To pierwsza z serii klasyki w komiksowej adaptacji, którą miałam przyjemność przeczytać nie znając tekstu oryginalnego.
[ koniecznie zobaczcie również „Zabić drozda”, „Folwark zwierzęcy” i „Rok 1984” ]
Wiem, że kilka lat temu widziałam film, ale prawdę mówiąc nic z niego nie pamiętam, poza tym, że był tam Leonardo, miał bogaty dom i przez połowę filmu się czołgał, a i tak nie dostał za to Oskara. Rok później był drugi taki film z czołgającym się Leo, tylko w tym drugim był też śnieg i niedźwiedź, więc tym razem Oskar się należał (jak widać po tej drobnej dygresji, film nie jest kategorią, na której się znam).
Czy po przeczytaniu powieści graficznej zapamiętam coś więcej? Przede wszystkim klimat, bo stylizowane na secesję, charakterystycznie „wyblakłe” akwarelowe ilustracje Ai Morton z dużym upodobaniem do roślinnego detalu naprawdę robią robotę.








Szczególnie w zestawieniu z przejmującym braku życiowego celu toksycznych bohaterów oraz ich obojętności wobec uczuć i losu drugiego człowieka.
Autorzy prezentują nam krótki wycinek z ociekającego bogactwem i zarazem niesamowite pustego życia amerykańskich elit po zakończeniu I wojny światowej – wciąż zmagających się z nieprzepracowaną traumą, znudzonych do granic możliwości, nie potrafiących na powrót odnaleźć się świecie. Zmieniających codzienność w nieustające, pozbawione sensu przyjęcie, spędzających całe dnie na sofach, wikłających się w romanse i uciekających przed konsekwencjami swoich czynów i decyzji.
A wszystko to opowiedziano za pomocą pięknego języka i dekoracyjnych ilustracji, co w kontraście z pełną wygód pustką egzystencji bohaterów daje całkiem niesamowity efekt.
F. Scott Fitzgerald, Fred Fordham, Aya Morton, Wielki Gatsby. Powieść graficzna, Warszawa: Wydawnictwo Jaguar, 2021, 200 s.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Jaguar.