Czas na czytanie: „Tajne przez magiczne” Katarzyna Wierzbicka

Jeśli potrzebujemy zwolnić nieco tempo i szukamy spokojnej, mało stresującej pracy dla podratowania zdrowia psychicznego, posada woźnej w przedszkolu nie jest najlepszym wyborem. Agata Filipiak przekona się o tym bardzo szybko. Jeszcze zanim zacznie widzieć krasnoludki, ale nie na długo przed tragiczną śmiercią.

Nie ma najmniejszych wątpliwości, że „Tajne przez magiczne” to książka szalenie trudna do sklasyfikowania, uparcie nie daje się wcisnąć na żadną półkę ani w żaden utarty schemat. Trudno też z czymkolwiek ją porównać. Takie książki pieszczotliwie nazywam tu Dziobakami.

Z pewnością jest to fantastyka – w końcu demony w przedszkolu nie są codziennym widokiem (choć z pewnością niejedna przedszkolanka by się ze mną nie zgodziła). Jest też bez wątpienia w tej książce dużo z horroru – opisy są dosadne i poza samymi zjawiskami paranormalnymi, jak krwiożercze duchy czy przypadkowe mordy z użyciem koguciego demona, znajdziemy tu też po prostu krwawe jatki i bezwzględne zabójstwa, tym straszniejsze, że najczęściej odbywające się na oczach małych dzieci i bezpośrednio ich dotyczące. Ale z drugiej strony jest tu też sporo wątków komediowych – ciapowata, nieogarnięta życiowo i wiecznie ładująca się w żenujące sytuacje Agata jest trochę naszym rodzimym odpowiednikiem Brigdet Jones, która zamiast trafić na sztywniacką imprezę przebrana za króliczka, nagle znajduje się w samym środku magiczno-demonicznej intrygi uzbrojona w mopa do podłogi i jarmarczny wisiorek. Wokół niej orbituje dwóch przystojniaków (każdy niewłaściwy), a jedyną osobą, która się o nią troszczy jest równie nieogarniający, ale poczciwy ojciec.

I w sumie wciąż nie wiem, czy ta książka była na poważnie, czy jednak śmieszkujemy i po prostu nie rozpoznałam satyry. Lubię niepoważne podejście do świata, ale tutaj odczuwam pewien dysonans, te kontrasty chyba trochę mnie przerosły no i nie wiem, co myśleć, chyba jednak jestem na nie. Ale nie wiem.

Czuję się więc pewnie trochę jak sama bohaterka, bo niewiedza jest jednym z podstawowych wątków powieści. Agata trafia do świata, którego nie zna i kompletnie nie rozumie jego zasad, a każdy, z kim rozmawia jest rozdrażniony i urażony jej niewiedzą, jednocześnie niczego nie tłumacząc. W sumie jest w tym coś z carrolowskiej króliczej nory. I zostanie właściwie przez całą książkę – nic nie wiemy, a jak już wydaje nam się, że zaczynamy co nieco ogarniać, to okazuje się, że jednak nie. No cóż, na pewno nie jest przewidywalnie, a to duży plus.

Bardzo podobała mi się sama koncepcja demonicznego przedszkola, pomysł na magię, podstępne, bardzo demoniczne demony idealnie maskujące się w świecie ludzi i nawiązania do ludowych wierzeń. Szalenie polubiłam ojca głównej bohaterki, który jest moją najulubieńszą postacią. Sama Agata też da się lubić i myślę, że mocno bym jej kibicowała w książce innego rodzaju. Tutaj jednak mimo wszystko zestawienie komediowej bohaterki z makabrycznym klimatem za bardzo mi zgrzytało, mam wrażenie, że jeden aspekt umniejszał i odbierał wyraz drugiemu. To, oraz nieco zbyt długie oczekiwanie na odpowiedzi sprawiło, że nie wkręciłam się w tą książkę tak bardzo, jak się spodziewałam i jak na razie nie mam ochoty na kontynuację. Ale jak już powstanie, to kto wie?

Katarzyna Wierzbicka, Tajne przez magiczne, Kraków: Wydawnictwo Spisek Pisarzy, 2021, 432 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Spisek Pisarzy.

2 uwagi do wpisu “Czas na czytanie: „Tajne przez magiczne” Katarzyna Wierzbicka

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s