Czas na czytanie: „Wielki ogarniacz życia” Pani Bukowa

Nie przepadam za poradnikami, bo poradniki wpędzają mnie w depresję. Najpierw wrednie wytykają mi wszystkie błędy, które popełniam w życiu, a potem drażnią wyrzutami gdzieś z tyłu głowy, kiedy nie stosuję się do wyszczególnionych w nich zaleceń. Jak być super mamą, jak karmić dziecko nie dając mu papek i klapsów, jak mieć zgrabny tyłek supermodelki, jak się zdrowo odżywiać, jak być lubianym i przebojowym i jak organizować swój czas, żeby zdołać to wszystko zrobić – są setki książek, które wtykają nam do głów swoje oświecone filozofie starając się ustawić nasze życia pod linijkę.

Ale ja nie za bardzo lubię pod linijkę. Lubię za to niezdrowe jedzenie, ułatwianie sobie życia gotowymi rozwiązaniami i swoją aspołeczność. No i jakby to powiedzieć… jestem też trochę leniwa. Trochę bardzo. W końcu najlepszy sport to taki, który można na spokojnie obejrzeć w telewizji, a jedzenie to najważniejszy posiłek dnia.

I wiecie co? Pani Bukowa też. Jest tak cudownie normalna – lubi spać, lubi jeść, lubi wypić i kiedy akurat nie śpi wypełnia sobie wolny czas oglądaniem zabawnych kotków w internetach. Nareszcie ktoś napisał książkę o mnie i dla mnie! I to kto? Celebryta!

Oglądasz sobie memy w internecie, śmieszkujesz, polubiasz, zapisujesz i wysyłasz znajomym. Jakiś czas później memy robią się sławne, więc widzisz je na kubkach, koszulkach i empikowych duperelach. A potem nagle bach – okazuje się, że śmieszne obrazki mają świadomość i właśnie wydają książkę. A że Panią Bukową uwielbiam, nie mogłam jej nie przeczytać.

Przyznaję jednak, że „Wielki ogarniacz życia” otwierałam ze sporymi obawami – często przecież bywa tak, że osoba racząca publiczność ciętymi uwagami i genialnymi ripostami, w dłuższej wypowiedzi okazuje się być po prostu nudna. Albo co gorsza nadęta. Całe szczęście nie tym razem.

Bo ten poradnik – choć bardziej chyba zbiór felietonów, bo rolę poradnika odgrywają tak naprawdę tytuły rozdziałów i trzy ostatnie strony – jest po prostu G E N I A L N Y. Szczery, uszczypliwy i zabawny. Autorka podchodzi do życia z dużym dystansem, nie rozpamiętuje swoich wad i porażek. Nie podąża za trendami ani niedoścignionym ideałem kobiecości. Jeśli lubi pizzę – nie rezygnuje z glutenu, jeśli nie lubi jarmużu, to go nie je, jeśli nie lubi się męczyć, to nie katuje się ćwiczeniami. Co wcale nie znaczy, że nie próbowała żadnej z tych rzeczy, wręcz przeciwnie – próbuje odnaleźć się w coraz to kolejnych nowych modach i sarkastycznie, choć bez złośliwości obnaża ich bezsensowność. Nie bez wpadek i publicznego blamażu rzecz jasna. Ale której z nas nie zdarzają się takie wpadki?

Przyjemnie swojska, trochę zwariowana, pełna dystansu do samej siebie Brigdet Jones codzienności. Bohaterka, z którą identyfikuję się w 100%, choć tak naprawdę sporo brakuje mi do jej luzu.

Swojej filozofii nikomu nie wciska na siłę – niczego nie nakazuje, na udziela złotych porad, nie przekazuje niezawodnego przepisu na życie – jedyne co robi, to dzieli się z czytelnikami swoimi zakręconymi, podszytymi ironicznym poczuciem humoru doświadczeniami i udziela kilku drobnych wskazówek.

Z lektury dowiemy się miedzy innymi jak nie zakładać firmy, jak marnować czas w pracy, jak nie biegać, jak zestresować się antystresową kolorowanką, jak dobyć fejm na instagramie i jak się zmęczyć na wakacjach.

Okazuje się, że sposób na życie wg Pani Bukowej, to:

„… robić to, czego się chce TERAZ”.

„… jeśli zdecydowałaś się coś robić i to nie działa, to nic nie szkodzi! (…) O wiele lepiej jest wiedzieć, co mniej więcej chce się robić, ale jeśli w praktyce wychodzi coś innego, co też jest fajne, to nie odrzucać tego tylko z tego powodu, że nie pasuje do pierwotnego założenia. Plany to przereklamowana sprawa.”

I szczerze wierzę, że właśnie mi (z moim usposobieniem typowego prymusa z zeszytem pełnym kolorowych szlaczków, starannych notatek i równo popodkreślanych tematów) z takim nastawieniem żyłoby się dużo lepiej. I na pewno spróbuję.

Ale jak nie do końca się uda, to przecież nic nie szkodzi.

Pani Bukowa, Wielki ogarniacz życia, Kraków: Flow Books, 2017, 304 s.

Książkę przeczytałam przedpremierowo dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s