Z zasady nie przepadam za opowiadaniami, ale już w zeszłym roku zauważyłam, że ta forma idealnie pasuje mi do przedświątecznego i końcoworocznego rozgardiaszu – kiedy w pracy młyn, a w domu natłok przygotowań miło jest chwilę odpocząć przy czymś sympatycznym do czytania. A kiedy harmonogram jest zbyt napięty, by w spokoju zatonąć w dłuższym tekście i skupić się na bardziej skomplikowanych zwrotach akcji, ciepłe, puchate, doprawione odrobiną magii świąteczne opowiadania sprawdzają się idealnie.



Zbiór opowiadań „I przemówiły ludzkim głosem” idealnie wpisuje się w konwencję świątecznej książki – jest o małych cudach, szukaniu miłości i otwieraniu się na bliźnich. Pojawiają się też słodkie zwierzaki, wokół których zbudowana jest fabuła każdej z historii… tylko czy aby na pewno wszystkie z nich są słodkie i urocze?
Oczywiście będzie zbliżające poszukiwanie małego kotka w śniegu i porzucona w wigilijny wieczór jamniczka z koszykiem szczeniąt. Ale pojawią się również dziki uczące empatii, samiczka egzotycznego ptasznika pomagająca dostrzec i zaakceptować odmienność drugiego człowieka, ptaki, które dokarmiane zimą pomogą samotnikowi znaleźć nową rodzinę, chomik, który nauczy rodziców szanować zdanie i uczucia dziecka i osiołek, który zbliży poróżnionych przed laty braci. Nie zabraknie również świątecznego karpia!
Pewnie, będzie tendencyjnie! Znajdziemy tu mnóstwo wyciskaczy łez i wzruszeń – od malucha z białaczką, przez świeżo upieczoną wdowę, aż po kobietę dotkniętą bolesną i oszpecającą chorobą. To zbiór opowieści o samotności, pogubieniu i ludzkich tragediach. Ale w końcu po to są te historie – by nieść nadzieję, bo każdy z bohaterów odnajdzie miłość (nie tylko ta romantyczną), rodzinne ciepło, szczęście, nadzieję i wiarę w ten wyjątkowy świąteczny czas. Z małą pomocą rozmaitych „braci mniejszych”.
Każde z opowiadań to odrębna historia, ale te subtelnie przeplatają się ze sobą tworząc zamkniętą całość – bohaterowie są sąsiadami lub współpracownikami, mijają się bezwiednie na ulicy, zaglądają do tych samych sklepów i lecznicy dla zwierząt.
To jedna z książek napisanych już w „nowej rzeczywistości” i w każdej z opowieści wspomina się, mniej lub bardziej, o koronawirusie – czasem zupełnie od niechcenia, innym razem opierając na pandemii część fabuły, na przykład jeden z bohaterów, poprzez konieczność pracy zdalnej traci jakikolwiek towarzyski kontakt z innymi ludźmi. Irytowała mnie jednak pewna niekonsekwencja, bo niby ten wirus jest podkreślany, ale nie przekłada się na wynikające z niego obostrzenia – nie ma problemu w zwołaniu tłumnego posiedzenia mieszkańców osiedla, czy zorganizowania Wigilii dla internetowych znajomych. Nie miało to jednak wielkiego wpływu na odbiór tekstów, raczej mała nieścisłość.
Jak to ze świątecznymi książkami bywa, jest troszkę naiwna, ale bardzo przyjemna i z kilkoma fajnymi morałami dotyczącymi między innymi ekologii, relacji międzyludzkich i empatii. Budzi uśmiech, wprowadza świąteczny nastrój i potrafi zaskoczyć. Dobrze mi się przy niej odpoczywało.
Jagna Kaczanowska, I przemówiły ludzkim głosem, Warszawa: Wydawnictwo W.A.B, 2020, 288 s.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa W.A.B.