To już czwarta edycja Share Week, wydarzenia organizowanego przez Andrzeja Tucholskiego, polegającego na dzieleniu się swoimi ulubionymi miejscami w internecie, polecaniu blogerów przez innych blogerów i wzajemnym czerpaniu od siebie inspiracji.
Sama po raz pierwszy biorę udział w tej akcji z bardzo prostego powodu – jeszcze rok temu nie byłam stałą bywalczynią blogów. Owszem, raz na jakiś czas trafiałam (najczęściej przez facebooka) na artykuł, który mnie zainteresował, ale po lekturze zamykałam okienko i wracałam do swoich spraw (czyt. w inne czeluście internetu). A dzisiaj okazało się, że są blogi, które znam dosłownie od deski do deski, na które wchodzę całkiem często, zarówno szukając nowości, jak i wracając do znanych już wpisów i pomysłów. I nie było wcale tak łatwo wybrać tylko trzy najulubieńsze!
Więcej o samej akcji przeczytać można TUTAJ, a poniżej przedstawiam moich kandydatów:
Tutaj akurat bez większych rozterek – to zdecydowanie mój numer jeden w blogosferze. Na tego bloga trafiłam jeszcze jako zupełnie nieopierzona, bardzo początkująca mama poszukująca książeczkowych inspiracji dla ledwo co urodzonej Bobasy. I zostałam na zawsze. Przez cykl wpisów „Nowości w biblioteczce Malucha” przepuściłam miliony monet na literaturę dla najmłodszych. To stąd czerpałam pomysły na zabawy z malutką Maj na każdym etapie jej wczesnego rozwoju. Razem z Matką Wariatką wybierałam najlepszą kaszkę, najciekawsze zabawki i dzięki jej radom nauczyłam córkę pić przez słomkę. To blog, który łagodzi niepokoje i nieustannie pobudza do nowych aktywności. I (zupełnie wbrew swojej nazwie), dzięki któremu jeszcze nie zwariowałam. Dzięki, że jesteś! <3
Magda Mirkowicz, to dziewczyna, którą naprawdę podziwiam. Za gust, za pomysły, za inspiracje i za piękne projekty, którymi tak chętnie się ze wszystkimi dzieli (Najbardziej na świecie uwielbiam jej plakaty. I zakładki i etykietki też!). Tego bloga przegląda się z najprawdziwszą przyjemnością, bo jest po prostu prześliczny – jednocześnie kolorowy i stonowany, romantyczny i pełen energii. I niesamowicie inspirujący – Magda zachęca swoich czytelników do stawiania pierwszych kroków w Photoshopie, do planowania, do „Ogarniania kilogramów” i do upiększania swojego otoczenia. A to wszystko w cudownej oprawie graficznej. No i jej koty wygrywają internety. Kiedy trafiam na taką osobę, to łapię i już nie puszczam – zmieniam się w prawdziwego stalkera, bo podglądam i bloga i facebookowy fanpage i instagrama i ciągle mi mało i mało.Z trzecim miejscem miałam największy problem, bo liczba blogów, które z przyjemnością odwiedzam – książkowych i mamowych, kulinarnych i kulturalnych – zaskoczyła nawet mnie samą. Ale to właśnie na Mamy Gadżety wchodzę, kiedy szukam inspiracji do uczynienia mojej rzeczywistości sprytniejszą, wygodniejszą i bardziej pomysłową. Nie ma co ukrywać – jestem gadżeciarą i w dodatku chomikiem, dlatego to idealne miejsce dla mnie. A odkąd pojawiła się Majka, całe moje uporządkowane życie zostało wywrócone o 180 stopni i każdy dobry pomysł na jego ogarnięcie jest na wagę złota. To tutaj spędziłam naprawdę dużo czasu poszukując krzesełka do karmienia, fotelika samochodowego, czy chociażby najlepszych nawilżanych chusteczek (a obecnie przymierzam się do nocnika). Uwielbiam i chyba jestem uzależniona.
Z pewnością zaoszczędziłabym sporo czasu i pieniędzy (roztrwonionych na podejrzane tu i tam cudowności), gdybym jednak nie trafiła na wymienione powyżej blogerki. Ale co z tego, skoro życie byłoby znacznie bardziej szare, bure i ponure? Niczego nie żałuję i uroczyście przysięgam, że będę kontynuować buszowanie po blogosferze!