Książka na weekend: „Puch niemarny” Bożena Pajdosz

Co prawda zakończenie roku szkolnego jeszcze nie ma specjalnego wpływu na moją rodzinę, ale nie da się ukryć, że nareszcie zaczęły się wakacje. Jest to zatem idealny moment na nowy, wakacyjny cykl, czyli „Książka na weekend”.

W soboty będą pojawiać się recenzje książek, które uważam za idealne do zabrania ze sobą na wyjazd – takie, które ze względu na niewielką objętość nie będą ciążyły w torebce, lekkie i przyjemne, nadające się do czytania w różnym stadium zmęczenia podróżą – w sam raz do samolotu, czy pociągu, nie wymagające od czytelnika stałego dostępu do słownika (ani połączenia z internetem), ani nie wymagające dużego skupienia uwagi – dające się czytać podczas zerkania jednym okiem na taplającego się w baseniku bobasa albo szalejącego na rowerze starszaka. Te odrobinę mniej ambitne (poudawajmy przez chwilę, że wcale nie sięgam głównie po takie pozycje), co wcale nie znaczy, że mniej wciągające, za to genialnie pomagające w relaksie!

Dzisiejszy wybór nie jest wcale taki oczywisty, bo „Puch niemarny” niedokładnie okazał się tym, czego oczekiwałam. Jednak ze względu na niewielką grubość jest to idealna książka „do torebki” czy innego bagażu podręcznego, która całkiem dobrze wchodzi – podobnie jak wino będące pasją głównej bohaterki. Świetnie sprawdzi się jako towarzysz dłuższego lotu albo umili oczekiwanie na przesiadkę.

Drugim argumentem jest subtelna gloryfikacja wsi i pochwała małomiasteczkowego życia, które idealnie wpiszą się w wakacyjne plany wszystkich poszukujących ciszy i odpoczynku na łonie przyrody.

No i wino – trudno o coś bardziej wakacyjnego niż wino.

~~~

Czterdziestoletnia Małgosia ma spokojne, poukładane życie – stabilną pracę, całkiem dochodową pasję i samotność z wyboru. Jest wolna, niezależna, wykształcona i szczęśliwa. Potrafi czerpać radość z małych rzeczy, zachwycać się szczegółami codzienności i kochać swoją lokalną społeczność – jest osobą, która odnalazła swoje miejsce na ziemi.

DSC_0383

Pewnego dnia ulega wypadkowi w laboratorium, w którym pracuje, i tymczasowo traci sprawność obu dłoni. Dzięki temu trafia na doktora Olewczyka i okazuje się, że znalazła miłość swojego życia. Zakochała się i… coś ją opętało.

Z pewnej siebie kobiety zmienia się w nadwrażliwą histeryczkę ogarniętą obsesją na punkcie ukochanego. A książka zmienia się w studium marudności, depresji i dążenia do samozagłady.

To powieść o uczeniu się życia z drugim człowiekiem, o ustalaniu swoich priorytetów, radzeniu sobie ze zmianami i walce z przeciwnościami, które stawia nam na drodze własna psychika. O szukaniu kompromisu między ukochaną pracą, a czasem dla ukochanej osoby. O miłości i zaborczości, o wsparciu i jego braku.

Okazuje się, że dojrzałość nie zależy wcale od wieku, wykształcenia, czy inteligencji i czasami dojrzewa się dopiero po czterdziestce.

Są w tej książce elementy, które mnie ujęły – zachwyt przyrodą, wsią, czy lokalny patriotyzm. Uwielbiam też, kiedy lektura czegoś mnie uczy – dowiedziałam się czym jest dygestorium, szlachetna pleśń i łozy. Miałam jednak nadzieję, że dowiem się więcej o procesie powstawania wina i samym winie, pod tym względem czuję duży niedosyt. Brakowało mi też wrażeń organoleptycznych związanych z tym trunkiem – zapachów, smaków, kolorów, wrażeń na języku. A tak naprawdę wszystko ograniczyło się do jednego wykładu, poza tym bohaterka głównie się winem upija.

W książce pojawia się wiele emocji, które znam z doświadczenia, choć nie w tak zaawansowanym stopniu „popaprania”. Nie powiem, że nie robię mężowi scen, kiedy wybiera się w delegację na koniec świata, nie raz przecież żegnałam go ze łzami w oczach kiedy po prostu wychodził do pracy (szczególnie odkąd oznaczało to zostanie samej z krwiożerczą Bobasą) i często chciałbym, żeby po pracy od razu wracał do domu. Ale maniakalne nagromadzenie tych samych emocji połączonych z ciągłym marudzeniem i nie radzeniem sobie z konsekwencjami własnych decyzji uczyniło z zaborczej Gosi niesamowicie męczącą, niedojrzałą emocjonalnie bohaterkę szukającą zawsze najmniejszej linii oporu i ceniącą przede wszystkim własną wygodę.

W połączeniu ze stylem wymagającym jeszcze dużej praktyki, momentami czyni tą powieść trudną do przebrnięcia. Irytowały mnie nadużywane przez bohaterkę zdrobnienia (moim zdaniem dorosła kobieta powinna mówić o „pełnych brzuszkach” i „połamanych łapciach” wyłącznie w odniesieniu do dziecka, albo małego futerkowego zwierzątka), powtarzający się brak czasowników w zdaniach stosowany naprzemiennie z bezokolicznikami albo umieszczanie czasownika na końcu zdania.  Wiem, że to debiut i kibicuję dalszemu rozwijaniu warsztatu, ale w moim odczuciu nad ta powieścią można by jeszcze popracować, bo nie czyta się jej płynnie. Mam wrażenie, że to jeszcze nie był na nią czas.

Szczególnie, że wszelkim zjawiskom nadprzyrodzonym w powieściach obyczajowych mówię zdecydowane nie – nie ważne, czy są to anioły, kosmici, czy inne halucynacje. Nawet, kiedy są jedynymi istotami mówiącymi bohaterce kilka słów prawdy. Nie przekonało mnie również połączenie poezji z prozą i nadmiar pisanych kursywą przemyśleń bohaterów.

Książka jest życiowa, wzbudza emocje i serwuje sporo zaskoczeń. Mimo to z różnych powodów mniej więcej od połowy nie czytało mi się jej dobrze i raczej nie sięgnę po kolejne części cyklu. Ale przecież nie wszystko jest dla wszystkich.

Muszę podsunąć „Puch niemarny” mojemu mężowi – niech się przekona, że nie jestem wcale najgorszym przypadkiem!

Bożena Pajdosz, Puch niemarny. O tym, jak trudno być kobietą i jak jeszcze trudniej być z kobietą, Brzezia Łąka: Wydawnictwo Poligraf, 2018, 184 s.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości autorki.

2 uwagi do wpisu “Książka na weekend: „Puch niemarny” Bożena Pajdosz

    1. Możliwe, że trochę za bardzo się czepiam (ostatnio Majka gwarantuje mi skrajny niedobór snu), ale nie da się ukryć, że spodziewałam się większej dawki miłości do wina, a mniej obsesyjnych myśli o facecie i własnej niskiej samoocenie.

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s