Nie jestem wielką fanką opowiadań, ale ta forma idealnie sprawdziła się podczas świątecznych przygotowań – jedno między odkurzaczem, a mopem, drugie miedzy sałatką, a pierogami i ani się człowiek obejrzy, a Wigila przygotowana!
Początkowo nie było mi łatwo wkręcić się w tą książkę, bo z twórczości Anety Jadowskiej znam tylko cykl o Nikicie. Pozostałych bohaterów poznawałam więc od d… dziwnej strony, ale po kilkunastu stronach „Wampira, który ukradł święta” poczułam się w miarę swobodnie i dalej poszło już gładko. A kiedy już dane było mi spotkać takie indywidua jak Dora Wilk, Malina, czy Witkacy (i to w najbardziej wyjątkowym, bo świątecznym klimacie!), to mam wrażenie, że już nie ma odwrotu. Coś czuję, że szybko nadrobię braki w twórczości autorki, bo przyzywają mnie z bibliotecznych półek jak magnes.
Bo opowiadania są super – nieprawdopodobne, zabawne i z pazurkiem – idealne na odstresowanie przedświątecznej nerwówki. Trochę tu przyprawiającego o próchnicę Halloween, szczypta pachnącego piernikami bożego narodzenia i odrobina upiornego Samhain doprawionego zdrową dawką chinoiserie.
Są wampiry, wilkołaki, przywoływanie demonów, erotyczne anonse, wiedźmy, stwory prosto z piekielnych czeluści, gburowate duchy i uzbrojona po zęby Nikita. Jeśli czegoś tu nie znajdziecie, to tylko nudy.
A wszystko to w wyjątkowo ładnym wydaniu – twarda oprawa i ilustracje Magdaleny Babińskiej robią robotę!
Zazwyczaj blurby na tylnej stronie okładki przesadzają, ale tym razem wyjątkowo się zgadzam – porównanie z pudełkiem czekoladek jest wyjątkowo udane. Nigdy nie wiadomo, co nam się trafi, ale na pewno będzie pysznie!
Aneta Jadowska, Dynia i jemioła, Kraków: Wydawnictwo SQN, 2018, 410 s.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa SQN.
Niedawno skończyłam i jestem zachwycona. Coś czuję, że z Dirą Wilk zapoznam się bliżej, bo czytałam tylko Dziewczynę z Dzielnicy Cudów.
PolubieniePolubienie