Po śmierci Lessie Wax próbuje ułożyć sobie życie u boku narzeczonej jako niekonwencjonalny ale zabójczo skuteczny stróż prawa, uparcie pozostając głuchym na głos boga, który go zdradził. Na jego drużynę czeka jednak nowe zadanie, z gatunku tych nie do odrzucenia. Trzeba odnaleźć metalmyśli Ostatniego Imperatora pozwalające każdemu korzystać ze wszystkich metalicznych mocy i będące olbrzymim magazynem wszystkich atrybutów. Opaski zdolne wznieść do boskości tego, który je nosi. I trzeba znaleźć je szybko, zanim zrobi to Krąg i wykorzysta je do swoich mrocznych celów.
Z Elendel wyrusza więc ekspedycja poszukiwawcza z niechętnym Waxem na czele, a wyprawa do przepięknego, choć niezbyt pokojowo nastawionego południowego miasta szybko, choć nie niespodziewanie, zmienia się w pościg, ucieczkę i wyścig z czasem. A bohaterowie zupełnie nieświadomie odkryją podczas swojej podróży znacznie więcej, niż się spodziewali. Świat cywilizowanych mieszkańców Elendel w jednej chwili może stać się znacznie większy, niż przypuszczali, a Scadrial jeszcze niejednym zaskoczy tak bohaterów, jak i czytelników.


Awanturnicza wyprawa w poszukiwaniu mitycznego artefaktu obiecującego nieograniczoną potęgę okaże się również wspaniałą okazją do… zacieśniania więzi między niektórymi z jej członków.
Jak zwykle nie zabrakło fajerwerków, epickich potyczek i rozbrajającego poczucia humoru, którego jestem ogromną fanką (wciąż uwielbiam Wayne’a). Od rozrabiania na wystawnych przyjęciach (to już chyba znak rozpoznawczy tej serii), przez rozkopywanie grobów, napady bandytów, pojedynki zarówno na dachu rozpędzonego pociągu, jak i wysoko w powietrzu, aż po rozwiązywanie detektywistycznych zagadek i religijne objawienia w chwili dość ostatecznej. I oczywiście jeszcze więcej o metalach ich wykorzystaniu na wyjątkowo kreatywne sposoby.
Brandon Sanderson, Żałobne opaski, Warszawa: Wydawnictwo MAG, 2016, 418 s.
Recenzja powstała w ramach wyzwania WyPożyczone 2023.