BookAThon powoli zbliża się ku końcowi. Jako, że „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” występowały w moim zestawieniu w dwóch kategoriach – jako książka o zwierzętach i jako książka zekranizowana w 2016 roku i udało mi się je przeczytać już pierwszego dnia maratonu, mam dziś wolne! W ramach uciszenia wyrzutów sumienia przybywam z tą rozentuzjazmowaną recenzją. Zapraszam do lektury, a sama gnam na spotkanie A może nad może z książką zaznać trochę ludzkiego towarzystwa równie zakręconych książkoholików.
Jak już wcześniej pisałam, naprawdę nie planowałam kupowania tej książki. Byłam na filmie (to przecież pozycja obowiązkowa każdego potteromaniaka), i wyszłam z kina urzeczona jego magią, mimo że nie przepadam za odtwórcą głównej roli, który swego czasu grał w co drugim kinowym hicie i po prostu „mi się przejadł”. Ale posiadanie scenariusza filmu, który już widziałam uważałam za przesadę.
Moje silne postanowienie zniknęło momentalnie kiedy tylko zobaczyłam tą cudowną okładkę. Ciemnogranatowa ze złotymi zdobieniami (to chyba nawet było kolorystyczne połączenie 2016 roku o ile dobrze pamiętam), wzorowanymi na art decowskiej filigranowej biżuterii, tworzącymi pełną zawijasów groteskę z wplecionymi w nie sylwetkami zwierzęcych bohaterów historii. No a, że mam duszę niuchacza, połyskujące tłoczenia na oprawienie nie pozwoliły mi grzecznie odłożyć książki na półkę i zanim się obejrzałam wyszłam z księgarni z lżejszym portfelem i cięższą torebką.
W ten oto sposób „Fantastyczne zwierzęta…” trafiły na mój regał wstydu, gdzie prezentowały się bardzo pięknie czekając cierpliwie na odpowiedni moment.
Strasznie się cieszę, że ten moment w końcu nadszedł, bo mimo mojego sceptycznego nastawienia (w końcu po filmie będąc bardzo dobrze wiedziałam co się będzie działo) bawiłam się świetnie. Fantastyczny humor, sympatyczni bohaterowie, komiczne sytuacje i zwierzęta, które najchętniej adoptowałabym w pakiecie. W dodatku, jak to dramat, czyta sie szybko, łatwo i przyjemnie. Naprawdę uwielbiam Rowling, każdy zakątek wykreowanego przez nią świata i magię, z której nigdy nie wyrosnę. Jak dla mnie może powstawać coraz więcej i więcej opowieści ze świata Harrego Pottera – książki, filmy, spektakle teatralne i scenariusze – biorę to wszystko w ciemno i z pocałowaniem ręki. Przeczytałam pół internetu fanfików i chyba już do późnej starości będę uzależniona od Harrego, taki już ze mnie zafiksowany mugol. Niech no tylko Maj jeszcze trochę podrośnie i zabieramy się za ilustrowane wydanie przygód Chłopca, Który Przeżył! Już ja się postaram, żeby moje dziecię miało równie magiczne dzieciństwo, co ja!
A wracając do „Fantastycznych zwierząt” w fantastycznej okładce – wnętrze jest równie fantastyczne. I nie tylko sama urzekająca historia, ale oprawa graficzna to majstarsztyk. Każda ze scen zakończona jest zakręconym ornamentem z odciskiem łapki (w dodatku owych odcisków jest pięć różnych, przez co czytelnik odnosi wrażenie, że każdy jest inny), a sceny rozgrywające się w różnych lokalizacjach rozpoczynają się od fantazyjnych wizerunków zwierząt zbudowanych z kropek i zawijasów.
Piękna okładka, świetna historia, cudowne opracowanie graficzne. No normalnie Gesamtkunstwerk. Uwielbiam.
J. K. Rowling, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć. Oryginalny scenariusz, Poznań: Wydawnictwo Media Rodzina, 2016, 312 s.