To pierwsza książka tej autorki (i jednocześnie pierwsza książka wydawnictwa Od deski do deski), którą czytałam i jestem bardzo bardzo bardzo pozytywnie zaskoczona!
„Witraż” tak naprawdę składa się z samych zalet, ale zdecydowanie najbardziej oczarował mnie miejscem akcji i wyjątkowo plastycznymi opisami miasta i architektury. Bruksela momentalnie podniosła się o kilka pozycji w rankingu miejsc, które koniecznie muszę odwiedzić. Agnieszka Korzeniewska wspaniale oddała klimat wąskich, zaśmieconych uliczek rozchodzących się promieniście z licznych placów, gwarność targu, mnogość słyszanych na ulicy języków i polską misję przepełnioną poczuciem wspólnoty.
Kolonialny domek jest super, ale secesyjna kamienica z, tak naprawdę nie aż tak ważnym dla samej fabuły, tytułowym witrażem całkowicie skradła mi serce. Co jak co, ale transcendentalne przeżycia wywołane witrażem właśnie to coś, to jestem w stanie zrozumieć. W połączeniu z kutymi poręczami, monumentalną klatką schodową i obrosłym w kurz rzędem pokoi w amfiladzie składa się w miejsce kompletnie niepraktyczne pod względem życiowego pragmatyzmu i jednocześnie wymarzone pod względem estetyczno–duchowym. Należę do tych dziwnych czytelników, którzy uwielbiają opisy i rozpaczliwie wręcz potrzebują tej pożywki dla wyobraźni, by w pełni wczuć się w klimat powieści. Moje potrzeby zostały w pełni zaspokojone. Szczególnie, że lekki i przyjemny, choć ani trochę nie prostacki język sprawia, że książkę czyta się płynnie i praktycznie „jednym tchem”.
Po pierwszych stronach odniosłam wrażenie, że mam do czynienia z zupełnie zwykłą obyczajówką. Babską, przewidywalną i standardową do bólu. Zdarzało mi się nawet pomyśleć: „No oczywiście, że rzuciła pracę!”, „Wiadomo, że się rozstaną.”, „Umarł – jakżeby inaczej!”. Ale już w następnym rozdziale Agnieszka Korzeniewska skutecznie wyleczyła mnie z mojego znudzonego, wszystkowiedzącego nastawienia. Bo ta książka jest niesamowicie wręcz zaskakująca! Za każdym razem, kiedy wydawało mi się, że coś już wiem o bohaterach i mogę przewidzieć co się stanie dalej czekał mnie zupełnie niespodziewany zwrot akcji. I to nie tak, że dałam się zaskoczyć raz – autorka za każdym razem wyciąga asa z innego rękawa i za każdym razem szykuje coś zupełnie nowego.
Zuza, Melania i Magda to trzy kobiety o zupełnie innej przeszłości, odmiennych marzeniach, charakterach i spojrzeniach na świat. Każda z nich ucieka przed czymś innym. Ich losy łączy Bruksela – miejsce emigracji, nadzieja na nowe życie i upragnioną zmianę. Dla każdej z nich to niezwykłe miasto pisze inną historię – a te wzajemnie się przeplatają intensywnie na siebie oddziałując, lub spotykają się ledwie muśnięciami spojrzeń.
Nie można nie podejść do tej lektury w sposób emocjonalny. Dramatyczne zwroty akcji wręcz wyrywają z czytelnika intensywne uczucia, a bardzo autentyczny, z wszech miar ludzki wymiar większych i mniejszych życiowych tragedii nie ma nic wspólnego z egzaltacją, czy patosem. I choć daleko mi było do utożsamiania się z którąkolwiek z bohaterek, ich historie mocno na mnie wpłynęły, a zakończenie zostawiło mnie z silnym książkowym kacem. Pani Agnieszko – dla autorów kończących książki w taki sposób przygotowano specjalne miejsce w piekle!
Agnieszka Korzeniewska, Witraż, Warszawa: Wydawnictwo Od deski do deski, 2017, 270 s.
To teraz nie wiem – czytać, czy raczej nie. Zobaczę, co moja biblioteka na ten temat, znaczy – czy jest na stanie. Właśnie poddałaś mi myśl, że dawno, zbyt dawno, nie oglądałam witraży na żywo… trzeba coś z tym zrobić!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czytać, koniecznie!
Też dawno nie cieszyłam się witrażami, ale wakacje tuż tuż, więc kto wie… ;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba