Po szoku i dyskomforcie, jaki sprawił mi pierwszy tom Mandragory, powrót do tego świata był zdecydowanie łatwiejszy, niż mogłam się spodziewać. A znając już trochę reguły i układy rządzące tą rzeczywistością czytało mi się znacznie płynniej i przyjemniej, niż w przypadku pierwszej części. W drugim tomie, bardzo przewrotnie – zahipnotyzowały mnie zupełnie inne aspekty tej powieści. Pierwszy tom przytłoczył mnie przede wszystkim klimatem klasycznej powieści grozy – pełnej niepokoju, flaków, frankentainowskich potworów i poczuciem beznadziei, a uwiódł charyzmatyczną postacią głównego bohatera. W drugim było zupełnie na odwrót.
Tym razem dużo więcej uwagi poświęcono rozkładowi sił w podziemnym świecie i mętnemu od podejrzanych powiązań międzynarodowemu wywiadowi wraz z jego specjalnymi komórkami zajmującymi się zjawiskami nadprzyrodzonymi. W związku z tym mniej więcej połowa książki to przede wszystkim powieść szpiegowska. Jakkolwiek upiorna.










To też szansa na lepsze poznanie bohaterów – dowiemy się kim tak naprawdę jest Hunter, co się stało z jego rodziną, za czyją sprawą i w jakim celu został przysłany do Warszawy i dlaczego przyjdzie mu odegrać chyba najważniejszą z ról, nie tylko w intrygach Jessiego, ale i w o wiele szerszej sprawie.
Również sam Jessie dowie się co nieco o sobie, o uczuciach, które – jak się okaże – jednej jeszcze posiada i o przewrotności losu. Razem z nim odkryjemy prawdziwy powód zaciekłej i personalnej nienawiści Hertwiga oraz jego plany na przyszłość sabatu, z którymi nasz bohater nie do końca będzie się zgadzać. I tutaj przyznam, że Jessie mocno mnie rozczarował – miałam go za genialnego stratega, mistrza podstępnych planów i tkacza intryg, który każdego jest w stanie doprowadzić do zguby. A tu wystarczy kropelka emocji i osobiste podejście do sprawy, żeby nasza femme fatale nie potrafiła choć przez moment trzymać się własnego planu by miotać się jak mucha w kisielu i pogrążyć się w beznadziei. Ta postać strasznie straciła w moich oczach okazując się „mocna tylko w gębie”. Gorąco liczę, że w trzecim tomie to jednak nadrobi!
Miłość, wolność, zemsta, uzależnienie, pęd ku potędze i władzy. Gnijące bunkry wypełnione mutantami i wiejska sielanka w chatce w środku lasu, mroczne rytuały w podziemnym pałacu i przemoc domowa w posiadłości mafiozów. Zdecydowanie nie ma nudy. A wszystko to w wyjątkowym połączeniu ponurej wizji nowoczesnego świata i pełnej romantycznej niesamowitości, makabrycznej baśni o wampirach w jednej z ich najbardziej bezwzględnej wersji. I to chyba właśnie ta dystopijna wizja przyszłości pociąga mnie w tej historii najmocniej.
Inga, Mandragora. Tom 2, 2022, 477 s.
(premiera: 15.08.2022)
Recenzja powstała dzięki uprzejmości autorki.
Książkę możecie kupić na Bucketbook.
Z kodem rabatowym MINGA w dniach 1-21.08 macie -10% na wszystkie pozycje Ingi dostępne na Bucketbook!
Bardzo polecam między innymi: