Moja słabość do pudełek-niespodzianek jest tutaj powszechnie znana. Podobnie jak upodobanie do książkowych gadżetów. Nie byłam jednak dotychczas w stu procentach przekonana do coraz bardziej popularnej mody na świeczki zapachowe inspirowane książkami i książkowymi bohaterami. Może to dlatego, że nie jestem wielką fanką syntetycznych zapachów (a odświeżacze powietrza już w ogóle wzbudzają we mnie odrazę). A może dlatego, że samo kolekcjonowanie świec budzi we mnie wewnętrzny sprzeciw – to przecież niemalże oksymoron! W końcu świece powinny się palić, gasnąć i przemijać. Vanitas vanitatum et omnia vanitas.
Ale jest pora roku, która po prostu wymaga towarzystwa świec. Zima – czas światełek, rozedrganego płomienia i ciepła ogniska. Zimą zużywam świeczki wręcz hurtowo. Dotychczas były to zawsze świeczki woskowe, bezwonne i przywiezione prosto z IKEA. Ale pomysłem na tajemniczy box o tematyce „Winter Wonderland” firma Once upon a candle przełamała mój dotychczasowy opór i zachęciła do spróbowania czegoś nowego. Czy było warto?
Co znalazłam w pudełku „Winter Wonderland” by Once upon a candle:
„Let it snow” i „Ohh deer”, czyli dwie świece 60 ml w blaszanych puszkach. Wydaje mi się, że jestem fanką świeczek w słoiczkach, ale chętnie przetestuję nowy pomysł. Szczególnie, że obie pachną intrygująco – słodki aromat cukrowej laseczki z miętą i suszonymi owocami oraz świeża mieszanka eukaliptusu i mięty z nutą pomarańczy (w składzie jest też śnieg, co bawi mnie za każdym razem). To właśnie one pachniały tak bardzo, że było je czuć już po otwarciu skrytki w paczkomacie.
„Winter Wonders”, czyli świeczka w słoiczku 135 ml o zapachu jaśminu (uwielbiam!), cytrusów, sosny i cynamonu. Nigdy nie pomyślałabym, żeby połączyć jaśmin z cynamonem, ale zdecydowanie lubię to!
Winter Tea – herbata jest moim artykułem pierwszej potrzeby mniej więcej od września do kwietnia, więc taki prezent zawsze mnie cieszy. Mieszanka wydaje się być całkiem standardowa – czarna herbata z cynamonem, jabłkiem, czarną porzeczką, skórką pomarańczy i imbirem – warto jednak czasem postawić na klasykę. A i fiolka z „herbatą na raz” jest całkiem urocza.
Mroźna bransoletka – i to dosłownie, bo białe koraliki okazały się lodowate w dotyku w pierwszych chwilach po założeniu, a zawieszka z płatkiem śniegu dodatkowo podkreśla ten fakt wizualnie. Prosta i uniwersalna. A do tego ślicznie zapakowana.
Artprint z cytatem z Dickensa – czy potrzeba tu dodatkowego komentarza? Trudno wyobrazić sobie zimę bez tego autora!
Poszewka na poduszkę – jest idealna. Ośnieżona latarnia i trzy słowa, a przypomina się całe dzieciństwo spędzone pod kołdrą z latarką i „Opowieściami z Narni”. Magiczna, zimowa i podnosi na duchu.
Uczciwie przyznam, że spodziewałam się mniej. Mile zaskoczyła mnie przede wszystkim różnorodność gadżetów – w paczce znalazły się nie tylko świeczki, choć wszystko jest przesiąknięte ich zapachem. Bardzo doceniam też dbałość o każdy szczegół – estetyczne opakowanie, liścik z opisem specyfiki świec, dopasowanie poszczególnych elementów. Pudełko z powodzeniem mogłoby służyć za zestaw ratunkowy do przetrwania zimy. Tylko jeszcze zima mogłaby wpaść na dłużej!
Nie zapaliłam jeszcze wszystkich trzech świeczek, ale chyba złapałam bakcyla. Coś czuję, że będę kontynuować tą przygodę. A już zimą na pewno!
Kurczę, zachęcające ^_^ Gdyby nie moje koty, które wykluczają świeczki, brała
bym :D
PolubieniePolubienie
Koty przejawiają niezdrowe zainteresowanie płomieniem? :D
PolubieniePolubienie
I przypalają wąsy albo przewracają świeczki/świeczniki. Generalnie to jedno z poświęceń, które trzeba zrobić dla futer. Podobnie jak ładne, długie firanki i durnostojki na półkach :(
PolubieniePolubienie
Czarne ubrania i odkurzanie raz w tygodniu…
PolubieniePolubienie
Bardzo lubię świece zapachowe. Twoje propozycje mocno zachęcające.
PolubieniePolubienie
Też uwielbiam świeczki zapachowe, ale u mnie zazwyczaj przychodzą wraz z całym boxem książkowym :D
PolubieniePolubienie
To też jest super pomysł – zapachy inspirowane daną powieścią albo jej bohaterami! <3
PolubieniePolubienie