Są tematy spędzające rodzicom sen z powiek. Niektóre rzeczy niezwykle trudno zrozumieć samemu, a co dopiero rozmawiać o tym z dzieckiem i w dodatku wytłumaczyć je w sposób zrozumiały dla małego człowieka. Jednym z takich niewyobrażalnie trudnych do podjęcia tematów jest śmierć członka rodziny.
I nie ważne, czy chodzi o osobę bliską naszemu sercu, czy ukochane zwierzątko – każda śmierć jest jednakowo niezrozumiała. Ktoś, kto dotychczas był nieodłącznym elementem naszej codzienności nagle znika bez śladu. A wraz za nim, znacznie wolniej ale równie nieubłaganie, znikają wspomnienia. Najpierw nieznacznie blakną, potem ulegają przerzedzeniu, aż w którymś momencie nagle zdajemy sobie sprawę, że nie pamiętamy nawet tych najpiękniejszych momentów.
I właśnie o tym mówi ta książka – o nieopisanym bólu straty i jeszcze większej potrzebie pamięci. Całe szczęście, że powstają takie pozycje. Na życiowym zakręcie mogą okazać się pomocą i podporą nie tylko dla dziecka. Bo zarówno sama śmierć, jak i mądrości zawarte między okładkami mają charakter uniwersalny i nigdy nie ulegną dezaktualizacji. Choćbyśmy nie wiem jak tego chcieli.
Odkąd tata Krzysia zniknął, jego mama musiała nagle stać się ekspertką do wszystkiego. I wspaniale sobie razi aż do dnia, w którym zaczyna zbierać wszystkie rzeczy, które wcześniej do niego należały i chować je do przepastnego kartonu. Kiedy karton jest już pełen, a wokół nie leży już żaden przedmiot przypominający o nieobecnym domowniku, mama z Krzysiem zanoszą karton do miasta, do komisu z używanymi rzeczami. Kilka dni później zaczynają dziać się przedziwne rzeczy – skrzętnie uprzątnięte wcześniej przedmioty zaczynają same wracać na swoje miejsca!
Peter Carnavas, którego dotąd znałam wyłącznie z książki „O dzieciach, które kochają książki”, jest mistrzem zawierania wielkiego znaczenia w możliwie małej ilości słów. Ponadto potrafi uczynić pozornie błahe przedmioty pełnoprawnymi bohaterami swoich historii. I to bez grama ożywiania, czy antropomorfizacji – po prostu obdarza je silnym ładunkiem emocjonalnym i ukazuje je jako coś, co zbliża do siebie ludzi. A to niezwykle ważne w epoce elektronicznych gadżetów, które, wbrew pierwotnym założeniom, raczej oddalają, niż zbliżają.
To książka o tragedii, bólu i samotności. O konieczności codziennego godzenia się z utratą. O bezradności wobec wyroków losu – jednej i tej samej bezradności dla dzieci i dla dorosłych. O akceptacji i godzeniu się z rzeczywistością. O pamięci i zapomnieniu. I o tych ważnych rzeczach, małych szczegółach, które pomogą nam pamiętać. Trzeba tylko odnaleźć dla nich miejsce w swoim życiu.
Nieskomplikowana, ale przepełniona emocjami historia tłumaczy dzieciom trudny świat dorosłych, ale i dorosłym przybliża pełen niezrozumienia świat dziecka. A proste, pełne wewnętrznego ciepła ilustracje w żywych kolorach dopełniają całości.
Przy książkach takich jak ta za każdym razem wychodzę na straszną beksę. Ale co poradzić, że „Ważne rzeczy” ściskają gardło żalem i wzruszeniem i za żadne skarby nie chcą puścić? Mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała czytać jej mojej córce.
Peter Carnavas, Ważne rzeczy, Gdańsk: Wydawnictwo Adamada, 2018, 40 s.
Recenzja powstała we współpracy z portalem sztukater.pl.