Paskudne rzęsiste deszczysko pada nieprzerwanie od dwóch dni – dni szaroburych i ponurych, które tak bardzo zlewają się w jeden, że niemalże zapomniałam wspomnieć o dzisiejszej Środzie z Bajkowirem.
Zupełnie na przekór pogodzie napisałam dziś parę słów o bajecznie kolorowej pozycji – jednej z pierwszych ulubionych kartonówek Majki, która towarzyszy nam odkąd tylko Bobasa zaczęła obracać się na brzuszek i zyskaliśmy dzięki temu większe pole manewru podczas czytania (zanim Maj rozpoczeła przygodę z turlaniem, oglądaliśmy głównie karty kontrastowe – znacznie lżejsze i dzięki temu bezpieczniejsze od książek).
Tym, za co absolutnie pokochaliśmy „Dzieci zwierząt” są proste, ale przeurocze obrazki w przepięknych pastelowych barwach. Dodatkowym atutem są delikatnie uwypuklone fragmenty obrazków, które niesamowicie zaciekawiają małe paluszki i zachęcają maluszka do poznawania świata również dotykiem.
Na ten moment (1,5 roczku) książeczka poszła w kąt, na rzecz lektur z większą ilością tekstu i bardziej rozbudowanymi obrazkami, jeśli jednak akurat zaplącze się gdzieś w pobliżu, wciąż chętnie poświęcimy chwilę, by nacieszyć oczy tym pastelowym cudem.
Recenzję można przeczytać TUTAJ, serdecznie zapraszam!