Okołoksiążkowy miszmasz: See Bloggers 22-23.07.2017

To było moje najpierwsiejsze See Bloggers i dopiero drugie spotkanie z ludźmi z internetów, więc były emocje, ekscytacja i morze entuzjazmu. Nastraszona wizjami niebotycznej kolejki do rejestracji, spodziewając się scen iście dantejskich niczym w poniedziałek rano przed wejściem do Lidla, stawiłam się w Gdyni jeszcze przed 9.

_20170722_090833

Z merytorycznego punktu widzenia spodziewałam się jednak czegoś więcej – brak panelu związanego z szeroko pojętą kulturą był dla mnie sporym zaskoczeniem. Niestety nie udało mi się zapisać na jedyny warsztat, na którym naprawdę mi zależało (ten chyba najbardziej rozchwytywany – o pisaniu historii z Januszem Leonem Wiśniewskim) i po dziś dzień pluję sobie w brodę, że nie poszłam wybłagać pod drzwiami, żeby mnie jednak wpuścili. Wobec tego postanowiłam podążyć za mainstreamem i spróbować tego, co proponują organizatorzy – zapisałam się więc na wszystkie te warsztaty, które choć trochę wpasowały się w moje zainteresowania, brzmiały całkiem ciekawie i były na nie miejsca. I w ten oto sposób blogerka książkowa dekorowała stół na garden party, malowała paznokcie i robiła zdjęcia :D

Z tego zestawienia najlepiej bawiłam się na warsztatach prowadzonych przez dziewczyny z Make Home Easier wraz z firmą DUKA. Przyznaję uczciwie, że mam niesamowitą słabość do wszystkich tych cudnych filiżanek, miseczek, garnuszków i kubeczków (a że do tego jestem strasznych chomikiem, to w moim mieszkaniu praktycznie nie można się ruszyć). Aranżowanie stołowej kompozycji to zawsze fajne ćwiczenie, szczególnie, że moje zdjęcia książek, to zazwyczaj właśnie martwe natury stołowe ;)

Dekorowanie paznokci pyłkami świecącymi w ciemności zorganizowane przez firmę CHIODO nieco mnie rozczarowało – najpierw pod względem organizacyjnym, bo samo spotkanie opóźniło się o ponad pół godziny i zabrakło kamery, żeby móc naśladować ruchy instruktorki „na żywo”. Również same wzory nie do końca wpisały się w moje gusta. Przyznaję, że liczyłam na jakieś ckliwe kwiatuszki i bardziej zaawansowane cieniowanie kolorów, a wzory (choć z pewnością w letnim i plażowym klimacie) były dla mnie trochę zbyt przaśne. Jedyną nowością, do której nie doszłam jako samouk metodą prób i błędów, było dla mnie faktycznie dekorowanie fluorescencyjnymi pyłkami, z którymi się wcześniej nie zetknęłam.
Całkiem przyjemna zabawa, mimo, że nie wyniosłam z warsztatów prawie żadnych nowych umiejętności. Ale jako osoba, która nie zajmuje się tym zawodowo, a jedyne paznokciowe szaleństwa popełnia na własnych dłoniach, nie miałam większych oczekiwań.

Zupełnie czegoś innego spodziewałam się za to po warsztatach fotografii mobilnej z firmą ASUS prowadzonych przez Mariusza Stachowiaka. Przyznaję, że nastawiałam się na faktycznie praktyczny warsztat, podczas którego poznam lepiej funkcje i możliwości aparatu ukrytego sprytnie w smartfonie i poćwiczę pod okiem profesjonalisty. Warsztat okazał się jednak bardziej prelekcją opartą na porównywaniu dobrych ujęć z tymi gorszymi. A przynajmniej podczas pierwszej godziny, bo po tym czasie wymknęłam się chyłkiem. Jestem za to niezwykle wdzięczna za kilka słów na temat kompozycji zdjęcia i slajd z obrazem, który uratował moje przekonanie, że sztuka jest wszędzie! <3

IMG_20170723_144410_932

Ponadto wybrałam się na kilka innych wykładów – otwartych lub z akurat wolnymi miejscami poświęconych samemu blogowaniu. Na prelekcji Jacka Kłosińskiego o organizacji pracy blogera dowiedziałam się, że w pisaniu magisterki przeszkadzał mi mój „mózg misia pandy” i że „wszystko jest projektem”, poznałam też kilka naprawdę fajnych aplikacji, które pomogą w ogarnięciu życia, koniecznie musze je wypróbować. Podczas wywiadu z Mają Sablewską posłuchałam nieco o autentyczności blogera. Całe szczęście, że z tym akurat chyba nie mam problemu (w końcu prywata wylewa się u mnie z co drugiego zdania), bo kompletnie nie mogłam się skupić przez obserwację zdumiewających możliwości plastycznych ludzkiego ciała wymaganych do wygięcia kobiecej kostki pod naprawdę zdumiewającym kątem w butach na obcasach. Prelekcja „Infliencerze! Tak widzą Cie agencje!” uświadomiła mi za to dość przerażającą prawdę o tym, jak bardzo obserwowany jest każdy mój ruch w internecie.

Trochę żałuję, że nie trafiłam na wykład Alabasterfox poświęcony instagramowi, bo podobno był naprawdę świetny, a w ramach podnoszenie kwalifikacji fotograficznych nie zdecydowałam się na prelekcję Jest Rudo, bo z niej chyba wyniosłabym więcej praktycznej wiedzy. Zdobyłam za to niezwykle cenne doświadczenia i przyszłoroczne wybory z pewnością będą jeszcze bardziej trafione.

Mam wrażenie, że tegoroczna edycja odbyła się pod hasłem dbania o urodę. Nie ukrywam, że blogerka książkowa też baba i oczy świeciły mi się do tych wszystkich mazidełek, które chętnie obejrzałam, obwąchałam i wypróbowałam, ale moim zdaniem przydałaby się do tego godna reprezentacja sektora kultury.

Wykłady wykładami, marki markami, wiedza wiedzą, ale na See Bloggers wybrałam się przede wszystkim w celu uspołecznienia i poznania nowych ludzi. I te cel udało mi się spełnić w stu procentach. Świetnie spędziłam czas z Dominiką z Book jeden wie, Zuzą Szufladopółką, Ulą z Pełen Zlew, Izą z Nie tylko różowo i Eweliną z Blair Czyta (przepraszam, że przez cały dzień zwracałam się do Ciebie imieniem twojego kota!) – przemiło było was poznać/poznać lepiej/wreszcie się spotkać, nie mogłam wymarzyć sobie lepszego towarzystwa! Wielkie dzięki za spotkanie również tym, z którymi zdążyłam wymienić tylko kilka zdań i przelotne uściski – Marcie z Rudym spojrzeniem, Dianie z Bardziej lubię książki, Pauli z Rude recenzuje, Oli z bloga Parapet literackiParapet literacki, Karolinie z The carolina’s book i Agnieszce z Alicja ma kota (Bardzo przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałam! Ale wyobrażacie sobie, że nie dość, że nazywa się Agnieszka, to jeszcze wcale nie ma kota?! Ktoś tu chyba nie był na prelekcji Sablewskiej o autentyczności w internetach! :D) – strasznie miło było Was poznać, wierzę, że jeszcze nie raz spotkamy się w realu. A w przyszłym roku weźmiemy See Bloggers szturmem i doczekamy się panelu pełnego kultury!

Nie miałam chwili na nudę (ani na obiad swoją drogą), spotkałam świetnych  i inspirujących ludzi, wyszłam cała obładowana prezentami (od kosmetyków i lakierów do paznokci aż po tyle owsianki, że ledwo mogłam ją unieść :D) i byłam na pierwszej imprezie od ładnych kilku lat. A podobno chcąc wyjść z internetu do ludzi nie powinnam wybierać się na See Bloggers ;)

A oto moje #seeculture z przymrużeniem oka, czyli co robi blogerka książkowa na See Bloggers:

  1. degustuje wykwintne jadło
  • pierwszy raz próbuje jarmużu (ble)
    DSC_0152
  • hasztaguje – nie tak łatwo wyciągnąć blogera z internetu
    DSC_0830
  • omdlewa oszołomiony darami losuDSC_0044
  • oblega fotobudki
  • przegania nudę wraz z Szufladopółką i #głosksiążki
    DSC_0125 (1)
  • ploteczkuje
  • dyktuje Mikołajowi na uszko długaśną listę prezentów
    IMG_20170722_113344_823
  • oszałamia wdziękiem
    DSC_0222
  • spotyka cudownie inspirujących ludzi

Do zobaczenia za rok!

 

6 uwag do wpisu “Okołoksiążkowy miszmasz: See Bloggers 22-23.07.2017

  1. Haha uśmiałam się z tymi kotami. To jak ten kot ma na imię i dlaczego Ala nie ma kota? I skąd Wy macie takie foty na tych siatach, jak ja nawet takiej siaty nie mam, o owsiankach nie wspominając 😜 Jakoś stoiska raczej omijałam szerokim łukiem
    Miło bylo znów Cię zobaczyć i pogadać. Historię o memłaniu maczka zapamiętamy z mężem na długo 😂

    Polubienie

    1. Kot Eweliny z Blair Czyta nazywa się Blair – i weź tu człowieku przywyknij do „Eweliny” :D
      A Agnieszka (!) z Alicja (nie) ma kota o kocie jak na razie tylko marzy.

      Do siat dorwałyśmy się wychodząc z sali kinowej po prelekcji dotyczącej influencer marketingu – trzeba było wołać, wzięłybyśmy jedną (albo i 10 dla Ciebie). W środku był seebloggesowy planer, żelki i mała mapka Gdyni. Owsianki za to dostałam zupełnym przypadkiem od Świętego Mikołaja, kiedy zapragnęłam mieć z nim zdjęcie :)

      Sposób usypiania na maczka polecam tylko bardzo zdesperowanym rodzicom :P
      Bardzo się cieszę, że tak szybko spotkałyśmy się ponownie, obyśmy na kolejne pogaduchy nie musiały czekać do kolejnych wakacji! <3

      Polubienie

  2. Mogłaś powiedzieć, to na warsztatach Asusa nie wcięłabym się w kadr :) Szkoda,że uciekłaś , bo przez ostanie 20 minut uczyliśmy się o rawach, photoshopie i ogólnej obróbce zdjęć :)

    Polubienie

    1. Czyli jednak było coś więcej poza samym kadrowaniem. Przyznaję, że nastawiałam się na poznanie funkcji i możliwości jakie daje aparat w smartphonie. A padły może nazwy jakiś fajnych aplikacji do obróbki zdjęć w telefonie właśnie?

      Polubienie

Dodaj komentarz