Okołoksiążkowy miszmasz: Co znalazłam w lutowym pudełku fantastycznym od Sowiej Poczty

Miesiąc temu miałam przyjemność testowania pierwszego boxa subskrybcyjnego od nowej firmy zajmującej się komponowaniem takich paczek – recenzję styczniowego pudełka pielęgnacyjnego możecie przeczytać TUTAJ. Przyznaję, że jestem trochę zakręcona na punkcie tego rodzaju niespodzianek – do tego stopnia, że w lutym zamówiłam aż dwa takie tajemnicze pakunki. Obie od Sowiej Poczty, czekają Was zatem aż dwie pudełkowe recenzje. Na pierwszy ogień idzie box fantastyczny.

Bardzo lubię fantastykę, ale nie jestem na tyle na bieżąco, by znaleźć książkę, którą już czytałam, za to fantastyczne gadżety mam wyłącznie z fandomu HP i nieliczne z Gwiezdnych Wojen, więc przesyłka była dla mnie jedną wielką niewiadomą.

Co znalazłam w pudełku:

 

Maskotka John Snow od fesswybitnie – otwieram paczkę, a tam na wsciekle różowym sianku leży sobie radośnie uśmiechnięty, pluszowy John Snow! Mam pluszowego Johna Snowa! Już możecie zacząć mi zazdrościć! Fesswybitnie znam i lubię, choć do tej pory wymiękałam raczej na ich gadżety z lamami i paczkami frytek, które, choć słodziachne, do Johna się nie umywają. Maskotka ma mniej więcej 20 cm, a jej mocno ubite wypełnienie jest naprawdę mięciutkie. Z jednej strony jest tkanina w kropeczki z nadrukiem postaci, z drugiej szara dresówka. To całkiem konkretny i przeuroczy gadżet, nie sposób nie odwzajemnić jego uśmiechu! Co więcej, próżno szukać go w sklepie – wygląda na to, że mam w rękach ekskluzywny towar wyłącznie dla odbiorców Sowiej Poczty.

„Roar” Cora Carmiac – to dla mnie zupełna nowość, nie spotkałam się wcześniej z twórczością tej autorki, choć w fantastykę młodzieżową uwielbiam i ostatnimi czasy intensywnie nadrabiam. Najwyrażniej wciąż nie jestem do końca „na czasie”, ale że to pozycja z 2017 roku, to sobie wybaczam. Zapowiada się bardzo ciekawie – ma być romans, walka o utrzymanie władzy, przymusowe małżeństwa, czarny rynek i magia burzy. Szczególnie ten ostatni aspekt mocno działa na moją wyobraźnię, nie mogę się już doczekać lektury! Świetny wybór Sowia Poczto, dzięki!

Brelok do kluczy od dystryktzero – na moim widnieje Chewie z Gwiezdnych Wojen i choć odrobinę było mi żal, że nie trafiłam na R2D2 albo Vadera, to jednak Chewbacca jest znacznie mniej oklepany = bardziej hipsterski. No i z takim ochroniarzem klucze na pewno nie zginą! Brelok jest gumowy, porządnie wykonany i w wyrazistych kolorach – sporo wytrzyma i pomoże odnaleźć klucze nawet w czeluściach damskiej torebki.

Fantastyczna zakładka książkoholika, czyli mój drugi najulubieńszy gadżet z tej paczki. Nie wiem, czy były różne rodzaje, ale na moim jest kot-czytacz i hasło „Nie jestem statystycznym kociakiem, lubię czytać książki”, a na rewersie obrazkowe równanie idealne. Całość wydrukowano na porządnym, sztywnym papierze, ale chyba i tak ją zalaminuję, bo będzie mocno eksploatowana.

Odręcznie napisany list z wymienioną zawartością pudełka – świetnie, że załoga SP nie zrezygnowała z tego pomysłu. Imienna, ręcznie pisana notatka to pozornie banalny szczegół, który bardzo dobrze świadczy o indywidualnym podejściu do klienta. Nie mamy tu do czynienia z masówką wyskakującą z drukarki w setkach odbitek. I to jest super.

Wisienką na torcie jest naklejka z sówką – maskotką Sowiej Poczty. Tym razem moje dziecko cudem ją przeoczyło i trafiła prosto do mojego kalendarza. Taki drobiazg to najlepsza wizytówka.

Bardzo się cieszę, że tym razem udało się uchronić starannie wypełniane adresówki przed naklejką firmy przewozowej. W ogóle całość zapakowana została perfekcyjnie i bardzo estetycznie – odpowiednio dobrana wielkość kartonika i kolorowe sianko jako wypełnienie zapewniły wszystkim elementom boxa najwyższy komfort podróży – nawet rulonik listu przetrwał bez jednego zagniecenia! Pudełka zostały starannie owinięte szarym papierem (mógłby mi ktoś wytłumaczyć dlaczego właściwie ten brązowy papier nazywanym „szarym”? Anyway, papier pakowy – taki retro vintage.) i opatrzone odręcznie wypisaną etykietą adresową i znaczkiem Sowiej Poczty. Uwielbiam, kiedy przesyłki są dopieszczone w najmniejszym nawet szczególe, paczuchy prezentowały się naprawdę bardzo dobrze – nawet jeszcze przed otwarciem!

Lutowego boxa fantastycznego oceniam na mocną 5, a nawet 5+, chociaż podobno nawet nie ma takiej oceny! Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, wybrano niebanalne, dobre jakościowo przedmioty i świetnie zapowiadającą się książkę, której na oczy jeszcze nie widziałam. Brawo! Poproszę więcej takich paczek!

Recenzja powstała dzięki uprzejmości Sowiej Poczty.

2 uwagi do wpisu “Okołoksiążkowy miszmasz: Co znalazłam w lutowym pudełku fantastycznym od Sowiej Poczty

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s