Tym razem chciałabym pokazać Wam zabawkę, której twórca miał świetny pomysł, ale chyba zabrakło cierpliwości na jego dopracowanie.
Sama forma zabawki jest super – to całkiem spora przezroczysta tablica z plexi otoczona wygodną do trzymania, grubszą ramką. W zestawie są również trzy sucho ścieralne pisaki w bardzo ładnych, nasyconych kolorach (żółty, czerwony i niebieski) i zestaw kartek z trzydziestoma zadaniami o różnym stopniu trudności – od prostych szlaczków w stylu „zaprowadź zwierzątko do domku/mamusi”, przez rysunki po przerywanej linii aż po trening pisania literek. Ponadto, po skończonym rysowaniu tablicę można oprzeć na nóżkach i, po naciśnięciu przycisku, podświetlić na jeden z ośmiu sposobów, dzięki czemu linie również zdają się świecić.
Flamastry bez najmniejszego problemu zmywają się z małych rączek odrobiną wody. Na całe szczęście jeszcze nie musiałam się dowiadywać, czy równie dobrze spierają się z kanapy. A sam rysunek łatwo wytrzeć mokrą ściereczką (my używamy ręcznika papierowego). Potem wymaga trochę polerowania na sucho, żeby nie było smug (a te są wyjątkowo widoczne na tym złośliwym podświetleniu!), ale samo czyszczenie nie sprawia trudności. Szkoda tylko, że w zestawie nie ma specjalnej gąbeczki/ściereczki, bo wycieranie rysunku to dla mojej córki dodatkowa frajda.
I do tego momentu wszystko jest super – bo zabawka jest zajmująca, ciekawa i edukacyjna. Ćwiczy sprawność małych rączek i do tego móżdżek przedszkolaka. Ale ma też kilka sporych minusów, przez które nie jestem do niej do końca przekonana.
Największym problemem jest sposób montowania karty z zadaniami. A właściwie jego brak – kartkę umieszcza się na tekturowej podkładce (będącej jednocześnie pudełeczkiem/teczką na pozostałe karty) i na to po prostu kładzie się tablicę. Wolałabym, żeby „plecy” tablicy były do niej w jakiś sposób doczepiane (na przykład na takie przesuwane chwytaki, jak w ramkach na zdjęcia) i najchętniej również plastikowe, bo w obecna wersja wymusza nie tylko pracę przy stoliku, ale również na stojąco, gdyż ze względu na grubość zabawki nie można wygodnie oprzeć nadgarstka o blat. A bardzo fajnie byłoby usiąść na kanapie i umieścić stabilną tablicę na kolankach.
Drugim dużym minusem jest podświetlenie – mamy do wyboru aż osiem opcji – trzy kolory i różne wersje migania – od jednostajnego, aż po padaczkogenne. W moim odczuciu to za dużo radości – wolałabym jednolite, ciepłe białe światło niż taką dyskotekę. Chociaż jako jedną z opcji do wyboru.
I na koniec same karty z zadaniami mogłyby być grubsze, chociaż na papierze technicznym, bo te ze zwykłego, miękkiego papieru bardzo szybko się zużywają w kontakcie z przedszkolakiem. Nawet, jeśli to kontakt przez szybkę.
Mimo tych zastrzeżeń zabawka jest interesującą alternatywą dla książeczek z zadaniami. Wielkim atutem jest jej możliwość jej wielokrotnego użycia oraz łatwego poprawiania błędów. Ciekawa forma przyciąga uwagę dziecka i zachęca do ćwiczeń.
Carotina preschool. Tablica fluorescencyjna LED
Firma: Lisciani
Sugerowany wiek: 3-6 lat.
Grę znajdziecie TUTAJ.