W marcu jak w garncu – raz pada śnieg, raz słońce przygrzewa. U nas akurat wiosna pełną gębą – ptaszki ćwierkają, wiaterek szumi, słonko świeci… a katar robi „A psik!”. Bo w końcu piękna pogoda to najlepszy czas na przeziębienie. Zostajemy zatem w domu, wygrzewamy się w promieniach słońca wpadających przez szybkę niczym dorodne pomidory w szklarni i sięgamy po grubaśne książeczki. A ewentualna kąpiel tylko w basenie z kulkami.
„Księga dźwięków” ma aż 112 kartonowych stron i jest pełna onomatopei. Zarówno tych oczywistych, jak dźwięki wydawane przez zwierzątka (chociaż mewa była całkiem zaskakująca i super przydatna, jako że mew Ci u nas dostatek), przez przedmioty w naszym otoczeniu, jak katar, pociąg, bębenek, czy kościelne dzwony aż po dźwięki zupełnie zdumiewające. Bo czy zastanawialiście się kiedyś jak robi ślimak? A szpinak? Gniazdko elektryczne albo Boże Narodzenie? Jeśli tak (i jeśli nie), to koniecznie sięgnijcie tą pozycję, bo jest rewelacyjna.
Grubaśna i dość ciężka pozycja robi u nas furorę nieprzerwanie od miesięcy. I chociaż Maj nie naśladuje jeszcze dźwięków (ostatnio próbuje z odgłosem petardy, ale jeszcze nie zapeszam!), to kartkowanie tej książki uwielbia od zupełnego bobasa. Przy jednych odgłosach zatrzymuje się na dłużej, inne przerzuca nie dając mamie skończyć wydawać z siebie tych dziwnych dźwięków. Zachęca rodziców do czytania, ale i ogląda ją sobie sama.
Książeczka ma jeden jedyny minus – niestety jest mało dziecioodporna. Co prawda strony są usztywniane, karton jest jednak dość cienki, za to stron bardzo dużo – przy kontakcie z moją małą Destrukcją i tak intensywnym użytkowaniu po prostu rozpada się na kawałki. Ale dzielnie lepimy i sklejamy, chociaż liczę się ze sporym prawdopodobieństwem, iż całkiem niedługo będziemy jej używać jako kart ;)
Ekscytujący przewodnik po świecie dźwięków – intensywne kontrastowe kolory, fantastyczne obrazki, zaskakujące dźwięki i różnorodność – absolutny must have bobasa, bardzo polecamy!
Soledad Bravi, Księga dźwięków, Warszawa: Dwie Siostry, 2016, 112 s.
Chyba lepiej byłoby, gdyby książeczka była właśnie przedstawiona za pomocą kart, bo samo to że jest tak gruba powoduje, że szybko ulegnie zniszczeniu :)
PolubieniePolubienie
Majka uwielbia ją kartkować, więc nawet jak się już zupełnie rozpadnie, to było warto ;-) To po prostu kolejne wyzwanie dla naszej kreatywności!
PolubieniePolubienie