki, skąd wzięła się choinka i kiedy na kominkach zawisły pierwsze skarpety. A wszystko to z pomocą nieśmiertelnych, magicznych stworzonek opiekujących się Mikołajem przez całe jego życie – nawet po opuszczeniu lasu. No cóż, nie można chyba spodziewać się niczego innego po autorze „Czarnoksiężnika z krainy Oz”, jak opowieści pełnej magii, przyjaźni i niesamowitości dopełnionej szczyptą niebezpieczeństw. Nie ominie Was bowiem odwieczna walka dobra ze złem!

Ta opowieść, zupełnie nie związana z postacią starożytnego biskupa z Miry, została właściwie całkowicie pozbawiona odniesień religijnych. Nie znaczy to jednak, że nie oparto jej na uniwersalnych wartościach, takich jak chęć pomocy bliźniemu, troska o niewinnych i słabych, poszanowanie natury, czy potrzeba niesienia radości i ulgi w cierpieniu. Dlatego też myślę, że może to być ciekawy świąteczny wybór dla młodych odbiorców wychowywanych w różnych wiarach i zgodnie z różnymi wyznaniami. Owe wartości są bowiem niezmienne i  zgodne chyba z każdym światopoglądem. Dobrze pamiętać o nich nie tylko przy okazji Bożego Narodzenia, ale w tym okołoświątecznym okresie najłatwiej o chwilę zadumy i refleksji.

Ten „biogram” nie ma wiele wspólnego z prawdziwą historią. Ale czy to ważne w tak magiczny czas? Czególnie, kiedy został oparty o pojęcia, które naprawdę liczą sie w życiu?

Raz posłane w świat dobro zawsze powróci, a miłość i oddanie, z jakim wychowujemy nasze dzieci ma spory wpływ na to, na jakich wyrosną dorosłych. Czego Święty Mikołaj Bauma może być najpiękniejszym przykładem.

L. Frank Baum, Życie i przygody Świętego Mikołaja, Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka, 2019, 164 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Zysk i S-ka.

Bajki Majki: „Tajemnice Gryzmołkowa. Duch z fabryki krówek” David O’Connell

Ta książka, to najlepszy bajkowo-fantastyczny koktajl na całym świecie! Bo czy możecie sobie wyobrazić lepsze połączenie, niż słodycze i smoki (czy wspominałam już kiedyś, jak bardzo KOCHAM SMOKI?)?

 

Archie McKarmelek dowiaduje się pewnego dnia, że dzięki tajemniczemu spadkowi jeszcze bardziej tajemniczego stryjecznego dziadka, z dnia na dzień stał się nie tylko właścicielem bardzo tajemniczego domu wraz z sąsiadującą z nim fabryką najpyszniejszych krówek w okolicy, ale przy okazji głową bardzo tajemniczego rodu. I przy okazji najmłodszym dziedzicem w historii tej zakręconej rodziny. Szybko okazuje się jednak, że cały ten majątek wisi na włosku, a co gorsza już wkrótce może zabraknąć najbardziej mięciutkich, cudownie rozpływających się w ustach słodyczy. Ale czy przytłoczony nowymi obowiązkami Archie ma szansę odnaleźć zaginiony składnik słynnych krówek McKarmelka, gdy musi udowodnić, że jest godzien swojego dziedzictwa? Szczególnie, że na jego życie czyha demoniczna ciotka z dobrze odżywionymi kuzynami, a wokół zaczynają dziać się coraz bardziej niesamowite rzeczy?

„Miej oczy otwarte i kubki smakowe gotowe! Pomoc przyjdzie w najdziewniejszych okolicznościach. Gryzmołkowo to osobliwe miejsce – spodziewaj sie tego, co niespodziewane…”

Na szczęście nasz bohater nie jest sam – na pomoc ruszają mu nowi przyjaciele. A z drużyną złożoną z przyszłej inżynierki, świeżo upieczonego dziedzica, specjalisty od zjawisk nadprzyrodzonych i małego białego pieska, żadna dziuwnuść nie ma szans! Wspólnie rozwiążą wszystkie tajemnicze zagadki i uratują świat słodyczy! A przynajmniej przyszłość rodzinnej firmy.

Detektywistyczna przygoda z lekkim dreszczykiem i świetnymi ilustracjami do kompletu. Upiorne zamki, mapy skarbów, słodkie szyfry, zakurzone piwnice, tajemnicze przejścia, mnóstwo magii, najróżniejszych słodkości i… miodne smoki. A miodne smoki to najgenialniejszy pomysł, o jakim kiedykolwiek słyszałam. I kiedykolwiek usłyszę.

Można dostać próchnicy od samego czytania! A to dopiero pierwszy tom przygód z kipiącego magicznymi dziuwnuściami, tajemniczego Gryzmołkowa! Nie mogę się doczekać kolejnych części! I wcale nie będę czekać, aż moja Majka do nich dorośnie…

David O’Connell, Tajemnice Gryzmołkowa. Duch z fabryki krówek, Warszawa: Kapitan Nauka, 2019, 200 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Kapitan Nauka. „Tajemnice Gryzmołkowa można kupić TUTAJ.

Bajki Majki: „Sekret pustej książki” Marta Kucharz

Jak zachęcić dziecko do czytania? Interaktywnie! Zagadkami, tajemnicami i literackimi podchodami.

Kiedy Hania, z powodu przeprowadzki, otrzymuje w spadku po poprzednich właścicielach olbrzymi regał od góry do dołu wypełniony książkami, jest daleka od zachwytów. To w końcu raczej średnia atrakcja dla kogoś, kto nie lubi czytać. Z tego samego powodu jedyna sąsiadka w wieku zbliżonym do Hani wydaje się strasznie nudnym materiałem na przyjaciółkę – całymi dniami nic, tylko siedzi z nosem w książce. Takie nastawienie może zmienić tylko jakieś niezwykłe zdarzenie. Albo przygoda! A taką właśnie zapowiada zagadka odnaleziona w jednym z wiekowych tomów. Zagadka, do której rozwiązania przyda się oczytana znajoma, jej aportujący kot i… zdziwaczała staruszka z sąsiedztwa? Tajemniczy liścik prowadzi do kolejnego i jeszcze następnego, a na końcu tej zakręconej drogi ma czekać skrzynia ze skarbem!

Niedługa, intrygująca i bardzo pomysłowa historia poruszająca uniwersalne tematy, jak obawy związane ze zmianą środowiska, lęk przed odrzuceniem i przyjaźń – nie tylko między rówieśnikami. To po prostu międzypokoleniowe czytelnicze podchody!

To świetna propozycja dla dzieci, które radzą już sobie z samodzielnym czytaniem, ale jeszcze nie tak płynnie, by porywać się na powieść standardowego formatu. „Sekret pustej książki” budową przypomina kultowe książeczki o Hani Humorek, czy Koszmarnym Karolku – szczególnie pod względem sporej, wygodnej czcionki o dużej interlinii i krótkich rozdziałów bogato przetykanych ilustracjami. Jest jednak od nich bardziej atrakcyjny wizualnie. Wydanie jest wyjątkowo ładne – w twardej oprawie, na błyszczącym papierze, z kolorowymi ilustracjami Elżbiety Moyski, które wyjątkowo przypadły mi do gustu.

Ciekawa, pomysłowa, ładna i dostosowana do potrzeb czytelnika stojącego na progu swej wielkiej książkowej przygody. Naprawdę warta uwagi, świetnie sprawdzi się jako prezent dla dziecka, które chcemy zarazić czytelniczą pasją.

Marta Kucharz, Sekret pustej książki, Kraków: Wydawnictwo Skrzat, 2019, 105 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Skrzat.

Bajki Majki: „Srebrny dzwoneczek” Emilia Kiereś

Ilustracje Małgorzaty Musierowicz są na tyle charakterystyczne, że nie sposób podświadomie nie kojarzyć ich z „Jeżycjadą”. A tego rodzaju analogie wysoko stawiają autorowi poprzeczkę! Okazuje się jednak, że Emilia Kiereś bardzo dobrze daje sobie radę z tym porównaniem tworząc pełną ciepła, bardzo spokojną historię dla młodych czytelników.

Cichutka, siedmioletnia Marysia po raz pierwszy ma spędzić wakacje bez rodziców – już wkrótce na świecie pojawi się jej braciszek, więc przyszła starsza siostra wyjeżdża do wiejskiego domku ukochanej cioci, by dać rodzicom nieco wytchnienia przed nowymi wyzwaniami. Ale powiększenie rodziny to nie jedyna wielka zmiana, która czeka naszą bohaterkę. We wrześniu dziewczynka rozpoczyna naukę w szkole, co samo w sobie ma prawo być nieco niepokojące. A kiedy jest się raczej nieśmiałym, konieczność nawiązania nowych znajomości potrafi spędzić sen z powiek. Szybko jednak okaże się, że wakacje to idealny czas na naukę oswajania przyjaciół…

Ciepła i sympatyczna opowieść o nieśmiałości, trudnościach w nawiązywaniu kontaktów i przyjaźni, która – podobnie jak rośliny – często potrzebuje sporo czasu i jeszcze więcej starań, by rozkwitnąć. Nie ma tu żadnych wielkich traum i dramatów, są za to pozornie prozaiczne lęki i niepokoje, którym dzieci muszą stawać czoła co dnia – adaptowanie się do nowego otoczenia, ciągłe zmiany, strach przed odrzuceniem. To piękny przykład na to, że wakacyjna przygodna wcale nie musi zmrażać krwi w żyłach, by być wartą zapamiętania.

Pełna plastycznych opisów i magicznych bohaterów, delikatna jak dźwięczenie dzwoneczka na wietrze, pachnąca plackiem z rabarbarem, przywodząca na myśl dotyk trawy pod bosymi stopami i przesuwające się pod dłonią, nieco szorstkie kocie futerko.

Jedna z książek skrojonych idealnie na wakacje, lub przypominających ich smak zimną jesienią. Ze względu na objętość tekstu – już dla nieco większych, wczesnoszkolnych czytaczy. I chociaż 136 stron czynią ze „Srebrnego dzwoneczka” całkiem poważną lekturę, całkiem spora czcionka, krótkie rozdziały i przerywniki w postaci rozkładówek z rozmalowanymi, akwarelkowymi ilustracjami w bardzo wakacyjnym klimacie sprawiają, że to wyjątkowo przyjazna lektura. Szczególnie, że twarda oprawa ochroni wnętrze przed trudami niejednego letniego wojażu.

Emilia Kiereś, Srebrny dzwoneczek, Łódź: Wydawnictwo Akapit Press, 2015, 136 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akapit Press.

Bajki Majki: „Róże w garażu” Agnieszka Tyszka

Czy kiedy obiecane wakacje w Grecji nie dochodzą do skutku, wyjazd za miasto może okazać się atrakcyjną alternatywą? Jak najbardziej, ale tylko jeśli na działce obok, w różowym garażu obrośniętym różami mieszka… no właśnie, kto? Czarownica? Bajkowa Baba Jaga? A może mało towarzyski mechanik samochodowy?

Czy to możliwe, że wszystkie czarne koty kręcące się po zaniedbanej działeczce za płotem same karmią się whiskasem? Cukierki same pojawiają się na płocie, a pod krzakami róż rosną lizaki w kolorowych papierkach?

Lato to czas zabawy i nieograniczonej fantazji. Niewiele trzeba, by stać się Indianinem, badaczką, treserką niewidzialnych tygrysów, piratem, architektem pałaców dla ślimaków, czy nowojorskim detektywem. W końcu nuda jest najlepszą przyjaciółką wyobraźni. A jeśli pozornie zwyczajnym sytuacjom tajemniczości dodadzą nie do końca wytłumaczalne szczegóły, Grecja szybko odejdzie w zapomnienie. W końcu nie każdym wakacjom towarzyszą przygody rodem z książek!

Przekonują się o tym dwie wielodzietne rodziny, w których mamy – najlepsze przyjaciółki jeszcze z czasów szkoły zakonnej – kupiły mały domek z działeczką. Sześcioro narratorów o najróżniejszych zainteresowaniach i w różnym wieku (od niemalże niemowlaka, przez rezolutne przedszkolaczki, aż po „dorosłą” i „nowoczesną” młodszą młodzież) wspólnymi siłami, choć każdy w swoim niepowtarzalnym stylu, opowie czytelnikowi o tym, co zdarzyło pewnego niesamowitego lata.

A pomogą im w tym przesympatyczne, tęczowo kolorowe ilustracje, które od czasu do czasu zajmują całe strony książeczki, a jeśli nie, to wciskają się między spory, wygodny na poczatkującego czytelnika tekst jak tylko mogą – choćby jednym ptaszkiem, kotkiem, czy ślimaczkiem.

Spakujcie do kieszeni trochę czosnku i latarkę, na szyi powieście niebieskie koraliki, a pod pachę chwyćcie pluszowego dziobaka. Tak wyposażeni otwórzcie książkę – jesteście gotowi na przygodę!

Pamiętajcie, że magia może kryć się w najzwyklejszej nawet historii. Trzeba tylko umieć ją dostrzec!

Agnieszka Tyszka, Róże w garażu, Łódź: Wydawnictwo Akapit Press, 2019, 125 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Akapit Press.

Bajki Majki: „Wiewiórka Julia i magiczny orzeszek” Anna Sakowicz, Emma Kiworkowa

Przedstawiam Wam dziś prawdziwego pogromcę wakacyjnej nudy. Czy czyjeś dziecko cierpi już na tą przypadłość? U nas za oknem pogoda z dnia na dzień stała się taka sobie i szaleństwa w ogródkowym basenie nie wchodzą już w grę. A że ciemne, deszczowe chmury mogą złapać nas zawsze i wszędzie, warto mieć w rękawie jakiegoś asa.

„Przygody Wiewiórki Julii” to z założenia książka dla dzieci, które już całkiem sobie radzą z samodzielnym czytaniem. Jest świetna, bo gabarytami (240 stron!) i formatem zbliżona jest do standardowych książek na maminej półce, prezentuje się więc bardzo „dorośle” i naprawdę poważnie. Przeczytanie takiej książki samodzielnie, to już konkretny powód do dumy. A jednocześnie sympatyczny, nieskomplikowany tekst, duże litery, urocza szata graficzna i spore ilustracje pojawiające się co kilka stron sprawiają, że jest to lektura wyjątkowo przystępna dla małego czytacza. Na końcu czekają nawet arkusze z naklejkami przedstawiającym bohaterów powieści! Chyba pierwszy raz mam do czynienia z książką tak sprawnie udającą pozycję dla dorosłych i jednocześnie idealnie skrojoną na możliwości początkującego czytelnika.

Dzięki temu, że na historię składa się dwanaście krótkich, kilkudziesięciostronicowych opowiadań, jest to również bardzo udane rozwiązanie do rodzinnego czytania – na przykład dzieciom w różnym wieku, kiedy akurat złapie nas ulewa podczas biwaku. Bo moja trzyipółletnia córka spokojnie daje radę wysłuchać w skupieniu jednego rozdziału przed snem, a opowiadania bywają na tyle zaskakujące, że i ja się nie nudzę czytając. A książka jest na tyle obszerna, że spokojnie starczy na kilka wieczorów, co ma szansę uchronić nas przed koniecznością zabrania ze sobą dodatkowej na wakacje walizki pełnej książek i książeczek.

A sama fabuła? Z jednej strony powiela znany schemat dziecięcych detektywów, z drugiej zaś autorki dodały do niej szczyptę magii, czyniąc ją zupełnie nieprzewidywalną. Sześcioletnia Zosia ma w swej szkatułce na skarby zaczarowany orzeszek, którego stukanie przywołuje wiewiórkę, która zna się na czarach. Wspólnie z rok starszym sąsiadem Frankiem, mającym sporą słabość do filmów detektywistycznych, rozwiązują przeróżne zagadki i ruszają na tajne misje. Oczywiście w największej tajemnicy przed dorosłymi! Tajemnicza sprawa zaginionego podwieczorku? Łatwizna! Konieczność odszukania gniazda moli w poselstwie o niezjadanie książek i ubrań mamy? Nic trudnego! Odbijanie porwanego przyjaciela zamkniętego w wysokiej wieży? Pewnie! W magicznym świecie wyobraźni dzieci znajdują tajemnicze portale, zmniejszają się i latają. Na swej drodze spotykają gang podstępnych kun, pomocną czarownicę, groźnego dozorcę i jego podstępnego kota Daktyla, a nawet smoka. A to dopiero początek przygód!

Mądre, sympatyczne, pełne ciepła i dobroci opowiastki mające w sobie więcej magii, niż można się tego spodziewać. Dla starszaków jako prawdziwe wyzwanie i dla maluchów do wspólnego czytania. Zaskakująca na każdym kroku, przemyślana i pięknie wydana. Warto mieć ją w zanadrzu nie tylko w wakacje!

Anna Sakowicz, Emma Kiworkowa, Wiewiórka Julia i magiczny orzeszek, Warszawa: Wydawnictwo Edipresse, 2019, 240 s.

Recenzja powstałą dzięki uprzejmości Wydawnictwa Edipresse.

Bajki Majki: „Książkożercy” Barbara Wicher

Jesteśmy z Majką dopiero na etapie poznawania poszczególnych literek, ale „Książkożercy” – nowa seria do nauki samodzielnego czytania – urzekli mnie już samym tytułem i musiałam zrobić małe rozeznanie na przyszłość. Mam nadzieję, że cale nie tak odległą, jak mogłoby się wydawać!

Jak to zwykle bywa przy okazji tego rodzaju projektów, seria została podzielona na trzy poziomy zaawansowania: Poziom A dla Książkogryzaków, Poziom B dla Książkołasuchów i Poziom C dla Książkożerców. Nie da się ukryć, że analogie związane z jedzeniem to świetny sposób na przyciągnięcie mojej uwagi!

„Super Marian nad jeziorem”, czyli książeczka z najprostszego poziomu to jeszcze przede wszystkim obrazkowa historia chłopca zapatrzonego w przenośną elektroniczną grę. Wypełniające całe strony ilustracje opatrzone zostały nieskomplikowanymi zdaniami (od jednego do trzech) będącymi zarysem prostej fabuły i uzupełnieniem ilustracji. Całkiem pouczająca lektura o zabawkach, których lepiej nie zabierać ze sobą nad wodę zakończona została zestawem pytań pomocniczych sprawdzających uważność małego książkowego mola. A za każdą poprawną odpowiedź czeka naklejka z bohaterami historii.

Barbara Wicher, Książkożercy. Super Marian nad jeziorem, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2019, 24 s.

Książka z poziomu B, „Akcja Jogi” opatrzona została nieco większą ilością tekstu, choć wciąż prym wiodą tu ilustracje. Zdania wciąż są proste, pojawiają się jednak nieco trudniejsze słowa i pojęcia. To w końcu opowieść o dwojgu małych detektywów ruszających na pomoc zagubionemu kociakowi. I chociaż nie do końca podoba mi się pomysł, w którym dwoje dzieci samodzielnie wybiera się do domu obcej osoby, to historia wciąż jest całkiem sympatyczna. No i o kocie, a koty zawsze są u nas mile widziane. Poza pytaniami kontrolnymi i naklejkami, na końcu książeczki czeka również słowniczek z przystępnymi definicjami trudniejszych słówek.

Barbara Wicher, Książkożercy. Akcja Jogi, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2019, 32 s.

Najtrudniejsza z książek – „Bomberka” – jest zauważalnie grubsza od poprzedniczek i podzielona na rozdziały. Mamy tu już do czynienia z dłuższymi zdaniami złożonymi, a słownictwo staje się całkiem zaawansowane. Treści jest już naprawdę sporo, bo stronie z ilustracją odpowiada zazwyczaj strona tekstu, więc i historia sześcioletniej Zuzy oczarowanej kurtką starszego brata jest już bardziej skomplikowana od poprzednich opowieści. Poza pytaniami sprawdzającymi znajomość tekstu (a tych jest więcej niż w poprzednich częściach!) i całkiem rozbudowanym już słowniczkiem na czytelnika czeka łamigłówka- wykreślanka z elementami ubioru do wyszukania.

Barbara Wicher, Książkożercy. Bomberka, Warszawa: Wydawnictwo Wilga, 2019, 48 s.

Każdy kolejny „stopień zaawansowania” to nowe wyzwania i umiejętności. Pełne ilustracji, dopasowane do dziecięcych możliwości, niewielkie książeczki motywują do rozwoju i uczą w najlepszy z możliwych sposobów – poprzez przyjemność czytania. Życiowe historyjki, atrakcyjna oprawa graficzna różnych ilustratorów, duże litery, zadania i naklejki to niezwykle ważne do dzieci szczegóły, których połączenie gwarantuje wysoki poziom serii. W przygotowaniu kolejne tytuły, mam nadzieję, że będą równie udane.

Fajny sposób na rozpoczęcie przygody z czytaniem i smakowity kąsek dla małych książkowych łasuchów!

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Wilga.