„Dzisiaj moje życie jest cudowne.
Nie chcę myśleć o jutrze.
Ani o kolejnym dniu”.
Tą książkę nabyłam drogą kupna idąc za porywem serca. I to dosłownie. Będąc w zeszłym roku na Warszawskich Targach Książki rzuciła mi się w oczy olbrzymia kolejka. Jeden z wytrwałych oczekujących uświadomił mnie, że wszyscy ci ludzie (chyba połowa uczestników targów, serio) czekają na autograf najwspanialszej autorki świata. Zerkając między ciżbą doszłam do wniosku, że owa opiewana Kim Holden wygląda bardzo sympatycznie, zakupiłam zatem pierwszą część z serii jej książek i ustawiłam się w ogonku (gdzie swoją drogą poznałam fantastycznych ludzi, ale to już materiał na inną historię). I powiem Wam, że warto było czekać, bo autorka „Promyczka” okazała się fantastyczną osobą. Przede wszystkim podpisywała książki aż do ostatniego czytelnika (no cóż, to byłam ja), mimo, że przekroczyła w ten sposób czas przeznaczony na rozdawanie autografów o prawie dwie godziny. Wstawała, by ustawić się do zdjęcia z każdym fanem, każdemu chętnemu uścisnęła rękę (zbieram uściski rąk pisarzy, bo głęboko wierzę, że w ten sposób przechwytuję część ich talentu), z każdym zamieniła kilka zdań. Jest tak niesamowicie pozytywną osobą, że to spotkanie dało mi energię na resztę dnia. To doskonały przykład na to, że autor jest najlepszą reklamą swojej twórczości, bo w „Promyczku” jest dokładnie ta sama energia, którą emanowała jego autorka.
„Po prostu nie rezygnuj z tego, co dzieje się teraz, dla nieznanej przyszłości. Może ominąć cię wiele szczęścia, kiedy będziesz czekał na lata, które mogą nigdy nie nadejść. Nie trać czasu, bo przegapisz chwilę obecną, a przyszłość wcale nie jest taka pewna.”
Tak naprawdę nie przepadam za książkami tego typu – jestem chyba najgorszym przypadkiem beksy na świecie i nie trzeba wiele, by mnie wzruszyć. Wystarczy, że przypadkowo rozdeptam ślimaka albo oglądam dekorowanie sportowców medalami. Łatwo zapewne wyobrazić mnie sobie podczas czytania „wyciskacza łez” jako zwiniętą w kulkę, zasmarkaną po kolana kupkę nieszczęścia. I tak też wyglądałam pod koniec „Promyczka”.
Zakończenie tej książki staje się oczywiste już na 52 stronie. A przez pozostałych 500 autorka pozwala, zarówno czytelnikowi, jak i pozostałym bohaterom, poznać i pokochać Kate, która w pełni zasługuje na miano tytułowego Promyczka, pogłębiając ich emocjonalne zaangażowanie. Ta niesamowicie silna i pozytywna młoda kobieta żyje każdym dniem czerpiąc z chwili obecnej ile tylko się da. Mimo tragicznych wspomnień i trudnego dzieciństwa jest wdzięczna za to, co ma, docenia małe, codzienne cuda i jest otwarta na świat i ludzi.
„Nigdy niczego nie bierze za pewnik. Docenia każdy pojedynczy moment”.
Ma tylko jedną zasadę – nie wierzy w romantyczną miłość. A ta dopada ją w najmniej sprzyjającym momencie.
Mimo ciężkiej tematyki „Promyczek” jest fantastycznie napisany – czyta się go tak lekko, jak smaruje się kanapkę masłem przechowywanym poza lodówką podczas ostatnich upałów. Staram się czytać mniej więcej sto stron dziennie, bo takie dwie godzinki z książką są mi potrzebne do zachowania psychicznej równowagi i zazwyczaj właśnie tyle udaje mi się wygospodarować – podczas drugiego śniadania, w kolejce, czy wieczorem, zanim padnę nieprzytomna. A niemalże 600 stronicowego „Promyczka” pochłonęłam w dwa dni. I to w weekend, kiedy Majka nie była w przedszkolu! Naprawdę można nie zauważyć, kiedy w tej książce kończą się strony.
Poza stylem autorki duży wpływ ma na to poczucie humoru, którym „Promyczek” aż kipi i niezwykła osoba samej Kate. To jedna z tych bohaterek, których nie sposób nie pokochać. Ale o tym musicie już przekonać się sami.
Jej przedwcześnie zdobyta mądrość mądrość i poruszająca historia niosą ze sobą piękne przesłanie, uaktualnioną i znacznie bardziej energetyczną „Desideratę”. A sama opowieść to prawdziwy koktajl emocji. Od śmiechu, przez zadumę i rozpacz aż po nostalgię i wzruszenie.
I chociaż istotną rolę pełnią w tej książce motywy, które nigdy nie były mi bliskie – jak muzyka, czy wiara – zostały przedstawione w tak nienachalny i inspirujący sposób, że nie tylko mnie nie irytowały, ale nawet wzbudziły we mnie chęć do muzycznych poszukiwań, w czym niezwykle pomocna okazała się promyczkowa playlista na końcu książki. A zainteresować mnie muzyką to naprawdę rzadka umiejętność.
„Promyczek” łamie serce i jednocześnie je bandażuje. Dołuje i podnosi na duchu. Skłania do refleksji i inspiruje. Nie tylko do słuchania muzyki, ale i do lepszego życia.
Kim Holden, Promyczek, Poznań: Wydawnictwo Filia, 2016, 589 s.
Podobała mi się ta lektura.
P.
PolubieniePolubienie
Wstyd się przyznać, ale „Promyczek” czeka na mojej półce jakieś półtora roku? Nie wiem, czemu tak bardzo odwlekam tę lekturę :D Musze się wreszcie za nią zabrać, choć niestety kiedyś toś przypadkiem zaspojlerował mi zakończenie :( Mam jednak nadzieję, że i tak będzie mi się dobrze ją czytało :)
PolubieniePolubienie
U mnie czekał rok! Chyba po prostu trzeba mieć na niego nastrój.
PolubieniePolubienie
Słyszałam o tej książce masę pozytywnych opinii, ale jakoś nie mogę zabrać się do jej kupa, chociaż kusi od dawna. Uwielbiam powieści w których przewija się muzyka, gdy jest ona jednym z głównych wątków to już w ogóle cudownie <3
Pozdrawiam :P
http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
PolubieniePolubienie
Ah… po tej recenzji mam straszną ochotę sięgnąć po tę książkę! :) Zdecydowanie wędruje na moją listę „do przeczytania” :)
PolubieniePolubienie
Wstyd się przyznać, ale książka stoi u mnie na półce już chyba rok…
PolubieniePolubienie
Nie znam autorki…Ale podoba mi się Twoja recenzja, cytaty trafiają do mnie, są proste i celne i to poczucie humoru, dla mnie mieszanka…idealna :)
PolubieniePolubienie
Główna bohaterka książki została tak wykreowana, że miałam ochotę rzucić wszystko i wypić z nią kawę:)
PolubieniePolubienie
O tak, ja też! A nawet nie lubię kawy! :D
PolubieniePolubienie
Czytałam i szybko o niej zapomniałam :)
PolubieniePolubienie
Faktycznie czyta się błyskawicznie!
PolubieniePolubienie
Genialna recenzja! Promyczek już wpisuję na listę :) ps. też zacznę jeździć na targi i zbierać uściski dłoni pisarzy ;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Przeczytałam już tyle zachwytów nad tą książką, ale jakoś nie mogę się przekonać, żeby do niej sięgnąć. Wyciskacze łez to zdecydowanie nie moja para kaloszy. Podobnie jak ty, zbyt łatwo się wzruszam.
PolubieniePolubienie
Ja jestem strasznym wrażliwcem i na przykład po książki o tematyce wojennej w ogóle już nie sięgam, bo „Złodziejka książek” nie dość, że nie bardzo mi się podobała, to jeszcze zrobiła mi traumę. Rak to równie trudny temat – nie wszystkie książki są dla wszystkich.
PolubieniePolubienie
Nie miałam w planach czytania tej książki, jakoś nie zwróciłam na nią nigdy większej uwagi, ale po recenzji zmieniłam zdanie i dopisuję ją do swojej listy.
PolubieniePolubienie
Bardzo się cieszę, myślę, że warto!
PolubieniePolubienie
czytałam Promyczka, z dwa lata temu, ale dalej pamiętam jakie wrażenie na mnie zrobiła ta książka … może czas przypomnieć sobie dokładnie rady Promyczka
PolubieniePolubienie
Czytałaś też pozostałe części cyklu?
PolubieniePolubienie
O „Promyczku” było dość długo głośno, wtedy się nie skusiłam, może w końcu to nadrobię :) Chociaż jestem beksą, więc nie wiem czy to dobry pomysł ;)
PolubieniePolubienie
Muszę przyznać, że pierwszy raz słyszę o tej książce, ale chętnie po nią sięgnę jak będę miała okazję:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie słyszałam o książce, ale Twoja recenzja naprawdę mnie przekonała. I gratuluję spotkania z autorką!
PolubieniePolubienie
Moim zdaniem naprawdę warto!
PolubieniePolubienie
To zdecydowanie jedna z piękniejszych książek, jakie wpadły mi w łapkę i to dzięki dziewczynom z Klubu. Czytałam usypiając Emi na piłce, a łzy mi kapały na jej główkę. Też nie umiałam jej odłożyć. A gdy się skończyła pobiegłam do kompa zamówić Gusa.
PolubieniePolubienie
No i wymiękłam – Gus czeka na nocnym stoliku :D
PolubieniePolubienie
Dzisiaj moje życie jest szczęśliwe ale i tak myślę o jutrze. ;) Przyszłość nie jest pewna, ale można coś robić by była pewniejsza i po naszej myśli. ;) Nie wiem czy bym wytrzymał takie podejście.
O jakiej ciężkiej tematyce mówisz? Nie zauważyłem nic takiego w recenzji.
PolubieniePolubienie
To książka o chorobie i umieraniu (chociaż to trochę spoiler). Ale jest to przedstawione w naprawdę wyjątkowy sposób.
PolubieniePolubienie
Czy książka jest odpowiednia dla nastolatek (14-15 lat) ?
PolubieniePolubienie
Moim zdaniem tak, chociaż to historia o umieraniu. Pojawiają się seksy, ale dokładny opis dopiero w drugiej części.
PolubieniePolubienie